W jego stanikach kobiety podbijały świat

fot. Laboratorium Dramatu
fot. Laboratorium Dramatu
Źródło: | tvn24.pl, PAP, Reuters, BBC
Każda szanująca się żona partyjnego dygnitarza, aktorka czy popularna dziwka chciała mieć stanik od niego. Krawiec ten potrafił skroić każdy rodzaj damskiej bielizny okalającej piersi - wiązane z przodu, z tyłu, gorsety. Teatr Laboratorium Dramatu proponuje sentymentalną opowieść o fikcyjnym krawcu Cukierze, przez którego wrażliwe dłonie przechodziły piersi kobiet zwykłych, ulicznych i tych podziwianych na salonach PRL.

Za minionego systemu w zakładzie krawieckim rodziny Cukierów żyło się na wysokich obrotach. Zakład tętnił życiem. Przez przebieralnię pracowni przewijały się żony partyjnych dygnitarzy, aktorki, dziwki. W zakładzie czuć było powiew wielkiego świata. Czasy lepsze, które nadeszły potem, dla zakładu okazały się najgorsze z możliwych. Masowa produkcja, głównie znienawidzony przez Cukierów import z Chin, zdegradowała krawca, w którego wrażliwych dłoniach krył się sekret mistrzowskich staników.

W czasach wojującego kapitalizmu musi zadowolić się poprawkami krawieckimi. Próbuje jeszcze w rozpaczy wysyłać swoją siostrę do hipermarketu, by ta sabotowała sprzedaż biustonoszy z Chin, nożykiem psując kolejne partie staników. Taniego produktu powstrzymać jednak nie są w stanie i rzemieślnicza produkcja staników schodzi na margines. Cukierom pozostaje życie wspomnieniami.

W jego stanikach kobiety podbijały świat

Klimat odrzucenia zamiast opowieści o pasji

Opowieść o zakładzie Cukierów rozwija się w towarzystwie kilku innych wątków opowiadających o ludziach "przegranych". To niewidoma oferująca usługi przewozu koleją za pół darmo, bo przewodnik niewidomego płaci grosze za przejazd, to mężczyzna z ulicy zbierający puszki, któremu żona nie pozwala widywać się z dziećmi, a który marzy o biznesie recyklingowym i renowacji staroci, wreszcie pracownica ochrony z hipermarketu, która ma dość oglądania klientów bezczelnie podgryzających batony na oczach kamer przemysłowych.

Spektakl jest odpowiedzią na modę na klimat retro w Warszawie, na niszowe, wymierające produkty, usługi i ludzi zapomnianych, a pamiętających "stare, dobre czasy". Tekst sztuki jednak posiada poważną wadę. Sztuka koncentruje się na narzekaniu na nowe czasy, mało w nim realnego retro, smaczków, klimatu. Sam spektakl tylko zaczyna się obiecująco. W przedstawienie publiczność wprowadza stara melodia, jaką można było z pewnością usłyszeć dziesiątki lat temu w kawiarniach i na dancingach. Jedynym jednak rekwizytem wskazującym na życie przeszłością jest stary fotel. To jednak nikła pożywka dla wyobraźni, by móc sobie dopowiedzieć resztę obrazów z przeszłości.

Wątkiem, który ma przywołać nastrój minionej epoki zza "żelaznej kurtyny", jest wplątanie opowieści o Łajce, radzieckim psie, który podbił kosmos. Ciągle przywoływana historia Łajki jednak nijak ma się do opowieści o zakładzie krawieckim. Jest oczywiście rodzajem anegdoty, którym żyli kiedyś bohaterowie. Jest to jednak wątek równoległy, odstający od przedstawienia, w żaden sposób nieumotywowany.

Przykuwają uwagę sceny, kiedy krawiec Cukier popada w zamyślenie i snuje opowieść o swojej pracy, kiedy przegląda kolekcję staników, opowiadając o każdym z nich oraz o typach kobiet, które przychodziły do jego warsztatu. Gorzej wypadają te sceny, kiedy wypływają pozostali drugoplanowi bohaterowie. Ich obecność drażni, bo chcielibyśmy słuchać dłużej o prawdziwej pasji, bo przedstawienie ma sens, gdy opowiada o prawdziwej namiętności do szycia staników i tym samym do kobiet.

Metalowa pseudonowoczesność zamiast retrowarsztatu

Niezadowalająca jest scenografia. Metalowa konstrukcja złożona z wielu ustawionych na różnych poziomach platform razi chaosem już na początku, jeszcze zanim zacznie się spektakl. Ta konstrukcja pochłania ławkę w parku, którą zajmuje zazwyczaj niewidoma kobieta, pracownię Cukiera, ulicę i zaplecze hipermarketu. Niestety, prócz wspomnianych - fotela i staników, nic nie wskazuje na przestrzeń, która zatrzymała się w czasie. Wszechobecny na scenie metal ani nie jest podkreśleniem nowoczesności, w której bohaterowie czuliby się obco, ani starzyzny chrzęszczącego odchodzącego świata.

Klimat retro przechodzi w wojujący antykapitalizm podkreślony na koniec wiecem na wzór tych, z czasów wojującego socjalizmu. Z tego wiecu zionie smutek ludzi przegranych, których historia nas jednak nie interesuje, bo najzwyczajniej interesująca nie jest. Interesująca postać krawca Cukiera w zupełności mogłaby wypełnić całą przestrzeń spektaklu bez konieczności mnożenia pobocznych historii bez znaczenia.

prapremiera 16 lipca 2010, na podstawie sztuki Zyty RudzkiejReżyseria: Gabriel Gietzky, Scenografia: Maria Kanigowska, Obsada: Dawid Cukier - Janusz Nowicki, Mira - Krystyna Tkacz, Ślepa - Anna Kadulska, Baba Kapo -Anna Moskal, Uliczny - Robert Koszucki, Opiekun Łajki - Stanisław Brudny

Marek Władyka

Czytaj także: