Miasto chce odkupić teren, który blokuje przedłużenie nowej ulicy z Wesołej w strone Wawra. Jego właściciele, którzy kilka miesięcy temu rozebrali fragment drogi, nie usłysza zarzutów - informuje "Życie Warszawy".
Ulica Nowoborkowska prowadzi z Wesołej do Wawra. Kilometr tej nowej drogi między rondem przy ul. Jana Pawła II a granicą z Wawrem kosztował 7,7 mln zł. Jednak przejazdu między dzielnicami nie ma, bo właścicele jednej z działek na terenie Wawra kilka miesięcy temu rozebrali zbudowany z płyt 300-metrowy odcinek al. Dzieci Polskich.
Teraz miasto chce znaleźć wyjście z tej sytuacji. - Planujemy odkupić teren, który uniemożliwia udrożnienie al. Dzieci Polskich - zapowiada w "ŻW" wiceprezydent stolicy Jacek Wojciechowicz. - Oczywiście nie za każdą cenę. Liczymy na rozsądek właścicieli - zastrzega.
Nie protestowali, bo "takie były czasy"
Jak doszło do tego, że ulica przebiega przez prywatny teren? To pozostałość po czasach PRL-u. Została wtedy ułożona jako dojazd do oczyszcalni Cyraneczka. - Wtedy nikt z rodziny nie wydał na nią zgody, ale też nikt nie protestował. Takie były czasy - tłumaczą dziennikarzom "ŻW"właściciele.
Rodzina przez lata pozwalała na korzystanie z drogi przechodzącej przez jej działkę. Jednak kiedy w tym roku rozpoczął się jej remont w związku z budową Nowoborkowskiej, postanowili uregulować sprawę. - Ratusz powinien nam w końcu za nią zapłacić - mówi jeden z członków rodziny.
Urzędnicy milczą, mieszkańcy rozbierają
W tej sprawie z właścicielami działki już trzy lata wczęśniej spotkał się geodeta z Zarządu dróg miejskich. Na tym się jednak skonczyło. W maju tego roku rodzina wystąpiła do dzielnicy Wawer z żądaniem natychmiastowego wykupu części terenu. Dzielnica twierdzi jednak, że nie jest stroną w tej sprawie, dlatego przekazała ją do ZDM.
Właściciele, którzy nie mogli doczekać się konkretnych propozycji ze strony urzędników, zagrozili, że jeśli miasto nie uporządkuje sprawy, rozbiorą fragmnent drogi. Kiedy ostrzeżenie nie przyniosło efektów, usuneli betonowe płyty ze swojej działki.
Dopiero wtedy zareagowali urzędnicy z ZDM. Złozyli doniesienie na policję, po którym śledztwo toczyła prokuratura Pragi Południe. Jednak jak powiedziała "Życiu Warszawy jej szefowa Krystyna Witkowska, śledztwo zostało umorzone z powodu braku znamion czynu zabronionego.
js