Paryż? Nowy Jork? "Można dobrze być Warszawą"

Joanna Mytkowska fot. archiwum prywatne
Joanna Mytkowska fot
Źródło: | NEWSML, Reuters TV
- Niezaprojektowanie, pustka to siła Warszawy - mówi Joanna Mytkowska, dyrektor Muzeum Sztuki Nowoczesnej w wywiadzie, którego udzieliła tvnwarszawa.pl z okazji otwarcia Parku Rzeźby, stworzonego przez muzeum wraz z artystami i urzędem dzielnicy Targówek. - W Paryżu by nie powstał, bo to miasto o skostniałej hierarchii, Nowy Jork wchłania ludzi, a Warszawa daje się mieszkańcom kształtować - tłumaczy.

Milena Zawiślińska: Park rzeźby, Pan Guma - muzeum interesuje się prawą stroną Wisły. To część większego projektu?

Joanna Mytkowska: Warszawa jest jedna – warto wreszcie to zauważyć. Ja nie mam podziałów w głowie. Idziemy za artystami. Bródno to jest miejsce Pawła Althamera, a tam, gdzie stoi Pan Guma to okolica jego pracowni.Były też działania po lewej stronie Wisły, mniej nagłośnione, w Pałacu Kultury, w Teatrze Dramatycznym, w miejscach historycznych - projekt Sanji Iveković o kobietach Solidarności. Ale Praga jest bardziej żywa i daje więcej możliwości niż wyłożony piaskowcem Nowy Świat.

O ingerencjach muzeum na Pradze było głośno, bo budziły kontrowersje. Pan Guma miał swoich przeciwników...

Przy Panu Gumie został nagłośniony głównie spór. Tymczasem myślę, że gdybyśmy na ul. Stalowej zrobili referendum, czy zabrać Gumę, to ludzie byliby temu przeciwni. Przetrwał tam rok i mieszkańcy go najwyraźniej zaakceptowali.

Park rzeźby też nie wszystkim się spodobał, padł ofiarą wandali. Jedną rzeźbę zniszczono, inną pomazano, kolejną obrzucono śmieciami. Dzielnica zapowiadała monitoring i apelowała o zwracanie uwagi na dewastacje. Teraz Bródno dostaje drugą szansę. Dlaczego?

Wandalizm od początku braliśmy pod uwagę, ale nie było aż tak źle. Zniszczono właściwie tylko jedną pracę. Myślę, że mieszkańcy docenili, że to nie jest narzucony pomnik. Nie mamy muzealnego podjeścia do sztuki. Używanie tych rzeźb jest ich sensem. Sztuka na dobre zadomowiła się w przestrzeni publicznej i trudno ją dziś ograniczać tylko do bezpiecznych sal galeryjnych.Dzielnica też chce utrzymywać park. Jest bardzo dumna, że przyjeżdżają tam wycieczki. Dajemy wykłady dla radnych, którzy są zainteresowani land artem.

Już zrealizowany przez Pawła Althamera project Bródno 2000 ujawnił potencjał tej dzielnicy. Wzięło w nim udział kilka tysięcy osób. A przecież Bródno nie jest ani lepsze, ani gorsze od wielu innych osiedli. Osobiście bardzo lubię Park Bródnowski, a niedaleko od niego jest świetna włoska restauracja. Ważne, żeby u nas się nie stało coś takiego jak w Paryżu. Tam banlieu (przedmieścia - przyp. red.) są odcięte od reszty miasta, to kompletnie inny, gorszy świat. U nas tak nie jest. Na peryferia ciężko dojechać, ale nie mieszkają tam "gorsi ludzie". Na szczęście w Polsce podział klasowy nie jest taki duży. Ale jeśli będziemy się jedni drugich bali, będziemy żyć w gettach.

Muzeum eksploruje miejsca naznaczone złą sławą. W programie festiwalu "Warszawa w budowie" (czytaj więcej o festiwalu na www.warszawawbudowie.pl - przyp. red.), który już w październiku, są spacery po bazarach, dworcach, blokowiskach - po co?

Bo to też jest Warszawa. Dworce na linii średnicowej to jest godna zachowania architektura. Blokowiska to miejsca, w których żyje większość warszawiaków i warto je badać. Bazar jest żywiołowy, naturalny... Bazar Różyckiego, po którym będziemy spacerować w ramach festiwalu, to miejsce z historią, znane z książek, ale mógłby się teraz zmienić. Można mu dać drugie życie. Oprócz spaceru będzie Departament Propozycji o bazarach. Nie ma co ich czyścić, trzeba dowartościować, wymyślić sposoby, żeby nie kojarzyły się z przeszłością, nadać im funkcje nowoczesne: wymiana ciuchów, żywność ekologiczna czy kupno sprzętu rowerowego.

Bazar Różyckiego ma szczęście, bo interesują się nim urzędnicy. Trochę inna jest historia bazarów likwidowanych, np. tego przy hali Banacha.

Bazar przy hali Banacha też ma być tematem Departamentu Propozycji, ale Warszawa w budowie jest głównie o inicjatywie obywatelskiej. My chcemy wspierać te inicjatywy wiedzą i infrastrukturą, we współpracy z organizacjami pozarządowowymi i ekspertami dostarczać know how. Na przykład Forum Rozwoju Warszawy będzie uczyć, jak uczestniczyć w tworzeniu planów miejscowych, jak zgłaszać do nich uwagi. Jeśli ludzie chcą zachować jakiś bazar, niech coś dla tego miejsca zaproponują. Muzeum nie jest od ratowania bazarów, ale może pokazać, że inicjatywy obywatelskie mają siłę i mają rację.

Dlaczego rację? Każdy projekt ma zwolenników i przeciwników.

Jeśli ludzie mówią, że coś jest im potrzebne, to mają rację. My się interesujemy zmianą, jaka zachodzi w Warszawie. A ona zachodzi dzięki społecznikom, a nie architektom. Warszawa w budowie w tym roku ma się zajmować głównie zmianą stylów życia, która wpływa na miasto. Ludzie zaczynają żyć inaczej, chcą jeździć na rowerach, chcą mieć dokąd pójść z dziećmi, chcą więcej kultury. Ale też poświęciliśmy dużo czasu temu co się nazywa płaski świat.

Co to oznacza dla miast, dla Warszawy?

Że tradycyjne centra, jak np. Paryż, tracą znaczenie. Dlatego zapraszamy na "Warszawę w budowie" np. architektów z Ameryki Południowej, którzy będą opowiadali, jak się pracowało w trudnym środowisku, np. przy przebudowie slumsów. Można czerpać z czegoś, co się kiedyś nazywało Trzecim Światem, że innowacyjność nie przynależy tylko do krajów rozwiniętych, do bogatego Zachodu, ale na przykład do Indii czy Brazylii . Świat przestał być scentralizowany, przepływ idei nie jest jednokierunkowy. Często tam, gdzie jest gorzej, gdzie jest wiele do zrobienia, i tutaj Warszawa byłaby świetnym przykładem, przeskakuje się o jeden poziom. Jest się bardziej innowacyjnym. Nie ma sensu starać się być Paryżem, tylko można być dobrze Warszawą.

Kosmopolityczność, która ma te złe konotacje, przychodzi do nas i Warszawa zaczyna być wielkomiejska. Paryż jest równie dobry jak Warszawa albo jak Nowy Jork. Jest parę aspektów na które chcemy zwrócić uwagę. Na przykład to, że artyści nie wyjechali z Warszawy, nie uciekli do Berlina. To swoista intensywność miasta, nawet jeżeli jest ono ubogie w infrastrukturę. To jest niesamowita wartość. Właśnie to jest także siła Bródna.

Artyści czuli, że maja w Warszawie coś do zrobienia?

Tak, że mogą mieć wpływ na rzeczywistość, że Warszawa się zmienia, można założyć na przykład park rzeźby. W Paryżu nikt nie założy parku rzeźby, to jest niewykonalne. Panuje tam zbyt duża i zbyt skostniała hierarchia. Siłą Warszawy jest to, że jest niezaprojektowana i że jest tutaj miejsce dla bardzo wielu inicjatyw, że można tu założyć pralnię, bo nie ma, można założyć bar. Pustka stała się siłą tego miasta, to się właśnie teraz dzieje. Wszyscy, którzy mają inicjatywę po prostu biorą to miasto, bo można je wziąć. Można to zrobić samemu. Paryż czy Nowy Jork wchłaniają ludzi, a tu można mieć wpływ na miasto.

Jednak oprócz artystów i społeczników, architekci będą wyraźnie obecni na festiwalu. Otworzy go Christan Kerez, który w Warszawie nadal budzi opór.

Jak coś jest bardzo dobre, to budzi opór (śmiech). Ale poważnie – myślę, że po prezentacji nowych wizualizacji i animacji projektu Muzeum, która odbyła się w czerwcu, mieszkańcy Warszawy przekonali się do tego projektu. Ten gmach to będzie niesamowite narzędzie edukacyjne, w końcu ludzie będę przychodzić tam nie tylko na wystawy, ale i na niezliczone zajęcia, wykłady, warsztaty.

W tym roku w ramach "Warszawy w budowie" przyjeżdża z wykładem zdobywczyni tegorocznej nagrody Pritzkera (architektoniczny nobel - przyp.red.) Kazuyo Sejima. Co japońska architekt może przekazać Warszawie?

Mamy nadzieję, że pokaże nam swój sposób myślenia o projektowaniu. Sejima jest gwiazdą, a chcemy, żeby w Warszawie było to, co najlepsze. Nie dosyć, że dostała nagrodę Pritzkera, że właśnie była kuratorką biennale architektury w Wenecji, to jest też architektką antyspektakularną i bardzo czujnie współpracującą z kontekstem, z miejscem w którym budynek jest osadzony. Nie da się kopiować Sejimy, to byłoby karykaturalne, ale da się kopiować jej postawę, zakorzenioną z jednej strony w tradycji lokalnej, a z drugiej pozwalającą na niebanalne, niepretensjonalne i niedrogie budynki.Sztukę mamy na światowym poziomie, możemy organizować wystawy, którymi jesteśmy się w stanie wymienić z każdym na świecie muzeum. Z architekturą tak nie jest. Nie wiem czy po 1989 roku powstał w Polsce chociaż jeden budynek, który naprawdę wart byłby wymienienia. I to jest rzeczywiście tragedia.

My mamy głównie architektów utraconych tych którzy wyjechali i tych zapomnianych...

Z jednej strony to skutek tego, jak traktuje się zawód architekta, jak on jest obudowany urzędniczo, ale też architekci sami się nie szanują. Polska miała tradycje bardzo świadomego myślenia o kształtowaniu przestrzeni. Dlatego w "Warszawie w budowie" historia jest bardzo istotna.

Odczarowujecie architekturę PRL-u.

To odczarowywanie ale też uświadamianie, że w naszej tradycji były takie postacie, które były w stanie doprowadzić projektowanie na wysoki poziom, a to, co tworzyli, było też bardzo funkcjonalne. Porzucanie misji zawodu architekta to ogromny błąd, który sprawia że to miasto staje się okropne...

... więc pokażecie pozytywne przykłady.

Na festiwalu, oprócz Arseniusza Romanowicza, przypominamy także postać zupełnie nieznaną, mianowicie Karola Schayera. Przed wojną udało mu się zbudować najnowocześniejszy budynek, jaki kiedykolwiek powstał w Polsce. Było to Muzeum Śląskie w Katowicach. Niestety, zbudowane w 1938, w 1939 zostało zburzone przez nazistów, jako przykład sztuki zdegenerowanej. Dla polskiej sztuki Karol Schayer umarł, a on sam trafił do Bejrutu i tam założył studio architektoniczne. Ten człowiek jest ojcem nowoczesnego Bejrutu. Wybudował tam 140 nowoczesnych budynków.

W Warszawie jest tylko jeden jego budynek, zresztą niechlubnie przebudowany po wojnie, to willa na Frascati, opiewana przez Leopolda Tyrmanda w słynnym "Dzienniku 1954". Właśnie tam umieścimy wystawę poświęconą Schayerowi.

Czytaj więcej o Parku Rzeźby.

Czytaj więcej o festiwalu "Warszawa w budowie"

Czytaj także: