W czwartek wojewoda mazowiecki i stowarzyszenie Marsz Niepodległości odwołali się od orzeczenia Sądu Okręgowego w Warszawie. Sąd uchylił w nim decyzję wojewody o rejestracji marszu narodowców jako wydarzenia cyklicznego. Ostateczną decyzję podejmie sąd apelacyjny.
Odwołania trafiły już do Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który - zgodnie z przepisami - ma 24 godziny na rozpoznanie tych zażaleń od momentu wpływu akt.
Wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł tak tłumaczył złożenie odwołania. - To przepychanki słowne czy prawno-słowne. Faktem jest, że ustawa w tej sprawie nie przesądza, czy wydarzenie, które jest analizowane, było po pierwsze legalne i dokładnie jaki miało charakter - powiedział Radziwiłł. Zaznaczył też, że obywatele w Polsce na mocy konstytucji mają prawo do demonstrowania nawet wtedy, kiedy inni obywatele nie zgadzają się z tym, co jest przedmiotem tej demonstracji. - To jest prawo fundamentalne i podstawowe - podkreślił wojewoda, dodając, że tylko w niektórych, bardzo określonych okolicznościach można tego odmówić.
- Z tym odwołaniem prezydenta to jest tak, że w ogóle przepisy takiego sposobu odwołania nie przewidują - stwierdził wojewoda. - Odwoływać się może ten, kto chce zorganizować demonstrację i władza publiczna mu jej odmówiła. Wówczas przysługuje mu odwołanie do sądu - wyjaśnił.
Jak zaznaczył, "tutaj mamy sytuację zupełnie odwrotną", w której obywatele zgłosili zgromadzenie cykliczne, wojewoda je zarejestrował, a "jakaś władza publiczna inna chciałby odmówić im tego prawa". - Dlatego zażaliłem decyzję do sądu apelacyjnego - tłumaczył wojewoda.
Sąd okręgowy odwołał decyzję wojewody
W środę Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił odwołanie stołecznego ratusza i uchylił decyzję wojewody mazowieckiego o rejestracji marszu narodowców jako cyklicznego wydarzenia. Sędzia Andrzej Sterkowicz, uzasadniając swoje postanowienie, podkreślił, że zgodnie z przepisami o zgromadzenie cykliczne można wystąpić, jeżeli jest organizowane przez tego samego organizatora co najmniej raz w roku przez ostatnie trzy lata. Sędzia przypomniał, że rok temu prezydent Warszawy wydał decyzję o zakazie organizacji marszu środowisk narodowych, którą podtrzymały sądy okręgowy i apelacyjny. A skoro marsz 11 listopada 2020 roku miał charakter nielegalny, nie był wydarzeniem, które uprawnia do organizacji wydarzenia o charakterze cyklicznym.
Bąkiewicz: marsz i tak się odbędzie
Podczas środowej konferencji zorganizowanej przed stołecznym ratuszem Robert Bąkiewicz, prezes stowarzyszenia Marsz Niepodległości, zapowiedział, że marsz w tym roku i tak się odbędzie. Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie określił "hucpą polityczną i sądową". - Pan Rafał Trzaskowski jako prezydent Warszawy tę hucpę podgrzewa, chce zbijać na tym konkretne punkty polityczne - zarzucał Bąkiewicz.
Wcześniej konferencję zwołał Rafał Trzaskowski. I nie ukrywał, że decyzja sądu okręgowego go cieszy. - To zgromadzenie nie odbywało się w sposób legalny przez trzy lata z rzędu (jak wymaga ustawa - red.). Rok temu był nasz wniosek o to, żeby zgromadzenie się nie odbyło ze względów epidemicznych. Zgromadzenie, które rok temu się odbyło, było nielegalne - przypomniał prezydent Warszawy. - Bardzo się cieszę, że dzisiaj sąd się przychylił do naszego wniosku i jasno potwierdził, że wojewoda nie powinien był rejestrować zgromadzenia cyklicznego - przyznał.
Prezydent był pytany m.in. o to, jaka będzie reakcja, kiedy mimo braku pozwolenia narodowcy przejdą przez Warszawę. - Jeśli będzie odbywało się zgromadzenie, które będzie zgromadzeniem nielegalnym, to wtedy sytuacja jest tylko w rękach policji. Mam nadzieję, że policja będzie stanowcza i będzie postępowała zupełnie inaczej niż rok temu uczona tymi doświadczeniami, które obserwowaliśmy - odparł Trzaskowski.
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz/tvnwarszawa.pl