Czy policjant, który zastrzelił się w mieszkaniu przy Jagiellońskiej, miał też rany kłute na plecach? Warszawska prokuratura nie potwierdza tej informacji.
Po sekcji zwłok Arkadiusza M. ujawniono wstępnie, że jego śmierć nastąpiła w wyniku postrzału w głowę. - Jak wynika z nieoficjalnych informacji policjant miał również rany kłute na plecach - dowiedziała się przed południem reporterka TVN24 Agnieszka Czajkowska.
Na początku, prokuratura nie potwierdzała, ani nie zaprzeczała tym doniesieniom.
Później jednak, oficjalnie zdementowała podaną informację. - Na ciele policjanta nie stwierdzono ran kłutych - powiedziała Renata Mazur, rzeczniczka prasowa prokuratury okręgowej Warszawa-Praga.
Na pytanie, czy rany stwierdzono w innych częściach ciała prokurator odpowiedziała. - Nic więcej nie możemy powiedzieć. Czynności trwają. Rana postrzałowa głowy była przyczyną śmierci policjanta - powiedziała Mazur.
Targnął się na swoje życie
Tragedia na policyjnym osiedlu przy ulicy Jagiellońskiej rozegrała się w poniedziałek. W jednym z mieszkań doszło do awantury między policjantem a jego żoną. Arkadiusz M. chwycił nóż i zadał kilka ciosów kobiecie. Po awanturze ranna wybiegła na klatkę i poprosiła o pomoc sąsiadów. Ci wezwali pogotowie ratunkowe. Żona policjanta trafiła do Szpitala Praskiego, gdzie przeszła operację.
Przez kilka godzin policyjni negocjatorzy próbowali nawiązać kontakt z mężczyzną przebywającym w mieszkaniu. Ten nie odpowiadał. Gdy antyterroryści wkroczyli do lokalu, okazało się, że policjant nie żyje. Ze wstępnych ustaleń wynika, że zgon nastąpił niedługo po awanturze. Napastnik miał targnąć się na swoje życie.
W czwartek prokurator przesłuchał żonę policjanta. Jednak nie zgodzono się na ujawnienie treści jej zeznań.
Kilkanaście lat w policji
Arkadiusz M. był funkcjonariuszem Komendy Stołecznej Policji. Od kilkunastu lat pracował w wydziale kryminalnym. Wcześniej był funkcjonariuszem jednej z rejonowych komend. Miał dwójkę dzieci w wieku szkolnym.
bf//ec
Zdjęcia z Błękitnego24
Akcja policji przy Jagiellońskiej