Jak przekazała Anna Kędzierzewska z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji do zdarzenia doszło około godziny 18.30. – Przy ulicy Wołoskiej doszło do kolizji trzech samochodów: volvo, toyoty i daewoo matiza. Gdy policjanci przyjechali na miejsce i rozliczali zdarzenie, kierujący matizem próbował odjechać z miejsca zdarzenia – relacjonowała.
Z jej relacji wynika, że policjanci szybko zareagowali i zajechali drogę kierowcy. – Ten nie patrząc jednak na polecenia, wciąż próbował się oddalić. Odjeżdżając, potrącił policjantkę. Wtedy drugi funkcjonariusz postanowił wykorzystać broń służbową i oddał kilka strzałów w kierunku odjeżdżającego kierowcy – mówiła Kędzierzawska.
Zapewniła jednak, że potrąconej policjantce nie stało się nic poważnego. – Kierowca matiza odjechał i w okolicy ulicy Miłobędzkiej odnaleźli porzucone auto. Nikogo nie było w środku – przekazała nasza rozmówczyni. I dodała: – W poszukiwaniach kierowcy bierze udział pies tropiący. O zdarzeniu została poinformowana prokuratura.
"Zataczali się po wyjściu z samochodu"
Więcej szczegółów w sprawie podał reporter tvnwarszawa.pl Lech Marcinczak. – Do kolizji doszło przy skrzyżowaniu Wołoskiej z Dąbrowskiego, która jest ulicą jednokierunkową. Toyota i volvo po zderzeniu zatrzymały się właśnie w tym miejscu, ale kierowca matiza uciekł – jechał Dąbrowskiego pod prąd, po około 100 metrach skręcił w prawo w jedną z małych, ślepych uliczek. Tam się zatrzymał – opowiadał.
Nasz reporter rozmawiał ze świadkiem zdarzenia: - Opowiadał, że widział, jak auto się zatrzymuje i jak oddalają się z niego ludzie. Mówił, że ewidentnie byli pijani, bo się zataczali. Potem podjechali policjanci, którzy po sprawdzeniu, że matiz jest pusty, wycofali się i pojechali w lewo w Dąbrowskiego do Wołoskiej, w kierunku tych osób poszkodowanych w kolizji.
Jak mówił Marcinczak, z dalszej relacji świadka wynika, że potem kierowca (i możliwe, że inni pasażerowie) wrócił do matiza i ruszył przed siebie – skręcił w Dąbrowskiego, w lewo, wprost na policjantów. – Potem odbił w lewo w kierunku ronda przy Racławickiej. Policjanci szybko go dogonili i wyglądało, że zajechali mu drogę. Wtedy doszło do potrącenia i strzałów. Po czasie na miejsce przyjechała karetka i ratownicy na noszach zabrali potrąconą funkcjonariuszkę do karetki - podsumował Marcinczak.
Zapytaliśmy Kędzierzawską o taką wersję wydarzeń. Policjantka nie potwierdziła ani nie zaprzeczyła. – Proszę traktować informacje, które podałam, jako wstępne ustalenia. Niewykluczone, że w toku dalszych ustaleń będziemy mieli dokładniejsze informacje co i o której godzinie, krok po kroku się stało – zaznaczyła.
Mężczyzna z raną postrzałową
Jak dowiedział się z kolei nasz reporter Mateusz Szmelter, około 20 minut po tym, jak policjanci znaleźli porzuconego matiza w okolicy Miłobędzkiej, na ulicę Siemieńskiego została wezwana karetka. Do osoby postrzelonej w plecy. - Faktycznie, pogotowie zabrało do jednego z warszawskich szpitali mężczyznę z raną postrzałową. Została mu udzielona pomoc medyczna, wymaga on opieki lekarskiej – potwierdziła Kędzierzawska.
Zaznaczyła jednak, że nie ma na razie możliwości zapytania mężczyzny o okoliczności powstania rany. - Nie wykluczamy jednak, że może to być mężczyzna, którego poszukujemy w związku ze zdarzeniem na ulicy Wołoskiej – zaznaczyła policjantka.
Jeszcze później rzecznik KSP Sylwester Marczak potwierdził, że w karoserii matiza ujawniono przestrzeliny oraz że dwie osoby - w tym postrzelony mężczyzna - są zatrzymane do tej sprawy.
Autorka/Autor: mp/r
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl