Radiowóz z nastolatkami wjechał w drzewo. "Samochód policyjny to nie jest taksówka"

Radiowóz uderzył w drzewo pod Pruszkowem
"Zupełnie niedopuszczalne jest to, co stało się po wypadku"
Źródło: TVN24
- Samochód policyjny to nie jest taksówka - zauważył we "Wstajesz i weekend" dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Odniósł się w ten sposób do zdarzenia w miejscowości Dawidy Bankowe, gdzie radiowóz przewożący dwie nastolatki uderzył w drzewo. - Zupełnie niedopuszczalne jest nieudzielenie pomocy przez funkcjonariuszy - skomentował prawnik.

Do zdarzenia doszło 2 stycznia na granicy Warszawy i Raszyna. Strażacy dostali zgłoszenie o ognisku, na miejscu pojawili się także policjanci. Wylegitymowali grupę młodych ludzi, którzy byli w okolicy, na koniec mieli wezwać do radiowozu 19-latkę. Ponieważ ta nie chciała znaleźć się w policyjnym aucie sama, poprosiła, by wsiadła z nią jej 17-letnia koleżanka.

Wtedy policjanci gwałtownie ruszyli i szybko pokonywali lokalne drogi. Wedle relacji jednej z dziewczyn auto wzięło jeden zakręt poślizgiem, a na kolejnym uderzyło w drzewo. Po wszystkim pasażerki były w szoku, poobijane i zakrwawione, ale policjanci kazali im uciekać. Jeden policjant ujął to wulgarnie, co zrelacjonowała nam matka jednej z poszkodowanych.

Dziewczyny dotarły do szpitala na własną rękę. Jedna ma poważnie uszkodzony nos i czeka ją operacja. Nie wiadomo, dlaczego policjanci przewieźli je radiowozem, rzecznik Komendy Stołecznej Policji przyznał, że nie było do tego żadnych podstaw. Dlatego wszczęto postępowanie wyjaśniające oraz dyscyplinarne, które prowadzi policyjne Biuro Spraw Wewnętrznych. Policjanci przebywają na zwolnieniu, nie zostali zawieszeni.

"Samochód policyjny to nie jest taksówka"

Sprawę komentował w sobotnim "Wstajesz i weekend" dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

- Policjanci nie powinni bez powodu brać nikogo (do radiowozu - red.), samochód policyjny to nie jest taksówka, nie powinien służyć do pokazywania swoich umiejętności w prowadzeniu, widzimy jak to się skończyło. To jest sprzęt policyjny, służy do pewnych działań, nie do podwożenia i wykazywania umiejętności - podkreślił Kładoczny.

Jak dodał, policjanci powinni działać zgodnie z przepisami i nawet jeśli mieli faktyczne powody do zatrzymania, to dziewczyny powinny mieć zapięte pasy. - Natomiast zupełnie niedopuszczalne jest to, co stało się po wypadku, czyli nieudzielenie pomocy przez funkcjonariuszy, tylko wręcz przeciwnie, próba ukrycia tego, co się wydarzyło. Funkcjonariusz powinien udzielić pomocy, a jeśli sam nie potrafi tego zrobić w odpowiedni sposób, to powinien zadzwonić na pogotowie, żeby takiej pomocy udzielić. To, co się potem wydarzyło, jest niedopuszczalne - przekonywał.

Kiedy policjant może nas wylegitymować?

Prawnik mówił też szerzej o uprawnieniach policji w podobnych sytuacjach. - Jeśli policjant pragnie nas wylegitymować, nie może tego zrobić tylko dlatego, że tak mu się podoba. Musi podać przyczynę, o tę przyczynę możemy się zapytać, jeśli jej nie podał. Musi się przedstawić i podać powód legitymowania - tłumaczył Kładoczny. - W świetle prawa mamy obwiązek podać pewne dane, tylko wtedy jeśli jego żądanie jest uzasadnione, czyli ma podstawy prawne i faktyczne - dodał.

Podpowiadał też, żeby nagrywać interwencję, jeśli budzi ona wątpliwości, bo "działa to tonizująco na obie strony". A co jeśli funkcjonariusz nie zgodzi się na nagrywanie. Według eksperta HFPC, nie ma takiego prawa. - Możemy kontynuować (nagrywanie - red.), policjant może nas co najwyżej pouczyć, że nie można tego puszczać w sieci, co powinno być jasne i zrozumiałe - podsumował prawnik.

Czytaj także: