Rzucali w tęczę jajami. Protest na placu Zbawiciela

Zamieszanie na placu Zbawiciela
Źródło: Artur Węgrzynowicz /tvnwarszawa.pl
Około 200 osób protestowało 1 maja przed dopiero co odbudowaną tęczą na placu Zbawiciela. - W kierunku instalacji poleciały jajka - relacjonował reporter tvnwarszawa.pl Artur Węgrzynowicz.

Około 1.5 godziny trwał protest osób związanych ze środowiskiem narodowców pod tęczą. Przemawiali m.in. obrońcy praw ojców, przedstawiciele środowisk patriotycznych i obrońcy życia. Manifestującym rozdawano jajka i zachęcano do rzucania w instalację.

Jajkami w instalację

Pomimo wcześniejszych zapewnień obecnego na miejscu lidera Ruchu Narodowego, że organizacja jest "zwolennikiem działania w granicach prawa", tęczę próbowano obrzucić jajami. - W Europie trwa lewacka rewolucja. Dziś robimy naszą rewolucję - narodową, chrześcijańską - powiedział Robert Winnicki, jeden z liderów ruchu Narodowego. I ogłosił... konkurs rzucania jajkiem w tęczę.

- Żadne z jajek nie doleciało do tęczy - mówi Mariusz Mrozek, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. - Trzy osoby zostały wylegitymowane i ukarane mandatem karnym za zaśmiecanie – informuje.

Policja od początku manifestacji była na miejscu, więc interweniowała błyskawicznie. - W alei Wyzwolenia stoją oddziały prewencji w pełnym rynsztunku – relacjonował Węgrzynowicz. - Dojeżdżają kolejne radiowozy - mówił w trakcie protestu.

Tęcza manifestacja

"Mamy do tego prawo"

Po rozpoczęciu manifestacji na chwilę uruchomiono zraszacze, które chronią tęczę przed podpaleniem. - Sądzę, że spłonie, ale na pewno nie będzie to w dniu dzisiejszym - powiedział jeden z organizatorów demonstracji, Rafał Mossakowski z Centrum Edukacyjnego Powiśle.

Jeden z liderów Ruchu Narodowego, Krzysztof Bosak podkreślił, że zgromadzenia pod instalacją stały się tradycją tego środowiska. - Mamy oprawo tutaj przychodzić, mamy prawo występować przeciwko tęczy, mamy prawo rozwieszać nasze prowokacyjne plakaciki. Będziemy to robić tak długo, dopóki wygaśnie umowa i tęcza zostanie rozmontowana, albo dopóki nie zmienią się władze w Warszawie i te ją zdemontują - mówił. Powiedział też, że jest nieestetyczna i stanęła na placu jako instalacja tymczasowa. Podkreślał, że jej odbudowa wymagała zamontowania monitoringu, zraszaczy, zapewnienia ochrony i asysty policji dla czwartkowej demonstracji. Wskazywał, że płacą na to podatnicy.

Do zgromadzonych przemawiał także ks. Stanisław Małkowski, kapelan Solidarności. - Widzę tutaj niezłomnych niepodległych rycerzy Polski wolnej i sprawiedliwej - mówił do tłumu i apelował o obronę wartości katolickich.

Uczestnicy demonstracji skandowali m.in.: "Nie chcemy tęczy w Warszawie", "Homo-tęcza - znak zboczeńca", "Tu jest Polska nie Bruksela, tu się zboczeń nie popiera". Mieli również transparenty z hasłami: "Genderzym - groźna choroba XXI wieku. On i ona od poczęcia", "Sodomicka tęcza za pieniądze podatników to trafny symbol UE. Niskie podatki zamiast sztuki nowoczesnej".

Na Placu Zbawiciela zebrało się około 200 osób

Tęcza jak pochodnia

Tęcza na placu Zbawiciela była wielokrotnie palona i niszczona. Po raz pierwszy płonęła 13 października 2012 roku, po raz drugi niedługo później - w sylwestrową noc 2012/13r. W 2013 roku podpalono ją dwukrotnie - doszczętnie spłonęła w dniu Święta Niepodległości.

Zgodnie z zapewnieniami prezydent Warszawy tyle razy, ile tęcza zostanie zniszczona - ratusz podejmie się jej odbudowania. Kwiaty przygotowane do jej odbudowania zrobili wolontariusze na warsztatach w Instytucie Adama Mickiewicza. Autorka instalacji poinformowała natomiast, że podjęła się odbudowy instalacji po raz ostatni. Pytaliśmy warszawiaków, ile ich zdaniem słynna tęcza przetrwa. Większość z nich była zdania, że tęcza zniknie z mapy Warszawy równie szybko, jak się pojawiła.

kś/PAP/ec

Tęczę na Placu Zbawiciela obrzucili jajami

Czytaj także: