- W toku postępowania i kontroli, którą przeprowadziłyśmy między innymi na komendzie w Pruszkowie, dowiedziałyśmy się, że jeden z policjantów, ten, który prowadził samochód, ma 18-letni staż pracy. Drugi policjant, który był pasażerem, jest po kursie podstawowym. Był dwa miesiące w pracy. Był to jego pierwszy patrol i interwencja, która w tak brawurowy sposób została zakończona - powiedziała podczas czwartkowej konferencji posłanka Aleksandra Gajewska (KO).
Jak zapowiedziała, działania związane z kontrolą poselską będą kontynuowane w Komendzie Stołecznej Policji, która objęła nadzór nad sprawą. - Nie pozwolimy zamieść tej sprawy pod dywan - podkreśliła posłanka. - Nie pozwolimy na to, żeby rzecznik oraz Komenda Stołeczna Policji odciągali naszą uwagę od tego, że to funkcjonariusze policji ponoszą pełną odpowiedzialność za wszystkie te zdarzenia. Będziemy dalej dociekać, co dziewczyny robiły w tym samochodzie, dokąd policjanci chcieli je zabrać, jak doszło do wypadku drogowego i dlaczego policjanci nie udzielili tym dziewczynom pomocy - wyliczyła Aleksandra Gajewska. I podkreśliła, że będzie domagać się konsekwencji służbowych i prawnych.
- Będziemy też sprawdzać, czy ta sytuacja to jest pojedynczy incydent, który miał miejsce, czy jest to proceder, którego dopuszczają się funkcjonariusze policji w Polsce, ponieważ czują się bezkarnie - dodała.
Z kolei - jak przekazała Kinga Gajewska - starszy policjant otrzymał sześć zarzutów dyscyplinarnych, natomiast młodszy - cztery. - Będziemy pytały, jakie to zarzuty i dlaczego tylko jeden z policjantów został zawieszony - powiedziała posłanka.
Nastolatki w radiowozie. Co się wydarzyło?
Do zdarzenia doszło w ubiegłym tygodniu pod Warszawą, w pobliżu skrzyżowania ulic Kinetycznej i Złote Łany w Dawidach Bankowych. Okazało się, że z funkcjonariuszami podróżowały dwie nastolatki. - Nie mamy żadnych podstaw do tego, by te osoby w tym radiowozie się znalazły. Stąd decyzja o wszczęciu czynności dyscyplinarnych wobec policjantów - poinformował wówczas Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
Policja potwierdziła, że 17- i 19-latka tuż po zdarzeniu "uzyskały pomoc medyczną we własnym zakresie". Z relacji bliskich młodszej dziewczyny wynika, że gdy wysiadły z rozbitego radiowozu, jeden z policjantów miał do nich podejść, jakby chciał sprawdzić, czy nic im nie jest. Drugi miał natomiast krzyknąć do nich: "a teraz sp......ać!". Znajomi nastolatek zabrali je na teren OSP w Raszynie, gdzie mieści się także stacja pogotowia ratunkowego. Młodsza trafiła następnie do szpitala, gdzie stwierdzono u niej między innymi złamanie nosa oraz stłuczenie barku i żuchwy, po badaniach wypisano ją do domu.
Pierwsze decyzje komendanta
We wtorek rzecznik KSP poinformował, że "cały czas prowadzone są zaawansowane czynności dyscyplinarne w związku ze zdarzeniem w Dawidach Bankowych". - Analiza zgromadzonego materiału została przedstawiona Komendantowi Stołecznemu Policji, który wczoraj (w poniedziałek - red.) podjął decyzję o przejęciu postępowania dyscyplinarnego. Jednocześnie Komendant Stołeczny Policji zdecydował o zawieszeniu dowódcy patrolu - przekazał Sylwester Marczak.
Z kolei śledztwo zostało przejęte przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie. - Biorąc pod uwagę okoliczności związane z faktem, że policjanci ci podczas czynności służbowych mogli współpracować z Prokuraturą Rejonową w Pruszkowie, to dla zachowania bezstronności postępowanie zostało przejęte przez prokuraturę okręgową w Warszawie - wyjaśniała we wtorek rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz.
Prokuratura zleciła przesłuchanie świadków. Planuje też powołanie biegłego, który dokona oceny obrażeń odniesionych przez pokrzywdzoną.
Sprawą wypadku radiowozu zajął się też Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek.
Autorka/Autor: dg
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN