Tu przydałoby się monitoring - przyznaje warszawskie zoo po incydencie z mężczyzną, który wtargnął na wybieg dla niedźwiedzi. Opiekunka praskich miśków zwraca uwagę, że to nie pierwszy taki przypadek. Wybieg jest też regularnie zasypywany śmieciami. A co z planami przeniesienia zwierząt w głąb ogrodu, które pojawiły się już kilka lat temu? - dopytujemy.
O niebezpiecznym incydencie zoo dowiedziało się od służb. Na wybiegu praskich miśków przy al. Solidarności nie ma kamer. Pracownik przychodzi tu kilka razy dziennie, by posprzątać i nakarmić niedźwiedzie. W niedzielę około 10.30, kiedy doszło do zdarzenia, nie było go na miejscu. To najpewniej ktoś z przechodniów zaalarmował służby.
Jak mówi Monika Niżniak, rzeczniczka straży miejskiej, informacja dotarła do Centrum Powiadamiania Ratunkowego. - Pierwsza na miejscu była straż pożarna, a straż miejska została poproszona o wsparcie - podaje.
Dyrektor zoo, w rozmowie z Kontaktem 24 wspomniał o dwóch mężczyznach, którzy wtargnęli na wybieg. Jak informuje Niżniak, z relacji świadków wynikało, że na wybieg wszedł jeden mężczyzna, a drugi został na zewnątrz. Później obaj odeszli w stronę parku.
Szli śladami krwi
- Z relacji świadków wynikało również, że jeden z nich był ranny. Strażnicy zauważyli krew przy wybiegu i poszli śladami w stronę Wisły. W pewnym momencie ślad się urwał, strażnicy się rozdzielili i sprawdzali teren parku - relacjonuje Niżniak.
Zdjęcia dostaliśmy na Kontakt24:
Zaznacza, że priorytetem było udzielenie pomocy rannemu. Strażnicy nie znaleźli go jednak. Rzeczniczka dodaje, że nikt ze świadków nie był w stanie podać dokładnego rysopisu mężczyzn.
Mężczyzna wszedł na wybieg niedźwiedzi
Na razie nie są oni poszukiwani. Policja nie otrzymała zgłoszenia w tej sprawie. Funkcjonariusze dopiero będą rozmawiać z pracownikami zoo - przekazała w rozmowie nami stołeczna komenda.
Zwierzęta mają się dobrze
W niedzielę na wybiegu były dwa niedźwiedzie: Sabina i Mała. Samice około 30 lat, czyli są już w podeszłym wieku. Obie mają przeszłość cyrkową. Czy nie ucierpiały w wyniku tego incydentu?
- Są spokojne. Nie zaobserwowaliśmy, żeby coś się zmieniło w ich zachowaniu - informuje Maria Krakowiak, kierownik sekcji zwierząt drapieżnych w warszawskim zoo.
Jej zdaniem wybieg jest dobrze zabezpieczony. - Dla mądrych - zaznacza. - Barierka przewyższa wymogi BHP, ale głupich nie brakuje - ocenia Krakowiak.
Nie pierwszy incydent
Jak mówi, to nie pierwszy taki wybryk w tym miejscu. - Słynnego parkourowca mieliśmy w 2007 roku. Wtedy na wybiegu były trzy niedźwiedzie. Mężczyzna twierdził, że regularnie wchodzi na wybieg i karmi niedźwiedzie miętusami - wspomina. - Wskoczył, wyskoczył i zaczął pocieszać pracownicę zoo, która się rozpłakała. Został zatrzymany - dodaje.
- Chcemy namówić władze miasta czy straż miejską, żeby powstał tu monitoring. Ludzie rzucają na wybieg śmieci. Może to by ich powstrzymało - zastanawia się opiekunka.
Miasto rozważa monitoring
Jak udało nam się ustalić, miasto takiego rozwiązania nie wyklucza. – Będziemy analizować tę sprawę z władzami zoo. Obecne zabezpieczenie jest dość solidne i naprawdę potrzeba dużej determinacji oraz małej wyobraźni, żeby przedostać się na wybieg. Choć takie rzeczy zdarzają się niezwykle rzadko, to razem z zoo musimy się zastanowić czy monitoring jest tam potrzebny – mówi nam Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza.
Nie będzie przeprowadzki
A co z planami przeniesienia miśków do ogrodu zoologicznego. Pisaliśmy o nich już kilka lat temu.
- Budowa nowego obiektu to wydatek około 2-3 mln zł. Nie mamy takich pieniędzy - twierdzi opiekunka, a rzecznik przyznaje, że na razie ogród zoologiczny na dodatkowe środki liczyć nie może. – To ogromny koszt. W ostatnich latach w zoo otwarto nowy azyl dla płazów i gadów, w tym roku udało się wyremontować też willę Żabińskich. Zoo ma duży budżet i obecnie ogród otrzymuje od nas maksymalne wsparcie – dodaje Milczarczyk.
Wszystko wskazuje na to, że miśki resztę życia spędzą przy al. Solidarności. - Zoo planuje zamknąć wybieg po śmierci starych niedźwiedzic. Być może postawimy tu pomnik - mówi Maria Krakowiak.
Opiekunka drapieżników przypomina, że wybieg był zbudowany w 1952 roku. - Była to wizytówka zoo, zachęcająca warszawiaków do odwiedzin - opowiada. Przyciągnięcie zwiedzających było wówczas ważne, by sfinansować odbudowę zoo po zniszczeniach wojennych.
"Ten obiekt był wizytówką zoo"
ran/lulu