Jedne mieszkają tu od niedawna, inne od lat. Kilkanaście samotnych matek i ich dzieci może stracić dach nad głową. Urzędnicy każą im się wyprowadzić z dużego domu na Białołęce, bo budynek jest samowolą budowlaną i zdaniem nadzoru budowlanego mieszkanie w nim jest niebezpieczne.
Dom stoi na uboczu, przy ulicy Skierdowskiej, przy lesie na północnych obrzeżach Warszawy. Kiedyś w tych murowanych barakach mieścił się ośrodek MONAR-u. Dziś oprócz zabudowań jest tu plac zabaw, grządki i ogródek, po których kręci się gromadka dzieci.
Przy Skierdowskiej od 2005 roku działa Dom Samotnej Matki, którym zajmuje się stowarzyszenie "Wspólnymi Siłami" prowadzone przez Sylwię Wasiołek.
W kilkunastu pokojach mieszkają kobiety, których życie potoczyło się nie tak, jak powinno. Malutkie pokoje dzielą z dziećmi, czasem nawet z czwórką. - O ile jest miejsce, może tu zamieszkać każda mama, która potrzebuje pomocy - zapewnia Wasiołek.
Same się urządziły
Dziś nie ma tam żadnego wolnego pokoju. W tej chwili przy Skierdowskiej mieszka 12 mam i 25 dzieci. Obowiązuje regulamin: nie można pić alkoholu, zażywać narkotyków, przyprowadzać mężczyzn.
Najmłodsza mieszkanka ma 19 lat, najstarsza 51. Jedne mieszkają od niedawna, inne od lat.
Muszą pracować: w ogródku lub przy tworzeniu rękodzieła, nawet jeśli mają inną prace. Same urządziły budynek.
Pomagają im darczyńcy. Stowarzyszenie ma status organizacji pożytku publicznego i co roku otrzymuje wsparcie od osób, które chcą przeznaczyć na jego rzecz 1 procent swojego podatku.
W budynku jest też pokój męski. Mieszkają w nim bezdomni.
- Mężczyźni są nam potrzebni. Palą w piecu, kopią ogródki, robią remonty, noszą ciężkie rzeczy - opisuje Sylwia Wasiołek.
Teraz jednak wszyscy mogą stracić dach nad głową. Na Skierdowską po raz kolejny dotarło właśnie pismo z urzędu dzielnicy z prośbą o opuszczenie budynku. Matki się na to nie godzą. Chciałyby teren dzierżawić, a później legalnie wyremontować budynek. Taki miały plan.
Batalia od 2009 roku
Spór stowarzyszenia i urzędników trwa od lat. Pierwsze pismo z prośbą o opuszczenie budynku wpłynęło do mieszkańców w październiku 2009 roku, ostatnie w lutym tego roku.
- Budynek jest w złym stanie technicznym, zagrażającym jego mieszkańcom. Z tego powodu Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wydał decyzję nakazującą miastu rozbiórkę domu. Nie możemy biernie przyglądać się sytuacji, gdy w razie katastrofy budowlanej czy pożaru zagrożone może być zdrowie i życie mieszkańców - tłumaczy Marzena Gawkowska, rzeczniczka Białołęki.
- Nadzór budowlany wnosił o zburzenie budynku, bo jest samowolą budowlaną. Nigdy nikt nie powiedział, że jest tu niebezpiecznie. Nigdy nie padło, że jest tu zagrożenie życia. Estetycznie budynek może wygląda nieciekawie, ale nie sypie się nikomu nic na głowę, jest bezpiecznie - zapewnia Wasiołek.
Zgłosiła się jedna osoba
Z podobnym problemem urzędnicy mierzyli się w 2016 roku, kiedy zburzyli - również postawiony nielegalnie - Dom Samotnych Matek "Bajka", który ulokowany był po sąsiedzku.
- Po półrocznych przygotowaniach, znalezieniu lokum dla mieszkańców "Bajki", jednego dnia wszyscy lokatorzy przeprowadzili się do nowych mieszkań. Podobnie planowaliśmy rozwiązać problem budynku przy Skierdowskiej. Od kilku lat zachęcamy jego mieszkańców do składania wniosków o przyznanie lokalu, bo to jest warunek rozpoczęcia procedury - tłumaczy Gawkowska.
Zgłosiła się jedna osoba, która dziś mieszka już w wyremontowanym lokalu komunalnym.
- Druga osoba złożyła wniosek niekompletny i mimo możliwości skorzystania z pomocy pracowników ośrodka opieki społecznej przy kompletowaniu wniosku, nie skorzystała w tej możliwości. Pozostałe osoby nigdy nie zwróciły się z wnioskami o lokale z zasobu Warszawy - słyszymy od rzeczniczki.
Ponadto - jak zapewnia Gawkowska - mieszkanki były informowane, że istnieje możliwość zamieszkania w Ośrodku Wsparcia dla Kobiet z Małoletnimi Dziećmi i Kobiet w Ciąży "Etezja". Ośrodek zlokalizowany jest około 300 metrów od budynku zajmowanego przez stowarzyszenie. Żadna z matek nie skorzystała.
- Tu jest nam dobrze - odpowiadają w rozmowie z nami.
Będą mediacje
W poniedziałek burmistrz Białołęki Grzegorz Kuca pojechał na Skierdowską i zaprosił wszystkich na mediacje. Te planowane są na sierpień. Sprawą podczas najbliższej sesji zajmie się też Rada Warszawy.
Stowarzyszenie zapewnia, że będzie walczyć o budynek. Matki nie chcą myśleć o wyprowadzce.
kz/pm