Lądowanie Boeinga: Piloci bez winy

fot. Maciek Długosz/Kontakt 24
fot. Maciek Długosz/Kontakt 24
W czwartek opublikowany zostanie wstępny raport komisji badającej awaryjne lądowanie LOT-owskiego Boeinga 767. Liczy zaledwie kilkanaście stron. Jak ustalił tvn24.pl, przekaz raportu będzie jasny: piloci samolotu nie popełnili błędu.

Taką tezę stawia wiceszef PKBWL Maciej Lasek: - Załoga zachowała się zgodnie z obowiązującymi procedurami, a piloci zrobili wszystko, co mogli, by po wykryciu awarii bezpiecznie wylądować – podkreśla.

Z dotychczasowych ustaleń ekspertów wynika, że zawinić mogła technika, a instrukcja obsługi Boeinga 767, dostarczona przez producenta, posiada luki. Jednak mimo to, miesiąc od wypadku Boeinga 767 eksperci Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych przyznają, że nadal nie ma odpowiedzi na kluczowe, techniczne pytanie: dlaczego nie zadziałał awaryjny system lądowania.

– W raporcie wstępnym nie znajdą się także żadne zalecenia dla kogokolwiek, nie będzie wyników naszych ekspertyz i kategorycznych tez. Część z zaplanowanych badań i analiz jeszcze nie została wykonana, a publikowanie cząstkowych wyników prac może wypaczyć przekaz. Pojawią się tylko fakty związane z lotem – wyjaśnia Maciej Lasek, wiceprzewodniczący PKBWL.

Jak udało nam się potwierdzić u dwóch źródeł, w raporcie odnotowany zostanie jednak fakt "wybicia" jednego z bezpieczników znajdujących się w kokpicie (w dokumencie znajdzie się także dokumentacja zdjęciowa). Wbrew wcześniejszym informacjom, nie chodzi jednak o bezpiecznik awaryjnego systemu wypuszczania podwozia, ale o zupełnie inny, pod który – jak wyjaśnia jeden z naszych rozmówców – podczepionych było kilkanaście różnych systemów.

Producent nie wiedział?

Właśnie ten bezpiecznik, znajdujący się na dole, przy fotelu drugiego pilota, badacze zastali "wybity" po wejściu do kokpitu, gdy Boeinga 767 stał już na pasie Okęcia. To po jego zresetowaniu – i zasileniu maszyny z zewnętrznego źródła – wypuszczono podwozie.

Według informacji, do których dotarliśmy, taki sam eksperyment, kilka dni po awaryjnym lądowaniu LOT-owskiej maszyny, przeprowadził producent – firma Boeing. Wniosek: w sytuacji "wybicia" tego bezpiecznika, system awaryjnego podwozia nie może zadziałać, czego producent samolotu wcześniej nie przewidział.

Takie same badania (między innymi na symulatorze) wykonała też PKBWL. Komisja nie ujawnia jednak ich wyników.

Załoga sprawdziła bezpieczniki

Jeżeli rzeczywiście przyczyną niezadziałania systemu awaryjnego wypuszczania podwozia był rozłączony bezpiecznik, to wciąż pozostaje jednak pytanie, kiedy doszło do jego "wybicia". Tego eksperci dzisiaj także jeszcze nie wiedzą.

Kluczowym materiałem do przeprowadzenia takiej analizy może być dla nich zapis parametrów lotu przez rejestrator FDR (Flight Data Recorder) i zapis rozmów w kabinie załogi nagrany na rejestratorze CVR (Cocpit Voice Recorder). Jak ustaliliśmy, na drugim z tych urządzeń zarejestrowała się informacja przekazana przez pilotów, że "sprawdzili wszystkie bezpieczniki". Czy rzeczywiście sprawdzili, tego komisja nie wie, bądź nie chce ujawnić.

Eksperci: piloci bez zarzutu

Ale już teraz odnośnie działań załogi eksperci mają najjaśniej sprecyzowane oceny. Jak podkreślają, "z zestawienia faktów zawartych w raporcie można będzie wyciągnąć jeden istotny wniosek". – Że załoga zrobiła wszystko, co mogła, by bezpiecznie zakończyć lot. Piloci nie improwizowali, tylko od początku do końca reagowali zgodnie z przyjętymi procedurami. Dzisiaj możemy to stwierdzić – wylicza Lasek.

Kwestia obowiązujących procedur będzie dla komisji (już po publikacji wstępnego raportu) jednym z kluczowych punktów, jeśli chodzi o dalsze badanie i ewentualne zalecenia. – Niewykluczone, że konieczne może się okazać uzupełnienie niektórych procedur zawartych w QRH (czyli instrukcji producenta dla pilotów, która zawiera wyjaśnienia, jak technicznie radzić sobie po wystąpieniu konkretnej awarii). Jednym z wyników pracy komisji badającej takie zdarzenia może być właśnie poprawa procedur, gdyż to one stanowią podstawę działania załogi w sytuacji kryzysowej – zaznacza Lasek.

Po opublikowaniu w czwartek, raport wstępny zostanie przetłumaczony na język angielski i przekazany akredytowanemu przy polskiej komisji członkowi NTSB. Dzięki temu, z dokumentem będzie mógł się zapoznać producent.

Kiedy ułożą wszystkie puzzle?

Na napisanie raportu końcowego komisja ma rok. Ale jego sporządzenie jest bardziej kwestią zwyczaju, niż nakazu. To w nim dopiero będą zawarte właściwe przyczyny zaistnienia zdarzenia, wyniki eksperymentów, ocena prac poszczególnych jednostek i – co najważniejsze – zalecenia na przyszłość.

Łukasz Orłowski/ola//mat/m

Czytaj także: