Organizację pracy na planie chwalą sobie kaskaderzy:
- Z naszej strony wygląda to tak, że możemy kręcić tam, gdzie chcemy. Wszyscy pozwalają nam na wszystko. Możemy spadać z mostu, możemy rozbijać helikopter na autostradzie czy kręcić sceny pościgu w środku miasta. Również to podoba się producentom hinduskim - mówił na antenie TVN24 Marek Sołek, koordynator kaskaderów.
Autobus, skok, wybuch helikoptera
Które sceny były najtrudniejsze?
- Właśnie ta, którą mamy za sobą - zrzucenie double deckera z mostu do Wisły, a także skok z pałacu Kultury i sceny na autostradzie - ocenił Sołek.
Jak dodaje, w tych ostatnich brało udział czterdzieści samochodów osobowych. - Był także helikopter, który wybuchał i spadał na autostradę. Pod nim przebiegali ludzie, oczywiście kaskaderzy - opisywał sceny, które będziemy mogli zobaczyć dopiero w filmie.
Ekipę kaskaderów tworzą dwa zespoły - polski i niemiecki. - Niektóre sceny realizują tylko Niemcy, niektóre tylko my. Dzisiejszą scenę zrealizowaliśmy wspólnie - mówił Sołek.
Jak zaznaczył, na planie panuje kocił językowy. Ekipa rozmawia ze sobą po polsku, niemiecku i angielsku.
"Więcej efektów wybuchowych"
Kaskader uważa, że bollywoodzka produkcja od hollywoodzkiej różni się tylko tempem. - W hollywoodzkiej tempo jest szybsze. Jak dodaje, jeżeli chodzi o efekty, to w tym filmie jest więcej efektów wybuchowych niż w produkcji hollywoodzkiej.
Praca kaskadera w obu przypadkach wygląda podobnie. - Tak samo do niewielkich elementów przygotowujemy się pieczołowicie - podkreślił.
Polscy kaskaderzy w przygotowaniu psychofizycznym w niczym nie ustępują niemieckim kolegom.
- Niemcy mają jednak większe doświadczenie, zwłaszcza od strony technicznej. W serialach wykonują takie sceny, jakich my nie robimy w filmach fabularnych - mówił Sołek.
Autobus wpadł do Wisły
su/mz