"Ratunku! Ogród Saski już nigdy nie będzie taki sam. Wycięto jedną z największych wierzb płaczących nad stawem. Wielka szkoda, teraz trzeba będzie setek lat, by odtworzyć piękny pejzaż tego miejsca" - napisała na warszawa@tvn.pl Ola.
Dwie wierzby wycięte
Wycinkę potwierdził nasz reporter, który udał się na miejsce. - W Ogrodzie Saskim usunięte zostały wczoraj dwie wierzby płaczące. Ich bardzo zły stan stanowił poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa - powiedziała z kolei Iwona Fryczyńska, rzeczniczka Zarządu Oczyszczania Miasta.
Jak wyjaśnia, wcześniej drzewa poddane zostały ekspertyzie dendrologicznej.
- Badanie rezystografem wykazało m in.: obecność zaledwie 8 cm zdrowego drewna w jednej z wierzb. Ich pnie oraz korzenie i korony posiadały liczne wypróchnienia, ubytki kory i pęknięcia. Drzewa były zaatakowane przez agresywny grzyb - owocnik hubiaka pospolitego, którego obecność świadczy o rozkładzie drewna. Na wysokości 2 m jednej z wierzb znajdował się duży ubytek, ogromną dziuplę o długości ok. 1,5 m, który rozłamywał pień - wyjaśnia Fryczyńska.
Na otarcie łez zasadzą dwie nowe
Na podstawie szczegółowej ekspertyzy wykonanej przez ZOM stołeczny konserwator zabytków wydał zgodę na usunięcie wierzb. Jedną z nich ZOM miał celowo zostawić na miejscu, aby użytkownicy ogrodu sami przekonali się o "fatalnym stanie wyciętych drzew i skali ich zniszczenia".
- Jednocześnie zapewniamy, że w tym roku w tym miejscu posadzone zostaną nowe drzewa, także wierzby płaczące - zapewniła rzeczniczka.
Ścięte drzewo w Ogrodzie Saskim
b/r