- Oba te zdarzenia się nie łączą - podkreśla policja, informując o czwartkowych zabójstwach na Woli i na Mokotowie. Funkcjonariusze ustalają okoliczności ataków. Jak się dowiedzieliśmy, obaj napastnicy byli wcześniej notowani przez policję.
Najpierw, późnym popołudniem, atak na plebanii. Później, już pod wieczór, zabójstwo z użyciem noża na stoisku z warzywami. W czwartek w Warszawie doszło do dwóch tragicznych zdarzeń.
- Należy podkreślić, że te dwa zdarzenia nie mają ze sobą nic wspólnego - zaznaczył w piątek rano Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
"To był rękoczyn"
Przypomnijmy, do pierwszego ataku doszło około godziny 17 przy ulicy Nowolipki. Do plebanii parafii świętego Augustyna wszedł mężczyzna.
- Atakuje będącego w środku mężczyznę, pokrzywdzonemu próbuje pomóc ksiądz. On również jest zaatakowany, zostaje kilkukrotnie uderzony - relacjonował zdarzenie Marczak.
Jak już pisaliśmy, pierwsza z ofiar to 65-latek. Mimo reanimacji zmarł. Rzecznik Archidiecezji Warszawskiej ksiądz Przemysław Śliwiński poinformował, że mężczyzna przyszedł do kościoła do spowiedzi. Był ojcem jednego z księży z terenu Archidiecezji Warszawskiej.
Według rzecznika, napastnik nie używał noża. - To był rękoczyn - poinformował duchowny.
Wykonano sekcję zwłok. "Dysponujemy już wstępnym protokołem. Wynika z niego, że przyczyną śmierci były rozlegle obrażenia czaszkowo-mózgowe, powstałe w wyniku ciosów zadawanych przez napastnika" - poinformował Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Po zdarzeniu, 38-letni napastnik zasłabł. Obecnie przebywa w szpitalu, pilnują go tam policjanci. Według informacji przekazanych w piątek wczesnym popołudniem przez prokuraturę, jest nieprzytomny.
"Napastnik to Jan B. Mężczyzna trenował sztuki walki, jest osobą dobrze zbudowaną, silną" - wyjaśniał Łapczyński.
Według ustaleń PAP, mężczyzna był zawodnikiem drużyny rugby w jednym ze stołecznych klubów. Nam Komenda Stołeczna Policji potwierdziła, że trenował w jednym z klubów, nie podała dyscypliny.
Łapczyński przekazał, że prokuratura skierowała w 2016 roku przeciwko Janowi B., akt oskarżenia za kradzież rozbójniczą i spowodowanie uszkodzenia ciała, naruszenie nietykalności cielesnej, znieważenie oraz spowodowanie obrażeń ciała. B. był także notowany za jazdę samochodem pod wpływem alkoholu.
"Był pod wpływem"
Do drugiego ataku doszło przed godziną 19 przy ulicy Sobieskiego. Jak poinformowała policja, z relacji świadków wynika, że napastnik przyszedł do stoiska z warzywami i kilkukrotnie ugodził nożem 40-letniego mężczyznę, który pracował w tym miejscu.
- Sprawca zadaje dużo ciosów, oddala się z miejsca zdarzenia, informacja trafia do dyżurnego - relacjonował drugie zdarzenie Marczak.
Policjanci namierzyli mężczyznę po kilku minutach. - Cały czas jest bardzo agresywny, konieczne było zdecydowane działanie ze strony policjantów, oddawane są strzały. Napastnik próbuje siłować się z policjantami - dodał policjant.
Po wpływem alkoholu
Mężczyzna został zatrzymany u zbiegu Gagarina i Belwederskiej. Trafił do policyjnego aresztu. - Miał półtora promila alkoholu w organizmie - powiedział Robert Koniuszy z komendy na Mokotowie.
- W tym przypadku jest również ważne dla nas ustalenie motywów działania sprawcy – zaznaczył Sylwester Marczak.
Sprawą zajmuje się prokuratura. 29-letni Łukasz P., podejrzany o śmiertelne ranienie nożem 40-latka przy Sobieskiego, usłyszał zarzut zabójstwa. Złożono też wniosek o tymczasowe aresztowanie.
Prokuratura podała, że znał swoją ofiarę. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, 29-letni mężczyzna był wcześniej zatrzymywany za włamania, naruszenie nietykalności cielesnej i znieważenie funkcjonariuszy, a także za rozboje.
ran/PAP/pm