W sprawie pożaru centrum handlowego przy Marywilskiej 44 prokuratura bada wątek udziału zorganizowanej grupy przestępczej - ustalił dziennik "Rzeczpospolita".
Kilka dni temu informowaliśmy na tvnwarszawa.pl, że śledztwo w sprawie pożaru hali przy Marywilskiej przejęła Prokuratura Krajowa. Będzie je prowadzić mazowiecki wydział zamiejscowy, który zajmuje się najcięższymi przestępstwami. Śledczy zabezpieczyli już monitoring. Przesłuchano też świadków - strażaków, ochroniarzy obiektu oraz część poszkodowanych.
Udział zorganizowanej grupy przestępczej
"Rzeczpospolita" ustaliła, że zakres śledztwa zostanie rozszerzony. - Postępowanie będzie prowadzone również z artykułu 258 kodeksu karnego, który dotyczy udziału w zorganizowanej grupie przestępczej - przekazał dziennikowi prokurator Przemysław Nowak, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej.
Ponadto - jak podała poniedziałkowa "Rzeczpospolita" - biegły na zlecenie prokuratury będzie badał, dlaczego hala, mimo posiadania kurtyn przeciwpożarowych i systemu automatycznego powiadamiania straży, tak szybko i całkowicie spłonęła. Sprawdzana będzie też odpowiedzialność właściciela obiektu w zakresie przestrzegania przepisów przeciwpożarowych.
Pożar rozpoczął się w sektorze H, niedaleko ochrony
Cytowana przez "Rzeczpospolitą" prezes spółki Marywilska 44 Małgorzata Konarska wyjaśniła, że obiekt był podzielony na osiem stref przeciwpożarowych i wyposażony w 24 grodzie MERCOR. - Najemcy po zakończeniu pracy byli zobowiązani do uprzątnięcia ekspozycji towarów z ciągów komunikacyjnych do swoich lokali. Wynajmujący przeprowadzał codzienne kontrole w tym zakresie. Kontrole przeprowadzała ochrona oraz służby techniczne - przekazała. I zapewniła, że przez cały okres funkcjonowania hali prowadzone były wymagane przepisami kontrole, które nie wykazywały uchybień.
Dalej dziennik podała, że pożar rozpoczął się w sektorze H hali, w pobliżu biura ochrony obiektu. Kiedy wybuchł pożar, w hali pracowało aż sześciu pracowników ochrony, w tym jeden czynny zawodowy strażak. - Interesujące jest i to, że hala H była usytuowana od strony najmniej uczęszczanej, gdzie wokół nie ma prawie innej zabudowy, a niezauważone operowanie w nocy jest najłatwiejsze - stwierdził anonimowy rozmówca "Rzeczpospolitej".
Gazeta podkreśliła, że śledztwo otoczone jest największą tajemnicą, nieujawniane są nawet wyniki oględzin.
Premier Donald Tusk o wątku rosyjskim
W ubiegły wtorek premier Donald Tusk powiedział, że "mamy także dzisiaj prawo przypuszczać - to jest może złe słowo, ale sprawdzamy wątki - że służby rosyjskie miały coś wspólnego z głośnym pożarem na Marywilskiej i postępowanie w tej kwestii trwa".
Ogromna hala centrum handlowego przy Marywilskiej w Warszawie spłonęła 12 maja. W obiekcie znajdowało się ponad 1400 sklepów i punktów usługowych. Większość należała do przedstawicieli społeczności wietnamskiej, ale biznesy prowadzili tam także Polacy, Turcy czy Ukraińcy.
Nieudana próba podpalenia kolejnego obiektu?
Tymczasem w sobotę dziennikarze Radia ZET ujawnili, że w Warszawie doszło do jeszcze jednej próby podpalenia obiektu wielkopowierzchniowego. Do nieudanej akcji miało dojść ponad tydzień temu. Radio ZET podało, że służby weszły w posiadanie urządzeń zapalających, aktywowanych drogą radiową. Było ich osiem, ale tylko dwa zostały uruchomione. To nie wystarczyło, aby wzniecić pożar.
Jak twierdzi rozgłośnia, dzięki nagraniom z monitoringu udało zidentyfikować sprawców próby podpalenia. Dwóch zostało już zatrzymanych.
O potwierdzenie tych doniesień poprosiliśmy w weekend Komendę Główną Policji. "Na tym etapie sprawie nie służą żadne doniesienia medialne. Oczywiście rozumiem zainteresowanie tematem, niemniej koledzy i koleżanki realizujący w tej sprawie czynności potrzebują medialnej ciszy, by sprawa mogła mieć pozytywny finał. Na tym etapie nie możemy przekazać żadnych informacji" - odpowiedziała nam Katarzyna Nowak, rzeczniczka prasowa KGP.
Źródło: "Rzeczpospolita", Radio ZET, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN