Trwa gaszenie pożaru hali przemysłowej, który wybuchł w czwartek rano na Żeraniu. W akcji brało udział łącznie 150 ratowników. Strażacy relacjonują, że najtrudniejsze było dla nich "przejście z obrony pobliskich obiektów przed ogniem do ataku na płonącą część".
- Działania jeszcze trwają. Dogaszane są elementy, które były objęte ogniem, miejscami też zarzewia ognia. Trwa też rozbiórka spalonych części - informuje kapitan Michał Gruszczyński z warszawskiej straży pożarnej.
150 strażaków i wozów
Prace mogą potrwać do wieczora. Kolejne godziny upłyną na dozorowaniu pogorzeliska, czyli kontrolowaniu, czy ogień nie wraca na teren hali przy ulicy Annopol 3. Sam pożar wybuchł w czwartek około godziny 8. Objęty nim były między innymi artykuły spożywcze, które były składowane w hali. Gruszczyński podkreśla, że łącznie przez ten cały czas w akcji uczestniczyło około 150 ratowników i mniej więcej tyle samo wozów strażackich, w tym między innymi pojazd chemiczny. - Do najtrudniejszych działań należała obrona biurowej części hali, a potem przystąpienie do ataku na część objętą ogniem - wyjaśnia Gruszczyński. I dodaje, że wedle szacunków paliło się około 9,6 tysiąca metrów kwadratowych. Część hali się zawaliła.
Włączył się alarm
Strażacy podają, że ciężko na razie mówić, gdzie dokładnie rozpoczął się pożar, bo gdy przyjechali na miejscu, hala była już w płomieniach. Jak podawała policja, o godzinie 8.15 w czwartek załączył się alarm, a administrator hali zarządził ewakuację. Zagrożona była sąsiadująca hala, w której mieści się centrum danych firmy T-Mobile. To spowodowało utrudnienia w korzystaniu z usług tej sieci. Okoliczności pożaru po zakończonych działaniach strażaków będzie wyjaśniać policji, między innymi przy pomocy biegłego do spraw pożarnictwa.
- Na razie wzywamy na przesłuchania kierowników i przedstawicieli firm, które miały pomieszczenia i magazyny w hali - zaznacza Paulina Onyszko z rejonowej komendy policji.
ran/b