Policjanci z Makowa Mazowieckiego otrzymali zgłoszenie o kradzieży samochodu. Okazało się, że podejrzany o kradzież początkowo chciał zabrać rower, by dojechać do swojego kolegi. Ostatecznie wybrał jednak land rovera.
Do kradzieży doszło w gminie Szelków. Policja informację o zdarzeniu otrzymała 8 kwietnia po godzinie 7. Zgłoszenie dotyczyło kradzieży samochodu marki Land Rover. Auto zginęło z prywatnej posesji. Jak podają policjanci, nie był zamknięte, a w środku znajdowały się kluczyki oraz dokumenty. Z podwórka zginął też rower, który odnaleźli na sąsiedniej posesji.
Jeszcze tego samego dnia policjanci zatrzymali jednego z podejrzanych o kradzież - 43-letniego mieszkańca gminy Szelków, a następnego drugiego - jego 34-letniego kolegę.
Policja: chciał ukraść rower, ukradł samochód
Mundurowi ustalili, że 34-latek chciał jechać do kolegi, dlatego ukradł z posesji rower.
- Kiedy okazało się, że w kołach nie ma powietrza, wrócił po auto, bo wcześniej zauważył, że nie było zamknięte, a w środku były klucze. Pojechał nim do kolegi, a następnie obaj mężczyźni jeździli autem. Obaj mają dożywotni zakaz kierowania pojazdami. Auto zostało odnalezione w okolicach Warszawy - przekazała w komunikacie Monika Winnik z policji w Makowie Mazowieckim.
Mężczyźni usłyszeli zarzut kradzieży pojazdu oraz kierowania nim pomimo sądowego zakazu. Za kradzież grozi im kara do pięciu lat więzienia, podobnie, jak za złamanie zakazu prowadzenia.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Daniel Jędzura - stock.adobe.com