Na stertę śmieci porzuconą przy ulicy Makowskiej natknęli się w środę patrolujący okolice strażnicy miejscy. "Po sprawdzeniu zawartości worków, okazało się, że wewnątrz znajdują się opakowania przesyłek, zaadresowane do jednej z firm zlokalizowanych na terenie Wawra. Strażnicy skojarzyli, że niedawno prowadzili pod tym adresem kontrolę. W jej następstwie, po uporządkowaniu terenu, właściciel firmy przygotował kilkadziesiąt worków, które miały trafić do Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych - PSZOK" - wyjaśnia w komunikacie referat prasowy stołecznej straży miejskiej.
Mandat dla pracowników firmy
Funkcjonariusze ponownie odwiedzili siedzibę firmy. Na miejscu nie było ani worków, ani właściciela. Ten, gdy odebrał telefon od strażników, był bardzo zaskoczony. Twierdził, że opakowania wciąż znajdują się na terenie zakładu.
"Okazało się, że niedźwiedzią przysługę wyświadczyło mu dwóch pracowników, którzy na własną rękę postanowili pozbyć się worków. Początkowo sprawcy wykroczenia zapierali się, że śmieci trafiły do PSZOKu, jednak kiedy zostali wezwani na miejsce nielegalnego śmietniska, wyznali prawdę. Strażnicy zobowiązali mężczyzn do uprzątnięcia zaśmieconego terenu. Po kilkunastu minutach worki zniknęły, a właściciel firmy zapewnił, że teraz na pewno trafią do PSZOK" - relacjonuje straż miejska.
Jak dodają funkcjonariusze, obaj pracownicy zostali ukarani mandatami.
Autorka/Autor: dg/b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż miejska w Warszawie