- Są śliczne. Niesamowicie jest je obejrzeć, dotknąć - mówiła mama bliźniąt syjamskich, które w czwartek przyszły na świat w Warszawie. Kobieta w niedzielę odwiedziła chłopców, którzy wciąż pozostają w szpitalu po operacji rozdzielenia. Dzieci zostały już wybudzone ze śpiączki farmakologicznej. Czują się dobrze.
Chłopcy zrośnięci brzuszkami przyszli na świat w czwartek w Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Tego samego dnia przeszli operację rozdzielenia. Dzieci zostały już wybudzone ze śpiączki farmakologicznej. W niedzielę na oddziale odwiedziła je ich mama.
- Już otwierają oczy, ziewają. Coś niesamowitego - mówiła Emilia Witkowska-Nery.
Jak tłumaczyła, na razie lekarze starają się odłączyć u chłopców wspomaganie oddechu. - To jest ten krok, na który czekamy - powiedziała. - Lekarze mówią, że wszystko jest w porządku, ale nie wiadomo, co się wydarzy jutro albo w przyszłym tygodniu - dodała.
W szpitalu dzieci odwiedziła również ich babcia. - Jestem przeszczęśliwa - mówiła po pierwszym spotkaniu z wnukami. - Są, moim zdaniem, piękne. Trochę mi przykro, że mają te kabelki i są takie nieszczęśliwe. Ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Przy starszym pomagałam, przy tych na pewno też - powiedziała Danuta Witkowska.
Rzadka wada
Czwartkowa operacja rozłączenia chłopców trwała kilka godzin. W skład zespołu operującego wchodziło ośmiu chirurgów. Operacja powiodła się, a podczas zabiegu nie było komplikacji. Chłopcy zrośnięci byli brzuszkami. Operacja objęła m.in. rozdzielenie pętli jelitowej.
Bliźnięta syjamskie są najrzadziej występującą wrodzoną wadą rozwojową u dzieci. Naukowcy szacują, że - w zależności od rejonu świata - częstość występowania wady waha się od 1 na 50 000 porodów do 1 na 200 000 porodów. Większość bliźniąt syjamskich rodzi się martwa lub umiera wkrótce po urodzeniu z powodu towarzyszących wad rozwojowych.
tvn24.pl/db/mtom