"Ktoś wyrzucił z samochodu trzy małe kotki" - alarmuje nasz czytelnik. Policja informuje, że oficjalnego zgłoszenia nie otrzymała, choć mężczyzna zapewnia, że zadzwonił na 112. O wydarzeniu napisał na Kontakt 24.
Jak pisze nasz czytelnik, w piątek o godzinie 10.30 jechał Modlińską w stronę Pragi. Tuż przed skrętem na Płudy zobaczył, jak jeden z kierowców wyrzuca "coś" z samochodu. Po kilkuset metrach musiał gwałtownie zahamować... pod kołami miał małego kotka.
Mogły mieć pięć tygodni
Według relacji Patryka kierowca wyrzucił trzy koty. - Najpierw zobaczyłem jednego, rozjechanego, drugiego udało mi się uratować, później dostrzegłem trzeciego, który też zginął pod kołami samochodów - opowiada w rozmowie z nami.
Wiek zwierząt ocenia na cztery-pięć tygodni. - Inne samochody też zaczęły się zatrzymywać, wszyscy byli wstrząśnięci - dodaje.
Zapewnia też, że sprawę zgłosił na policję - miał zadzwonić na 112. - Tam usłyszałem, że na tej ulicy nie ma monitoringu, a sprawę może zgłosić na straż miejską. Nie zrobiłem tego, wtedy kotka by zabrali, a nie chciałem, żeby trafił do schroniska, zabiorę go do domu - tłumaczy Patryk.
I dodaje. - Przez kilkadziesiąt minut dochodziłem do siebie, nie wyobrażam sobie, jak można tak zrobić - kończy nasz rozmówca.
"Za infolinię odpowiada miasto"
Dzwonimy na policję. Rzeczniczka Białołęki Paulina Onyszko informuje, że oficjalne zgłoszenie nie wpłynęły, ale zachęca, aby świadkowie zdarzenia zwrócili się do policji.
Dlaczego więc na infolinii nasz mężczyzna został zignorowany. - Za infolinię 112 odpowiada miasto - mówi Rafał Retmaniak z wydziału prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Tam też wysłaliśmy pytania. Czekamy na odpowiedź.
kz/mś
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24, Schutterstock