Słaba gra, wielki sukces. Legia w Lidze Mistrzów

Piłkarze Legii szybko doprowadzili do tego, że rewanżu z irlandzkimi półamatorami nie można było oglądać w spokoju. Goście z Dundalk w hrabstwie Louth wbili w Warszawie gola i dzielnie walczyli o drugiego. Już w doliczonym czasie gry wyrównał Michał Kucharczyk i mistrz Polski wdarł się do Ligi Mistrzów.

21 lat temu w LM grała Legia. 20 - Widzew. Potem elita była dla polskich klubów niedostępna. Do wtorku, 23 sierpnia 2016 roku.

Legia gra słabo, Legia zawodzi. Z Pucharu Polski odpadła w 1/16 finału. W ostatnim ligowym spotkaniu - z Arką Gdynia - trener Besnik Hasi posłał do boju rezerwy, bo graczy podstawowych oszczędzał na rewanż z Dundalk. Skończyło się blamażem, czyli porażką 1:3.

Chaos, brak okazji, niepokój

W losowaniu LM miała szczęście. Jak inaczej określić to, że trafiła na najniżej sklasyfikowany w rankingu UEFA klub z tych, które dotarły do czwartej, ostatniej rundy kwalifikacji. Ale szczęściu trzeba było pomóc.

Legioniści pomogli. Sytuacja przed rewanżem była bajeczna, wygrana 2:0 z Dublina - gdzie rozgrywano pierwszy mecz - dawała duży komfort. - Jeżeli pokażemy podobną determinację jak w Dublinie, wygramy i awansujemy - ocenił Hasi.

Jego gracze we wtorek atakowali, ale chaotycznie. Nieskutecznie. Do kontry ruszyli Michał Kucharczyk i Nemanja Nikolić. Ten pierwszy źle podał, ten drugi nawet nie zbliżył się do piłki. Tylko się przebiegli.

W 19. minucie goście mieli aut. Była wrzutka w pole karne, było odegranie główką i potężne uderzenie z woleja, z 12 metrów - Roberta Bensona. Gdzie pochowali się obrońcy? Arkadiusz Malarz nie miał szans, wina na pewno nie spada na niego.

I zrobiło się nerwowo.

Nikolić nie istniał Irlandczycy dosyć swobodnie wymieniali podania na połowie Legii, na szczęście absolutnie nic z tego nie wynikało. Po drugiej stronie boiska Steeven Langil uciekł prawą stroną. Co z tego? To nie było ani dośrodkowanie, ani strzał.

Legia nie miała do przerwy żadnej poważnej okazji do strzelenia gola. Nikolić nie istniał. Kibice gwizdali, kiedy piłkarze schodzili do szatni.

Awans wciąż był na wyciągniecie ręki, ale po tych 45 minutach stało się jasne, że granica między ogromnym sukcesem a kompromitacją jest cienka. Legia musiała zagrać lepiej. Musiała zdobyć bramkę. Tylko jak to zrobić, skoro rywale bronili agresywnie i dokładnie, a do tego byli szybsi.

Gorzej, że robili się coraz groźniejsi w ataku. Nie stracili sił, wciąż dążyli do wyrównania rywalizacji. Odrobili lekcję. Nie tak ten pojedynek miał wyglądać.

Czerwona dla Hlouska

W minucie 67. Adam Hlousek przytrzymał rywala. I wpakował Legię w jeszcze gorsze tarapaty, bo zobaczył drugą żółtą kartkę. Po chwili Danne Massey brutalnie sfaulował Guilherme, ukarany przez sędziego nie został.

Za Nikolicia wszedł Bartosz Bereszyński. I po indywidualnej akcji zagroził Gary'emu Rogersowi. Nerwy osiągały coraz wyższy poziom. Sędzia popełnił błąd, Kucharczyk nie był na spalonym.

Na dwie minuty przed końcem huknął Guilherme, Rogers jakoś tę bombę obronił. Już w doliczonym czasie Kucharczyk popędził do kontry i wreszcie pokonał bramkarza Dundalk.

Stawką awansu - oprócz chwały i sławy - było 14 milionów euro. Dwa za przejście kwalifikacji, 12 za udział w fazie grupowej LM. Mistrz Polski cel osiągnął.

V runda eliminacji

LM: Legia Warszawa - Dundalk FC 1:1 (0:1). Michał Kucharczyk (92.) - Robert Benson (19.). Pierwszy mecz 2:0, awans Legii.

CZYTAJ RÓWNIEŻ NA SPORT.TVN24.PL

Tak kibice cieszyli się po zdobyciu mistrzostwa:

Kibice wyszli na ulice

rk

Czytaj także: