Gdy poprosiłem, byśmy o Warszawie porozmawiali w miejscu dla niego szczególnym, bez zastanowienia rzucił: „Chomiczówka. Boisko przy Conrada 5".
Na miejsce podjechał skuterem, któremu poświęcił na „CSŻ" jedną z piosenek. Zeskakując z maszyny zażartował „To co? wyciągaj browary!". Jego drugi pseudonim artystyczny to przecież DJ Alcoholique. Jarek Polak, zanim dorobił się pseudonimów i wydał dwie solowe płyty, długie lata grał na perkusji w zespole T-Love. Jak zapewnia, po dziś dzień sprawia mu to ogromną frajdę. W gąszczu obowiązków związanych z promocją solowej płyty i prób z zespołem T-Love zgodził się spotkać ze mną, by na ławeczce przed dawną szkołą podstawową numer 106 na Chomiczówce opowiedzieć mi o Warszawie, „Cyfrowym Stylu Życia", braku natchnienia, skuterach i jego pierwszej piosence, którą zaśpiewał ponad 10 lat temu.
Bartosz Andrejuk: Kiedy wracam na Grochów, gdzie się wychowałem, czuję się jak Guliwer w kraju Liliputów. A jak jest z Tobą i z Chomiczówką?
Sidney Polak: Ze mną jest podobnie. Bardzo fajne porównanie. Też się czuję jak Guliwer. Jestem dużo większy, a wszystko dokoła wydaje się dużo mniejsze. Drzewa urosły, Chomiczówka wyporządniała. Cała ta polana tu była kiedyś dzikim polem. Były na niej pozostałości po starych piwnicach. Potem je zasypali. Pamiętam drzewa pogięte od wichury w 1979 roku. Był taki wiatr, że bloki się ruszały i wszyscy się bali, że się domy zawalą.
BA: Napisałeś o Chomiczówce całą piosenkę. Może zapytam Cię o poszczególne wersy – „roztrzaskany szybowiec na bloku", to prawda?
SP: W ten blok naprzeciwko nas chyba w roku 1977 wbił się szybowiec. Ja tego nie widziałem, ale słyszałem tę historię, zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
BA: „Samobójczy skok zakochanej pary"?
SP: Sama prawda. Chłopak i dziewczyna z podstawówki nr 106. Dziewczyna z 6 klasy miała chłopaka w 8, albo odwrotnie, dokładnie nie pamiętam. Ona zaszła w ciążę. Wieść gminna niosła, że rodzice nie pozwolili im być razem i kazali jej zrobić aborcję. Po rozmowie ze swoimi rodzicami, wymknęli się z domu, weszli na dach i skoczyli.
BA: „Religia w baraku na tyłach kościoła"?
SP: Teraz stoi tu juz nowy kościół. A ten barak obok to stary, który pełnił rolę kościoła, gdy ten jeszcze się budował. Za nim były jeszcze inne mniejsze baraki w których odbywały się lekcje. Religii wtedy w szkołach przecież nie było.
BA: „Pierwsza motorynka sztuka nówka"?
SP: Ja akurat nie miałem motorynki. Pierwszą na osiedlu miał kolega i żeśmy jej intensywnie zazdrościli. To był szpan. Takie czasy. Miedzy piaskownicą, a ulicą się jeździło. Polecam jednoślady.
BA: No właśnie, na ostatniej płycie nagrałeś całą piosenkę o swoim skuterze?
SP: Klimat się ociepla, a Warszawa się korkuje. Czasami dostaję szewskiej pasji jadąc mostem Grota o godzinie 18 na Tarchomin. Skuter to jest łączenie przyjemnego z pożytecznym. Jednoślad to świetna przygoda, która pasuje do mojego charakteru, może nawet do kryzysu wieku średniego. Tego nie wiem. Bez wątpienia to jest jednak oszczędność czasu.
BA: Jak wygląda twój warszawski szlak?
SP: Dziś to ul. Modlińska, kominy elektrowni na Żeraniu, most Grota i później Wisłostradą do centrum. Opisuję to w piosence „To był dzień w Warszawie".
BA: A kiedyś?
