Nie wszyscy miło wspominają imprezę podczas otwarcia mostu Marii Skłodowskiej-Curie. Część osób, które wybrały się w sobotę na nową przeprawę narzeka na fatalną organizację. - Spędziliśmy ponad dwie godziny bez szansy na wydostanie się z tłumu – pisze na forum tvnwarszawa.pl jeden z internautów.
Po godz. 17.00 organizatorzy imprezy zamknęli wejścia na most, żeby przygotować akcję powitanie sąsiada. Z dwóch stron przeprawy wyruszyły grupy mieszkańców stolicy, by spotkać się na samym środku.
"Ludzie napierali z lewej i prawej strony. Gdy doszli do środka nie było możliwości powrotu. Spędziliśmy ponad dwie godziny bez szansy na wydostanie się z tłumu. Pani Młynarska na rozpaczliwe prośby krzyczących ludzi, zgniecionych w tłumie ("chcemy przejść") odpowiedziała ,że możemy krzyczeć i tak nie przerwą zaplanowanej imprezy. Organizatorzy zignorowali zagrożenie , a sztuczny tłok i show na siłę były ważniejszy niż bezpieczeństwo osób zgniecionych jak sardynki" – opisuje na naszym forum internauta.
"Zwarcie wielkiego tłumu"
Także Wojciech zwraca uwagę, że zamknięcie mostu na kilkadziesiąt minut odcięło wielu spacerującym możliwość powrotu na swoją stronę rzeki.
"Otwarcie go tuż po godz. 18 spowodowało zwarcie wielkiego tłumu zdążającego w dwóch przeciwnych kierunkach, zmagającego się wzajemnie w bezsilnej próbie przejścia na drugą stronę. Rowerzyści i piesi zostali uwięzieni na wąskiej przestrzeni mostu. Nigdzie policji, ochrony, kogokolwiek, do kogo można by się zwrócić o pomoc. Zapadająca ciemność. Tymczasem na scenie wesoła fiesta, mająca za nic to, co rozgrywa się o kilkanaście, kilkadziesiąt i kilkaset metrów dalej. I tak kilka godzin" - relacjonuje Wojciech.
Wzajemne pretensje
Policja informuje, że podczas imprezy nie doszło do żadnego niebezpiecznego incydentu. Ale przyznaje, że także otrzymała uwagi dotyczące organizacji uroczystości. - Głównie to były pretensji pieszych do rowerzystów i rowerzystów do pieszych - informuje Jarosław Sawicki z komendy stołecznej.
par
Źródło zdjęcia głównego: PAP /Jacek Turczyk