Do potrącenia dwóch demonstrantek doszło 26 października 2020 roku. Kobiety uczestniczyły w proteście po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej, które mówi o niekonstytucyjności aborcji w przypadku ciężkiego uszkodzenia płodu. Jak informowaliśmy na tvn24.pl, kierowca bmw na skrzyżowaniu ulic Puławskiej i Goworka staranował kobiety i odjechał z miejsca zdarzenia. Jedna z nich z lekkimi obrażeniami trafiła do szpitala.
Mężczyzna został zatrzymany kilka godzin później. To 44-letni funkcjonariusz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Teraz, jak poinformowała "Gazeta Wyborcza", postępowanie w jego sprawie zostało umorzone. Za potrącenie demonstrantek nie odpowie przed sądem.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie: stwierdzono brak znamion czynu zabronionego
Informacje o umorzeniu postępowania potwierdziła tvnwarszawa.pl Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
- Postępowanie w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu zostało umorzone wobec stwierdzenia braku znamion czynu zabronionego – powiedziała.
- Zgodnie bowiem z ugruntowanym orzecznictwem Sądu Najwyższego kierujący pojazdem mechanicznym, który naruszając zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, nie odpowiada na podstawie art. 160 § 1 Kodeksu karnego. Zachowanie kierującego pojazdem mechanicznym może być w takiej sytuacji rozpatrywane jedynie poprzez pryzmat przestępstw lub wykroczeń przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji – dodała.
Skrzyniarz powołała się również na uzyskane w sprawie opinie biegłych z zakresu medycyny sądowej, które – według śledczych - jednoznacznie wskazują, że odniesione przez pokrzywdzone obrażenia ciała skutkowały rozstrojem zdrowia trwającym poniżej siedmiu dni, co wyklucza możliwość przypisania kierującemu samochodem osobowym przestępstwa spowodowania wypadku drogowego.
Rzeczniczka prokuratury poinformowała również, że akta sprawy zostały przekazane policji. - Czyn kierowcy z uwagi na brak możliwości przypisania odpowiedzialności za przestępstwa zostanie poddany ocenie jako wykroczenie drogowe – zaznaczyła.
Dlaczego postępowanie przejęła prokuratura okręgowa
Wyborcza.pl twierdzi, że dotarła do kilku niezależnych źródeł, które potwierdzają, że śledztwem w tej sprawie miała zająć się początkowo Alicja Gajewska z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów. Prokurator miała sporządzić postanowienie o przedstawieniu zarzutów z art. 160 Kodeksu karnego ("Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3" – przyp. red.) i art. 157 par. 2 Kodeksu karnego ("Kto powoduje naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia trwający nie dłużej niż 7 dni, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2").
Jak wskazują jednak dziennikarze portalu, nie zdążyła zająć się sprawą. Została jej odebrana i przekazana prokuraturze okręgowej.
Autorka/Autor: kz/kab
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Julia Plumbum/Youtube.com