Był śpiew ptaków, jest cisza. Była woda, jest bagno. I ryb jakby coraz mniej. Dzielnica za osiem milionów złotych uratowała kiedyś największe jezioro Warszawy. Ale teraz wody znów ubywa. - Wygląda, jakby ktoś odkręcił korek - alarmuje jedna z okolicznych mieszkanek.
Renata Markowska, miłośniczka ptaków, nad jezioro Zgorzała na Zielony Ursynów pojechała dwa tygodnie temu fotografować zwierzęta. Wróciła ze zdjęciami bagna.
- Ursynowska przyrodnicza perełka, ostoja i miejsce lęgowe tysięcy ptaków wodnych i nie tylko wodnych gatunków. Radość dla oka i serca, nadzieja, że jeszcze polska przyroda nie całkiem zginęła, chyba jedna z nielicznych udanych rewitalizacji kawałków ocalałej przed ludźmi natury, wysycha - napisała na jednym z portali społecznościowych.
A Zgorzała jeszcze kilkadziesiąt lat temu miało powierzchnię 20 hektarów i było większe od Jeziorka Czerniakowskiego, które ma powierzchnię 14 hektarów.
Co się stało?
Taki mamy klimat, że jest coraz bardziej sucho. A i prywatni właściciele (łącznie około 80 osób) o teren nie dbali. W bliskiej okolicy powstawały nowe osiedla i domy, a do jeziora sypał się piach i gruz z koparek i wywrotek. W końcu powstało nielegalne wysypisko śmieci.
W jeziorze wyrosły krzewy i samosiejki. Wody zostało akurat tyle, żeby te krzaki i chwasty rosły i kwitły. Jezioro zniknęło całkowicie i zaczęły się problemy okolicznych mieszkańców.
Zgorzała pełniło funkcje retencyjną. Kiedy zniknęło, deszczówka nie miała gdzie spływać, domy zaczęło podmywać. Urzędnicy zwrócili się więc do właścicieli, aby mogli poprawić sytuację Zgorzały.
Zgodzili się.
- W związku z tym, w latach 2012-2014 dzielnica podjęła się rekultywacji jeziora - przypomina Bartosz Dominiak, wiceburmistrz Ursynowa.
Po 2012 roku: Renesans za osiem milionów
Za 8 milionów złotych dzielnicy udało się sprawić, że woda do Zgorzały wróciła. Wycięto około 1,5 tysiąca drzew i krzewów, które "w jeziorze rosły", żeby zrobić miejsce dla wody. Ze Zgorzały wywieziono ponad 68 tysięcy metrów sześciennych ziemi. Wstawiono też urządzenia odpowiedzialne za filtrowanie wody, która wreszcie do gotowego już terenu zaczęła powoli spływać.
A razem z nią pojawiły się ptaki. Wrócili też wędkarze, a teren wokół stał się miejscem towarzyskich spotkań.
Prawdziwy renesans.
Marzena Zientara, okoliczna mieszkanka: - Przed rekultywacją jezioro było jednym, zarośniętym terenem. Wody nie widzieliśmy w ogóle. A po rewitalizacji? Efekt był super. Byliśmy dumni, że tutaj mieszkamy, że mamy takie jezioro.
Dlatego mieszkańcy "ze swojej kieszeni" postanowili dorzucić coś jeszcze. Dzięki budżetowi obywatelskiemu w okolicy pojawiły się: boisko, plac zabaw, trzy pomosty, ławki, siłownia pod chmurką, miejsce na ogniska.
- Co rok dokładaliśmy nowe pomysły. Wszystko wyniosło nas ponad trzy miliony złotych - opowiada Marzena Zientara.
W okolicę Zgorzały zaczęli też inwestować deweloperzy. Obok jeziora powstały wille - z plażą i widokiem na jezioro.
Rowerzysta, którego spotykamy kilka dni temu nad jeziorem: - Niedługo wille będą mogli budować w jeziorze.
Teraz: jezioro znów wysycha
Bo po siedmiu latach Zgorzała znów stało się tematem numer jeden wśród okolicznych mieszkańców. Wody znów zaczęło ubywać. Trzciny znów jest coraz więcej, a wody coraz mniej. Bagno przy brzegu z tygodnia na tydzień staje się większe. Ziemia na nim pęka, leżą tam spore małże.
- Żal patrzeć. Coraz to bardziej nie chce się tu przychodzić, bo serce boli. Od 2012 roku nie było takiego niskiego poziomu w jeziorze. Trzcina rozrosła się w gigantycznym tempie, zasłaniając całkowicie wyspę dla ptaków. Tutaj było mnóstwo ptaków, było je słychać. Teraz jest cisza. Spotykaliśmy przyrodników, z wielkimi aparatami, którzy czaili się na jakiś okaz - wspomina Zientara.
Ci wciąż co prawda nad Zgorzałę przyjeżdżają. Ale zdjęcia są już inne.
- Jezioro wysycha w dramatycznym tempie, praktycznie pozostała już niewielka część jego zasobów. Tam, gdzie jeszcze w ubiegłym roku była woda, dziś popękane klepisko. Co się dzieje z mieszkańcami jeziora? Część ryb i skorupiaków już zginęła. Co będzie z ptakami? Polecą? Ale dokąd? Przecież gdzie indziej dzieje się to samo - mówi Renata Markowska.
Co się stało tym razem?
Prawie to samo. Susza i właściciele.
- Największym problemem Jeziora Zgorzała są teraz niewielkie opady, zarówno letnie, jak i zimowe, które w niewystarczającym stopniu zasilają zbiornik w wodę. Jest to problem, który dotyka nie tylko to miejsce, ale negatywnie oddziałuje na stan przyrody w całej Warszawie - komentuje wiceburmistrz Dominiak.
Czy coś jednak da się zrobić? Cokolwiek?
- Zwrócimy się do Biura Ochrony Środowiska oraz Biura Ochrony Powietrza i Polityki Klimatycznej z prośbą o przeprowadzenie wspólnej analizy sytuacji jeziora Zgorzała. Celem takiej analizy byłoby określenie możliwych do podjęcia działań zarówno przez podmioty publiczne, jak i podmioty prywatne - właścicieli jeziora, na których ciąży obowiązek utrzymywania tego obszaru w należytym stanie.
Chciałam zapytać przedstawiciela wszystkich właścicieli, czy planują uczestniczyć w dbaniu o jeziorko. Niestety nie chciał ze mną rozmawiać.
Odkręcony korek
Marzena Zientara: - W tym momencie to wygląda, jakby ktoś odkręcił korek i ten korek zaczął nagle przeciekać. I ta woda uchodzi. Z dnia na dzień. Nieważne, czy deszcz pada czy nie pada, wody nie ma. W tej płytkiej wodzie musi być głębszy problem.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Marzena Zientara, Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl