Pola między Bemowem a Sochaczewem to wielkie pole do popisu dla planistów. Jaki mają plan?
- Rozwiązanie specjalnie dedykowane dla autobusów. Czyli budujemy nową jezdnię, po której porusza się wyłącznie autobus – tłumaczy Andrzej Brzeziński z Politechniki Warszawskiej.
"Połowę taniej niż kolej"
Pomysł jest taki: kilkaset metrów od zwykłej drogi powstanie nowa jezdnia. Pojazdy miałyby tutaj bezwzględne pierwszeństwo. Zatrzymywałyby się tylko przy większych miejscowościach.
- Szacujemy, że całość będzie kosztować około 350 milionów złotych i to jest koszt o połowę niższy, niż gdyby to była komunikacja szynowa, klasyczna – opisuje Jan Żychliński, starosta warszawski zachodni.
Szybkie autobusy miałyby połączyć Sochaczew z przyszłą stacją metra na przedmieściach Warszawy. Przejazd prawie 50 kilometrów miałby zająć mniej więcej 40 minut. - Byłby to największy projekt szybkiego autobusu w Polsce - twierdzi Brzeziński. Takie rozwiązania od dziesięcioleci popularne są w wielkich miastach szczególnie Ameryki Południowej. W Europie korzystają z nich takie miasta jak Paryż, Londyn, Manchester i Praga. U nas, w przeciwieństwie do tych aglomeracji, trasa ma biec w polu, a nie przez środek miasta.
Ekspert: szkoda pieniędzy
Jan Jakiel, prezes Stowarzyszenia Integracji Stołecznej Komunikacji, uważa, że ten projekt się nie opłaca. - Zdecydowanie szkoda pieniędzy. Sochaczew czy też Błonie są dzisiaj doskonale obsługiwane transportem kolejowym. Niewielkie poprawki, jak dostawienie dodatkowych torów czy krawędzi peronowych, i to w zupełności wystarczy na kilkadziesiąt lat – twierdzi Jakiel.
Polemizuje z nim starostwa Żychliński. - To inwestycja perspektywiczna, już widzimy, że główna droga wojewódzka numer 580 jest niezwykle obciążona – zauważa. Za budowę trasy ma być odpowiedzialna Warszawska Kolej Dojazdowa. Część działek jest już zarezerwowana pod inwestycję. Projektowanie i budowa mogą potrwać cztery lata. Najpierw urzędnicy muszą znaleźć jednak pieniądze. A to długa droga.
Łukasz Wieczorek/b/r