Zdarzenie miało miejsce 4 maja, kwadrans przed godziną 18. Do straży miejskiej zadzwonił kierowca autobusu, jadącego na Bródno. Zgłosił, że w pojeździe leży mężczyzna.
Leżał w autobusie, miał poranioną głowę, złamany nos
Mundurowi przyjechali na miejsce i weszli do autobusu przy stacji metra Bródno. Jak opisali, mężczyzna leżał na podwyższeniu z tyłu pojazdu, a jego głowa zwisała ze stopnia. Gdy jeden ze strażników pochylił się nad leżącym, zauważył, że ma on zakrwawioną całą twarz, rany na potylicy oraz złamany nos.
- Od rannego nie było czuć alkoholu. Pomogliśmy mu wyjść na przystanek i posadziliśmy na ławce. Tam dokonaliśmy oględzin głowy. Okazało się, że są na niej krwawiące rany i skrzepy krwi. Mężczyzna miał też złamany nos. Okazał się 47-letnim Ukraińcem. Był osłabiony. Przypuszczał, że obrażeń mógł doznać na budowie, lecz nie pamiętał dokładnie okoliczności ich powstania - powiedziała cytowana w komunikacie młodszy inspektor Karolina Tomaszewska, która wraz z młodszym inspektorem Mariuszem Wysokińskim zaopiekowała się poszkodowanym.
Nie chciał, by wzywać karetkę, bał się kosztów
Strażnicy miejscy podali, że mężczyzna z początku nie chciał, aby wzywali pogotowie, bojąc się kosztów opieki medycznej. Funkcjonariusze wyjaśnili mu jednak, że pomoc ta będzie bezpłatna.
W oczekiwaniu na przyjazd ratowników funkcjonariusze opatrzyli rany na głowie mężczyzny i zatamowali krwawienie. Zabezpieczyli też opuchnięte przedramię, które wyglądało na złamane.
Personel karetki stwierdził, że 47-latek wymaga pomocy szpitalnej. Ze względu na niejasne okoliczności powstania obrażeń mężczyzny strażnicy o sprawie powiadomili również policję.
Przeczytaj także: Zapalił się zaparkowany samochód, ogień objął też stojące obok auto
Autorka/Autor: mg/b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż Miejska Warszawa