O śmierci Hanny Stadnik poinformował prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. "Do ostatnich dni pogodna, energiczna i niezwykle ciepła osoba" - wspomniał zmarłą prezydent. W Powstaniu Warszawskim "Hanka" była sanitariuszką, walczyła w pułku "Baszta" na Mokotowie.
"W wieku 91 lat zmarła Hanna Stadnik "Hanka". Uczestniczka Powstania Warszawskiego w pułku "Baszta", sanitariuszka, Bohaterka. A przy tym do ostatnich dni pogodna, energiczna i niezwykle ciepła osoba. Będzie nam Pani brakowało, Pani Hanno. Składam kondolencje rodzinie i bliskim" - napisał Trzaskowski na Twitterze.
"Ranny? To trzeba pomóc, nie można brać pod uwagę, że to jest wróg"
Hanna Stadnik wielokrotnie była gościem TVN24. Jeszcze w sierpniu wspominała w "Faktach po Faktach", jak pierwszego rannego kolegę opatrywały wraz z siostrą niedługo po godzinie "W". - Dzięki Bogu nie był bardzo ciężko ranny. Opatrzyłyśmy go i dalej trwała walka - powiedziała. - W pierwszych chwilach, dopóki nie było tego rannego, była szalona euforia. Była radość, że nareszcie widzimy biało-czerwone flagi, bo przecież całą okupację groziła kara śmierci, jak u kogoś znaleźli taką flagę - dodała.
Przyznała, że "po kilku dniach, kiedy zaczęli ginąć koledzy i koleżanki, to troszkę wtedy i nas strach ogarnął, co będzie dalej, ale trwaliśmy". - Każdy dzień następny był coraz gorszy. W ogóle nie było nocy. Nie odróżnialiśmy nocy od dnia, bo walki były i w nocy, i w dzień. Tylko żeśmy się zmieniali. Jedni troszeczkę odpoczywali - wspominała. - Jak chwilami sobie przypomnę, jak trzeba było chodzić w tym samym, co się wyszło z domu, to aż się nie chce wierzyć. Wtedy nie było czasu o tym myśleć. Dopiero teraz myślimy o tych sprawach, jak myśmy mogli to przetrwać - powiedziała uczestniczka Powstania Warszawskiego.
Mówiła o rannym Niemcu. - Też go normalnie opatrzyłyśmy i był z nami na punkcie - podkreśliła. - Jak nieraz jestem w jakiejś szkole i opowiadam, to dzieci mi zadają pytanie: jak pani mogła wroga, który do pani strzelał, później opatrzyć? No tak byłyśmy uczone po prostu, tak nam było powiedziane. Ranny? To trzeba pomóc, nie można brać pod uwagę, że to jest wróg. Ale dobro dobrem odpłaca. Myśmy go żywiły (...) i wpada kompania (Bronisława) Kaminskiego. Wpadli po to, żeby się wyżywać na Polakach. Chcieli gwałcić dziewczyny. Strasznie się zachowywali. I ten Niemiec nas uratował - opowiadała Hanna Stadnik.
Jak mówiła, ludzie na całym świecie są dobrzy i podli. - Zawsze trzeba być otwartym na to, żeby myśleć, że ten nawet wróg też będzie człowiekiem - dodała.
Z "Hanką" rozmawiała też Magda Łucyan reporterka "Faktów" TVN. ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ W TVN24
O Hannie Stadnik pisaliśmy pod koniec października po tym, jak pojawiła się - razem z Wandą Traczyk-Stawską - na jednym ze Strajków Kobiet. Apelowała wtedy do wszystkich kobiet protestujących przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego, któremu przewodniczy Julia Przyłębska, o walkę o swoje prawa. - Walczcie o to, bo bez walki się nic nie uda. Trzeba walczyć do zapadłego, bo wolności nie otrzymuje się raz na zawsze. Jest wolność wojenna, ale też człowiecza i jeśli młodzież jej nie będzie miała, to co to będzie za kraj? Szkoda takiego kraju - powiedziała.
Odznaczona za "wybitne zasługi poniesione w walce"
Hanna Stadnik urodziła się 23 lutego 1929 roku. - Urodziłam się w Warszawie, moi rodzice również się urodzili w Warszawie. Byli typowymi mieszczanami, ale była to rodzina patriotyczna, bo od maleńkich dzieci patriotyzmu, jak to mówią, uczyć w szkołach, to uważam, że nie, bo w rodzinie się powinno uczyć. Rodzice zawsze obchodzili wszystkie uroczystości, 3 Maja, Powstanie Listopadowe, Powstanie Styczniowe, 11 Listopada. Zawsze były z nami na ten temat rozmowy, a była nas trójka, miałam siostrę starszą i brata młodszego - mówiła w wywiadzie udzielonym Archiwum Historii Mówionej.
W czasie II wojny światowej walczyła w AK w 3 kompanii IV Rejon Obwód Mokotów. Pod dowództwem ppłk Eugeniusza Ajewskiego "Kotwa", a w Powstaniu Warszawskim pod dowództwem por. Witolda Janiszewskiego "Withala", gdzie po przeszkoleniu sanitarnym była sanitariuszką. Przenosiła "Biuletyn Informacyjny", meldunki i broń. Brała udział w walkach między innymi o więzienie w koszarach SS-Stauferkaserne przy Rakowieckiej. Po kapitulacji przeszła przez obozy w Pruszkowie i Skierniewicach.
W wywiadzie udzielonym Archiwum Historii Mówionej opowiadała o przygodach przy przenoszeniu "bibuły": - Raz szłam z siostrą, paczki niosłyśmy i na Żelaznej nad torami jest mostek i przechodząc po prostu wyleciały nam te paczki, rozsypały się. Co mamy robić? Żeśmy się zastanowiły, trzeba to zbierać, nie ma rady. Schyliłyśmy się z siostrą i słyszymy, że idą podkute buty, czyli tak zwana "sztrajfa" szła. Ale nic, przeszli koło nas, nie zwrócili na to uwagi. Myśmy zebrały i zaniosłyśmy to na punkt. Druga [przygoda] też była z bibułą, wtedy ze szkoły chyba wracałam i w książce miałam poprzekładaną bibułę. To była mniejsza ilość tego, już na konkretny adres, już komuś miałam to zanieść. Też właśnie była łapanka wtedy. Ja ze szkoły, z tornistrem, ale tej książki nie miałam w tornistrze, tylko jakoś w ręku ją trzymałam. Podszedł do mnie, po niemiecku pyta się, podaję mu swoją legitymację, że ze szkoły wracam, ale się zainteresował tą książką i przekartkował. Dzięki Bogu nic nie wyleciało, tak że też zostałam puszczona dalej, też się nic nie stało.
W 69. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, za "wybitne zasługi poniesione w walce z bronią w ręku o suwerenność i niepodległość Państwa Polskiego w latach 1939-1956" Hanna Stadnik została odznaczona przez prezydenta RP Krzyżem z Mieczami Orderu Krzyża Niepodległości. W 2015 roku została również odznaczona przez prezydenta Niemiec Joachima Gaucka Krzyżem Zasługi na Wstędze Orderu Zasługi Republiki Federalnej Niemiec.
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP