2 mln 300 tys. złotych - za takie pieniądze w polskich realiach można kupić klasowego gracza. Podobne rekordowe kwoty Legia płaciła choćby za Michała Pazdana (2,8 mln złotych) czy Miroslava Radovicia (3,2 mln złotych). Gdyby dobrze poszukać, to starczyłoby nawet na kilku innych graczy razem wziętych, choćby Ondreja Dudę, Igora Lewczuka i Arkadiusza Malarza. Mniej więcej takich pieniędzy stołeczny klub potrzebował, by zapłacić za najczęstsze grzechy swoich kibiców. Wśród nich są: zamieszki na trybunach, użycie pirotechniki, rzucanie przedmiotami, zachowania rasistowskie, wywieszanie transparentów o zabronionych treściach, zablokowane przejścia na stadionie. Lista zarzutów przeważnie jest podobna, zmieniają się jedynie przeciwnicy i stopień kar. Te najbardziej dotkliwe nakłada Komisja Dyscyplinarna UEFA za wybryki na arenie międzynarodowej.
Wrzesień kar
Najwyższe kary za kadencji Leśnodorskiego spadają na Legię zwykle w drugiej połowie roku, po eliminacjach lub po samych meczach w europejskich pucharach. Najgorszy jest wrzesień. W sierpniu 2013 r., po meczu 2. rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów z The News Saints Legia musiała zapłacić 30 tys. euro. UEFA w części zamknęła też jej stadion. Po kolejnych meczach było jeszcze gorzej. We wrześniu 2013 r., po spotkaniach z Molde i Steauą Bukareszt klub dostał 150 tys. euro kary. Europejska federacja zamknęła stadion przy Łazienkowskiej na dwa mecze, w tym jeden w zawieszeniu na 5 lat. We wrześniu 2014 r.,po pojedynku z FC Aktobe trzeba było wysupłać z klubowej kasy 80 tys. euro. To nie był koniec problemów. Wysoka kara przyszła w grudniu, po rywalizacji w Lidze Europy z KSC Lokeren - aż 105 tys. euro oraz dwa mecze przy zamkniętych trybunach i pokrycie strat wyrządzony przez kibiców na stadionie w Belgii musiało być odczuwalne. Razem daje to kwotę 365 tys. euro, co w przeliczeniu na polską walutę wynosi ok. 1 mln 570 tys. złotych. Do tego należałoby też dodać brak przychodów z meczów przy zamkniętych trybunach. Na arenie międzynarodowej takie spotkanie może dostarczyć 1,5-2 mln złotych. Legia bez publiczności grała w ostatnich trzech latach z Apollonem Limassol, Trabzonsporem i Ajaksem, a przy częściowo zamkniętych trybunach - ze Steauą Bukareszt. Te spotkania mogły wygenerować co najmniej 6 mln złotych.
Na polskim podwórku
To nie koniec liczenia strat. Kolejne fundusze trzeba było wyłożyć na pokrycie kar nałożonych w rozgrywkach nad Wisłą. Tu już nie będziemy wyszczególniać, po których zawodach spotkały Legię sankcje. Dane uzyskane od Komisji Ligi Lotto Ekstraklasy są wymowne. Sumaryczna kwota za sezon 2013/14 wynosiła 293 tys. złotych. Rok później było to 161 tys., a w sezonie 15/16 - 168 tys. W aktualnych rozgrywkach żadnych przewinień nie zanotowano. Łącznie zatem przez trzy pełne sezony urzędowania prezesa Leśnodorskiego z klubu odpłynęły kolejne 622 tys. złotych. Kilka meczów Legii w naszej lidze też musiało odbyć się przy pustych trybunach. Starcia z Ruchem Chorzów i Wisłą Kraków mogłyby dać w sumie kolejne 2 mln złotych. Powyższe finansowe zestawienie nie obejmuje jeszcze zwykle niewysokich kar nałożonych przez PZPN w związku z meczami organizowanymi przez związek. Takie w stosunku do Legii też były. Do naszego rachunku dodamy tę największą - za tegoroczny finał Pucharu Polski z Lechem na Stadionie Narodowym w Warszawie. Mistrz Polski musiał zapłacić 100 tys. złotych. Nasza łączna kwota pewnych kar (2,3 mln złotych) i możliwych wpływów z meczów bez publiczności (ok. 8 mln złotych) daje liczbę przekraczającą 10 mln. A liczyliśmy ostrożnie.
Ciąg dalszy nastąpi
W środę 28 września UEFA ma wydać komunikat o zarzutach i karach podczas tegorocznego meczu LM z BVB. Spośród sześciu paragrafów działaczy Legii martwi ten najcięższy, czyli możliwe zachowania rasistowskie. Za to grożą najsurowsze, dobrze znane z niedalekiej historii kary, z zamknięciem stadionu włącznie. Pieniądze na grzywny z pewnością są w klubowym budżecie zabezpieczone. Za sam awans do elitarnej Champion League Legia dostanie 60 mln złotych. ks / Źródło: sport.tvn24.pl, uefa.com, Lotto Ekstraklasa