84-latek zdrowie stracił z dnia na dzień. Teraz miał wrócić do pustego mieszkania

Wsparcie dla Zbigniewa Marchlewicza

Wsparcie dla Zbigniewa Marchlewicza
Katarzyna Kolenda-Zaleska o #koncerciedlabohaterów
Źródło: TVN24

To sprawiedliwy syn Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata – tak o 84-letnim Zbigniewie Marchlewiczu mówią jego znajomi. Schorowany mężczyzna we wtorek wyjdzie ze szpitala. Miał wrócić do pustego mieszkania.

Zbigniew Nosowski o tym, że jego znajomy potrzebuje pomocy, dowiedział się w Wielką Sobotę wieczorem, kiedy szykował się do wzięcia udziału w transmitowanej w telewizji liturgii. Kilka godzin później w sieci rozpoczęła się zbiórka.

Zbigniew Nosowski: - Sam mam w sobie wiele niepokojów, lęków o przyszłość. Ale wiem, że ode mnie, od nas, zależy to, w jaki sposób będziemy reagować na potrzeby innych. Może się okazać, że czas, jakim jest zamknięcie nas w domach, jest czasem na otwarcie się na innych.

Sprawiedliwy syn Sprawiedliwego

O rodzinie Marchlewiczów w Otwocku mało kto nie słyszał. Ojciec potrzebującego dziś pomocy Zbigniewa Marchlewicza – Bronisław, od 1937 roku był kierownikiem tamtejszego komisariatu policji. Takim z powołania. Jako jeden z nielicznych polskich policjantów został odznaczonych medalem i tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, nadawanym przez jerozolimski Instytut Yad Vashem osobom, które narażały własne życie, ratując Żydów prześladowanych przez Niemców w czasie II wojny światowej.

Po wojnie trafił do stalinowskiego więzienia. Ale mieszkańcy Otwocka zebrali kilka tysięcy podpisów o uwolnienie go. Wyszedł na wolność.

Dziś pomocy potrzebuje jego syn.

Bronisław Marchlewicz w 1938 roku
Bronisław Marchlewicz w 1938 roku
Źródło: Archiwum rodzinne

Syn mieszkał samotnie

Organizatorzy zbiórki: - Ten szlachetny i dobry człowiek mieszkał samotnie. Załamanie zdrowia przyszło nagle. Zaczęło się od tego, że przewrócił się na ulicy. Obecnie nie jest w stanie chodzić, nawet samodzielnie skorzystać z toalety. Jest w Szpitalu Bródnowskim, skąd ma być wypisany we wtorek 14 kwietnia, tuż po świętach.

- Jest załamany i upokorzony, bo nawet jednego dnia nie będzie w stanie sam przeżyć w swoim małym mieszkanku bez specjalistycznej pomocy. Na wykupienie miejsca w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym nie stać go. Wydaje mi się, że społeczność Otwocka, a może nie tylko, ma dług wobec tego nazwiska i trzeba by jakoś zaradzić tej bardzo pilnej potrzebie. Potrzebie, która nie może poczekać na załatwienie "po Świętach" – mówi Marek Nowicki, dziennikarz "Faktów" TVN, jeden z inicjatorów zbiórki.

Jego sąsiedzi są podobnego zdania, dlatego jeszcze w sobotę chwycili za telefony i zaczęli organizować pomoc.

Jest miejsce, trwa zbiórka pieniędzy

Uruchomili kontakty. Znaleźli miejsce w zakładzie opiekuńczo-leczniczym przy otwockim szpitalu. Teraz potrzebne są pieniądze.

>>> W sieci trwa zbiórka <<<

Organizatorzy: - Podana docelowa kwota zbiórki to 6000 zł. Na tyle szacujemy aktualnie koszt dwumiesięcznej opieki. Gdyby w przyszłości koszty te udało się sfinansować z innych źródeł, nadwyżka zostanie przeznaczona na cele wskazane przez Zbigniewa Marchlewicza.

W poniedziałek wieczorem organizatorzy zbiórki poinformowali o podwyższeniu docelowej kwoty do 10 tys. zł.

Czytaj także: