Przed tygodniem warszawski sąd zgodził się z wnioskiem prokuratury o skierowanie Izabelli C. na obserwację w zakładzie zamkniętym. Prokurator zwrócił się o to, ponieważ trzy zespoły biegłych, które badały wcześniej kobietę, nie były w stanie wypowiedzieć się na temat stanu jej zdrowia. Badania, o których mowa, trwały w sumie kilka godzin.
Według obrońcy 31-latki, konkluzje biegłych byłyby zapewne inne, gdyby badania prowadzono staranniej i nie opierano się jedynie na kilkudziesięciominutowych wywiadach. - To kuriozalne i nie rozumiem dlaczego moja klientka ma być osobą, która ucierpi przez błędy kogoś innego - mówi mec. Witold Kabański.
Sprawy Izabelli C.
"Gorzej niż areszt"
Jak tłumaczy, to m.in. z tego powodu zdecydował o złożeniu zażalenia na decyzję sądu pierwszej instancji. - Poza tym środek w postaci umieszczenia na kilkutygodniowej obserwacji w zakładzie psychiatrycznym jest w naszej ocenie zupełnie nieadekwatny do winy mojej klientki i realnej, niskiej kary, która jej grozi - tłumaczy Kabański.
To ten fakt ma być, zdaniem obrońcy 31-latki, kluczowy i sprawić, że sąd odwoławczy jednak zmieni zdanie w sprawie jej przymusowej obserwacji. Jak wskazuje adwokat, zgodnie ze znowelizowanymi przepisami kpk, które zostały podpisane przez prezydenta (ale zaczną obowiązywać dopiero za rok - red.), w sprawach takich jak Izabelli C., a więc zagrożonych niewielkimi karami, orzekanie kilkutygodniowej obserwacji w zakładzie psychiatrycznym nie będzie już możliwe.
- Po to właśnie jest tak długi czas "vacatio legis", żeby sędziowie pozbyli się starych nawyków i zaczęli postępować w duchu nowych przepisów. Tymczasem tutaj mamy do czynienia z czymś dokładnie odwrotnym - tłumaczy Kabański. Jego klientka ma się już czuć "zaszczuta" całą sprawą i "przerażona" perspektywą kilkutygodniowego pobytu z zakładzie psychiatrycznym. - Trzeba mieć świadomość, że dla takiej osoby jest to gorsze, niż środek zapobiegawczy w postaci aresztu - dodaje.
Postój na schodach
Sprawa Izabelli C. ciągnie się od końca ubiegłego roku. Kobieta, prowadząc pod wpływem alkoholu, wjechała w nocy z 16 na 17 grudnia do przejścia podziemnego w centrum Warszawy.
Jak się szybko okazało nie po raz pierwszy wsiadła w takim stanie za kierownicę. Miesiąc wcześniej ten sam warszawski sąd zdecydował, że 31-latka przez dwa lata nie może prowadzić pojazdów mechanicznych i musi zapłacić 2 tys. zł grzywny - także za jazdę pod wpływem alkoholu. Wyrok nie zdążył się jednak uprawomocnić. Pod koniec kwietnia sąd drugiej instancji uznał, że Izabella C. na razie nie poniesie kary, a proces musi ruszyć od początku - właśnie ze względu na brak badań lekarskich kierującej.
Izabella C. od początku sprawiała duże kłopoty. Gdy w grudniu sędzia zakazała jej opuszczać kraj, C. oświadczyła, że nie może oddać paszportu ponieważ "to mocno koliduje z jej planami na święta". Później, mimo obowiązku nałożonego przez sąd, nie meldowała się na policji. Problemy z prawem miała też w USA (posiada obywatelstwo tego kraju).
Mercedes wpada do przejścia podziemnego
Łukasz Orłowski/ola//tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN