- Lis polarny pochodzi z terenów koła podbiegunowego. Znalazł się u nas przypadkiem. Prawdopodobnie uciekł z jakiejś hodowli – mówi o złapanym w Warszawie przez straż miejską okazie lekarz weterynarii z Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt.
- To jest lis polarny zwany pieścem lub piesakiem, samica, ma niespełna rok - wyjaśnia przed kamerą tvnwarszawa.pl Maciej Zabrzyjewski z ośrodka.
"Stłuczenie, przeciążenie kończyny"
Chodzi o zwierzę znalezione w okolicy Szpitala Praskiego. Zauważyli je mieszkańcy, a zajął się nim ekopatrol. Jak relacjonowali funkcjonariusze, biały lis był nieco wystraszony i utykał na jedną z nóg. Ostatecznie trafił właśnie do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt.
- Stwierdziliśmy, że kuleje na lewą tylną kończynę, nie ma żadnych poważniejszych urazów ortopedycznych kości. Prawdopodobnie to tylko uraz tkanek miękkich, jakieś stłuczenie czy przeciążenie kończyny - wyjaśnia Zabrzyjewski. - Karmimy go tym, czym karmi się normalnie lisy, to są jaja, mięso, to jest również preparowana karma dla kotów- dodaje.
"Nie jest całkiem dziki"
Lis polarny nie występuje naturalnie z Polsce, więc lekarze przypuszczają, że mógł uciec z jakiejś hodowli. - Czy to z hodowli zwierząt futerkowych, czy też prawdopodobnie z jakiejś prywatnej, gdzie był utrzymywany jako zwierzę towarzyszące. Sądzimy tak dlatego, że nie jest całkiem dziki, nie bardzo boi się ludzi i przez dłuższy czas musiał być w towarzystwie człowieka - tłumaczy Zabrzyjewski.
Teraz będzie pod obserwacją, a później zaczną się poszukiwania dla niego nowego domu. - Prawdopodobnie będzie to jakaś organizacja chroniąca zwierzęta, która go przyjmie i będzie utrzymywała w jakiejś wolierze – zaznacza lekarz weterynarii.
I od razu zastrzega, że nie przekażą zwierzęcia do prywatnej hodowli. – Jeżeli już wydajemy zwierzęta w czyjeś ręce, a nie przywracamy środowisku, to są to zazwyczaj organizacje zajmujące się ochroną zwierząt, organizacje pozarządowe, bądź osoby, które mają warunki i zezwolenie ministra ochrony środowiska na utrzymywanie takich gatunków w niewoli – zapewnia Zabrzyjewski.
Akurat ten lis nie wróci także do środowiska. - Bo jest nietypowy dla naszego środowiska i stanowi zagrożenie dla naszej fauny - zaznacza lekarz weterynarii.
Szopy pracze, skunksy
Pracownicy ośrodka coraz częściej mają do czynienia z innymi zwierzętami nietypowymi dla naszej fauny. - Jak chociażby szopy pracze, skunksy. To są zwierzęta, które już zajęły środowisko naturalne jako gatunki inwazyjne, ale również są utrzymywane jako zwierzęta towarzyszące, ponieważ są bardzo ruchliwe i wścibskie, więc zdarza się, że potrafią sobie wyjść z klatki - mówi Zabrzyjewski.
ran//ec