Od falstartu piłkarze Legii zainaugurowali fazę grupową Ligi Europy. Wicemistrzowie Polski zagrali słabo zwłaszcza w drugiej połowie i przegrali w Danii z debiutującym w europejskich pucharach FC Midtjylland 0:1.
- Najsilniejsza broń Midtjylland to stałe fragmenty gry. Musimy im ten atut wytrącić. Jeśli to się uda - jestem spokojny o wynik - zapowiadał przed czwartkowym meczem pomocnik wicemistrzów Polski Dominik Furman. - Zrobimy wszystko, aby zwyciężyć - przekonywał szkoleniowiec Legii Henning Berg.
Aby plany te mogły się ziścić, warszawianie potrzebowali na starcie zwycięstwa, zwłaszcza że ich rywalem był teoretycznie najsłabszy w grupie D i debiutujący w tej fazie europejskich pucharów zespół. I już sam początek pokazał, że plany Legii mają duże szanse realizacji.
Miłe złego początki
Nie minęło sześćdziesiąt sekund, a przed szansą stanął już Nemanja Nikolić. Jego strzał wybronił jednak bramkarz gospodarzy Mikkel Andersen. Wydawało się, że kolejne okazje będą kwestią czasu. Nic z tych rzeczy, piłkarze obydwu zespołów usilnie starali się uśpić kibiców. Legioniści poderwali się w końcówce, ale najpierw Nikolicia w doskonałej sytuacji ubiegł Kristian Bach Bak, a w końcówce pierwszej części Aleksandar Prijović próbując zwodu, poślizgnął się na mokrej murawie.
Po przerwie do śmielszych ataków ruszyli Norwedzy. Sygnał ostrzegawczy dał w 59. minucie Pione Sisto, który miał stuprocentową sytuację, ale dał się wyprzedzić Tomaszowi Brzyskiemu. Dwie minuty później ostrzeżenia już nie było. Niestety, tak jak Furman zapowiadał, gospodarze wykorzystali swą najlepszą broń. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Michał Kucharczyk wyskoczył najwyżej i strzałem głową do własnej bramki zaskoczył Duszana Kuciaka.
Legioniści wzięli się do odrabiania strat, ale ciężko im to wychodziło. Najlepszą sytuację stworzył sobie w 79. minucie Guilherme, ale świetnie obronił Andersen. Gdy w 88. minucie drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Furman, stało się jasne, że zespół Berga już tego meczu nie wygra.
lukl