SP: Przez wiele lat mój szlak to było Stare Miasto, powrót piechotą na Żoliborz brzegiem Wisły przez Cytadelę. Taki szlak wieczorny. Kiedyś jeszcze to było centrum – plac Wilsona – Chomiczówka. Autobus 116 albo dawna Jotka, czyli dziś 520.
BA: Miałem ostatnio taka wizję: Sidney Polak zostaje prezydentem Warszawy. Co byś zrobił, by to miasto odzyskało tożsamość i stało się fajniejsze?
SP: Zalegalizowałbym marihuanę, zbudował tu coffee shopy. Amsterdam bym tu zrobił. Nie no żartuję. Tak poważnie mówiąc, to strasznie ciężka sprawa. Warszawa jest miastem zbudowanym na nowo przez komunistów. Niestety jest brzydka. Przetoczyła się przez nią wojna. Berlin sobie poradził, bo jest zamożniejszy. Wpompowują w miasto gigantyczne ilości pieniędzy. Mają mnóstwo projektów architektonicznych z ogromnym rozmachem. Tutaj mamy problem z linią metra i mostem przez Wisłę, która przecież nie jest mega szeroka. Wybudować most przez Tag w Lizbonie to może być problem. A Wisła? Bez przesady. To jest straszny obciach, że mostów mamy tak mało.
BA: Z mostami idzie nam ciężko, z metrem też. To co zrobić by miasto się wyróżniało?
SP: Wydaje mi się, że brakuje takich momentów wykręconych, rzeźb wyrastających nagle z chodników w dziwnych miejscach. Jeśli nie ma w Warszawie pieniędzy na infrastrukturalne zmiany to chociaż powinno być więcej odjazdu artystycznego, więcej miejsc kreowanych przez twórców. Kiedyś spytałem takiego Anglika, który współpracował z T-Love, co myśli o Warszawie? Powiedział, porównując Warszawę do warunków angielskich: „It's a small industrial city". Czyli pewnie mu się skojarzyło z jakimś Leeds, albo Glasgow.
BA: Dosyć ponura wizja.
SP: Z drugiej jednak strony centrum się zmienia na lepsze. Lubię bardzo patrzeć na Warszawę w nocy. Ostatnio byłem na dachu wieżowca przy rondzie ONZ i widziałem Warszawę z nowego miejsca. Robiła strasznie fajne wrażenie.
BA: W swojej nowej piosence Grabaż śpiewa „Żyję w kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w chuja". Ty byś tak zaśpiewał o Warszawie?
SP: Nie, nie zaśpiewałbym tak. Znam tę piosenkę. W ustach Grabaża bardzo fajnie to brzmi. Krzysiek to świetny poeta, uwielbiam go, szanuję, inspiruje mnie nawet czasami. Natomiast ja bym tak nie zaśpiewał. Chociaż to prawda.
BA: A pamiętasz rok 1997? Wychodzi płyta „Chłopaki nie płaczą" T-Love. Pierwsza piosenka na tej płycie. To były Twoje pierwsze kroki w roli wokalisty?
SP: Tak, to ja skomponowałem i zaśpiewałem „To nie to". Na gitarze znałem wtedy tylko jeden chwyt E dur, który bez poprzeczki, czyli bez baru, przesuwałem wzdłuż gryfu. Tak powstał riff do piosenki, refren jest bardziej westernowy, klasyczny, w stylu „Desire" U2. „To nie to" nagrałem, gdy mieszkałem na ulicy Wspólnej. Muńkowi się spodobało i wziął ją na płytę. Spędzałem wolny czas na graniu. Uwielbiam to. A łączenie tego z nagrywaniem demówek, zawsze mnie kręciło. Nagrywałem wtedy mnóstwo rzeczy, które nie pasowały do T-Love, były lekkimi śmieciami. Natomiast „To nie to" po wygładzeniu, zagraniu przez profesjonalnych muzyków, wyszła jak wyszła. Nie jest to wybitna piosenka, ale wesołkowata. W klimacie, jaki ja miałem w głowie 10 lat temu. Wtedy zresztą moja ówczesna dziewczyna miała do mnie pretensje o tekst tej piosenki. Nagrywałem ją w kuchni, czteroślad położony był na lodówce, czy nawet na pralce. Ona miała do mnie pretensje, że śpiewam „bo to nie to, nudna kobieta obok ciebie ciągle gada i gada". Mówiłem jej, że to nie chodzi o nią, że to fikcja literacka. (śmiech)
BA: Wtedy śpiewałeś „To nie to", dziś „a jednak coś w środku miażdży mnie". W przesłaniu nawet trochę podobne...
