Jak podało Radio Zet, w momencie, gdy władze Polskich Linii Lotniczych LOT świętowały setną rocznicę niepodległości Polski, prawie 300 pasażerów czekało na rejs do Toronto. Wszystko działo się w sobotę po południu. W imprezie brali udział przedstawiciele rządu, w tym wiceminister infrastruktury, pełnomocnik rządu do spraw Centralnego Portu Komunikacyjnego Mikołaj Wild, który odczytał list napisany przez premiera Mateusza Morawieckiego.
Podczas gali zaprezentowano dwa samoloty PLL LOT Boeing 787-9 Dreamliner oraz Boeing 737 MAX 8 - pomalowane w biało-czerwone barwy upamiętniające 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Jeden z nich, jak podała rozgłośnia, miał lecieć do Toronto.
Który miał lecieć?
Rzecznik LOT-u zdementował jednak te informacje. - Lot do Toronto nie odbył się ze względu na usterkę innego dreamlinera, który od początku był zaplanowany do tego, by wykonać rejs - powiedział Adrian Kubicki. I zapewnił, że spółka nie mogłaby pozwolić sobie na świętowanie, gdyby nie było samolotów do obsługi pozostałych rejsów. Awarię maszyny nazwał "nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności". Dopytywany przez nas, która dokładnie maszyna miała usterkę, doprecyzował, że chodzi o samolot o numerze bocznym SP-LRF. - W takich przypadkach [awarii - red.] rejs jest anulowany. Żadna linia lotnicza nie ma czegoś takiego, jak zapasowe samoloty. Gdyby samolot biało-czerwony nie uczestniczył w gali, to tego dnia miałby na pewno zaplanowane inne rejsy - dopowiedział rzecznik. Dopytywany, dlaczego - skoro maszyna ma podobne parametry i w chwili awarii innego dreamlinera była na miejscu - nie została wykorzystana, poinformował, że "samolot miał przed sobą szereg prac technicznych i nie był w gotowości". - Przygotowanie do rejsu trwałoby kilka, a nawet kilkanaście godzin - podkreślił.
Zamieszanie z rejsami
Kursy biało-czerwonego dreamlinera prześledziliśmy w serwisie flightradar24.com. Samolot (numer boczny: SP-LSC) w czwartek rano przyleciał na Lotnisko Chopina z Everett, by po południu (o godzinie 17.05) znów wylecieć do Toronto. Podobne rejsy (z Warszawy do Toronto i z powrotem) odbywał również w piątek.
W sobotę - jak wynika z informacji z flightradar24.com - miał przerwę, a w niedzielę 1 lipca - znów wrócił do kursowania między Warszawą a Toronto. Na uwagę zasługuje jeszcze jedna maszyna (numer boczny: SP-LSA), która na co dzień lata głównie między Warszawą i Chicago albo między Warszawą a Nowym Jorkiem. Jednak w sobotę - zgodnie z informacjami na flightradar24.com - samolot miał lecieć do Chicago o godzinie 16.45 i jednocześnie o 17.05 zaplanowany był właśnie lot do Toronto. Ostatecznie widnieje w serwisie jako "odwołany".Skąd to zamieszanie? Rzecznik LOT-u przekonuje, aby nie sugerować się informacjami z serwisu flightradar24.com. - Mogą być niezgodne z rzeczywistością i ze zmianami, które na bieżąco dokonujemy w swoich systemach - podaje Kubicki. I podkreśla, że lot do Toronto od początku wykonać miała maszyna o numerze SP-LRF i ona uległa awarii.
Jak wynika z danych serwisu Flight Radar, samolot o numerze SP-LRF, choć wcześniej latał niemal codziennie, to od 25 czerwca nie wykonał żadnego lotu.
kw/r