W sobotę pogoda nie miała litości dla uczestników Masy Powstańczej. Padać zaczęło tuż przed godziną 17, dokładnie w chwili, gdy liczący około 2 tysięcy rowerzystów peleton startował sprzed muzeum.
Ci cykliści, których deszcz nie zraził z Woli przez Ochotę pojechali na Moktów. Po 2 godzinach wrócili przed Muzeum Powstania. Po drodze, o historii walk w mijanej okolicy opowiadał varsavianista i dziennikarz "Gazety Stołecznej" Jerzy S. Majewski.
W masie pojecjać mógł każdy. Ci, którzy wcześniej się zarejestrowali, na starcie mogli odebrać pamiątkowe koszulki.
roody