SP: Ja po prostu staram się pisać fajne piosenki. Inspiruje mnie najbardziej muzyka, którą słyszę, pisząc teksty. Kiedy słyszę nostalgie, melancholie, czy rodzaj muzycznego smutku, staram się przełożyć to na słowa. Muzyka musi wzmacniać tekst. „Deszcz" stoi jedną nogą w smutku, nostalgii, a drugą na gruncie, który jest całkiem ok. To jest nieobce ludziom uczucie. Na pierwszy rzut oka wszystko działa, układa się, ale kiedy uważniej spojrzymy, to coś jest nie tak. Chcielibyśmy coś zmienić, jednak życie ucieka i nie ma właściwie czasu na te zmiany.
BA: Po pierwszej solowej płycie miałem wrażenie, że niektórzy przylepili ci łatkę muzycznego lekkoducha-pijaczka. Chyba nie bardzo Ci to pasowało?
SP: Ludzie mogą sobie szufladkować jak chcą. Pierwsza płyta niosła po prostu pozytywne przesłanie. Nie widzę zresztą znaczącego dysonansu miedzy pierwszą, a drugą płytą. Poza tym, że druga jest lepiej zaśpiewana i lepiej zrealizowana, to nie widzę znaczącej zmiany stylu.
BA: Na „Cyfrowym Stylu Życia" wydaje mi się, że ważniejsze są teksty?
SP: Nie wiem. Ktoś mnie kiedyś nazwał reporterem. Piszę reportaże ze swojego życia. Mam wiele pomysłów lekko dziennikarskich. Dokonuję bardzo prostych i niewydumanych obserwacji. W tym szukam znamion poetyckości. Prosty przykład, piosenka „Natalia" o pierwszym dniu w pracy. Dziewczyna tam idzie i co się dzieje? „dali jej biurko, fax i telefon". To są zwykłe obserwacje. Czy to jest poetyckie? Jeżeli to sfilmujemy w klimacie filmu „Amelia", to możemy wyciągnąć z tego poezję. Jeżeli zrobimy brudny offowy reportaż, to nie będzie w tym poezji. W każdej codziennej sytuacji, przy znalezieniu dobrego klucza, można poezję dnia codziennego zauważyć.
BA: Drugą płytę nagrałeś po 5 latach od debiutu. Długo Ci pisanie szło..
prawoSP: Druga płytę nagrać było mi o wiele trudniej. Jak piszesz teksty na pierwszą to masz nieograniczone możliwości. Możesz sobie wybrać o czym chcesz śpiewać, masz czysty zeszyt i go zapisujesz. Możesz się odnieść do każdej sytuacji, bagaż doświadczenia jest spory, mnóstwo historii, mnóstwo uczuć, które mogą być pretekstem. Wybierasz najlepsze z całego życia i robisz pierwszą płytę. Po pierwszej płycie zaczynasz ją promować, jeździć z koncertami, scalać zespół. Bardzo szybko się okazało, że potrzebna jest druga płyta. A mi pisanie nie przychodzi tak szybko, by w miesiąc napisać 14 piosenek. Długo też nie mogłem się skupić tylko na płycie. Nie umiałem też znaleźć klucza do niej. Błądziłem, pisałem, kasowałem, miotałem się. Płyta mi się nie do końca układała. Dopiero po pewnym czasie wyklarowała się lista piosenek, która jest całościową wypowiedzią o tym, co mi się zrodziło w głowie przez te 4 czy 5 lat. Opowiadam już tylko o tych ostatnich latach. Syndrom drugiej płyty na tym polega. Przy pierwszej pracuje się z wiarą, że płyta zwyczajnie wyjdzie. Drugą płytą już trzeba potwierdzić, że się umie pisać piosenki, a pierwsza nie wyszła przypadkiem.
Rozmawiał Bartosz Andrejuk,Autor wywiadu jest dziennikarzem Rytmu Miasta, TVN Warszawa
Źródło zdjęcia głównego: | MSW