Czy warto grodzić Ogród Saski? "Nie róbmy skansenu"

Żelazna Brama przed 1914 rokiem
Żelazna Brama przed 1914 rokiem
Źródło: warszawa1939.pl
Czy warto ogrodzić Ogród Saski? Varsavianiści przekonują, że tak, bo poprawi to bezpieczeństwo i estetykę. Przedstawiciele ruchów miejskich twierdzą, że to myślenie jest anachroniczne, a parki powinny być otwarte. Mieszkańcy są podzieleni, a urzędnicy profilaktycznie chowają głowę w piasek.

Ujazdowski, Żeromskiego, Dreszera, Królikarnia, Łazienki Królewskie… Ogrodzenia ma większość zabytkowych parków w Warszawie. Niedawno, wbrew części mieszkańców, metalowy płot zyskał także Ogród Krasińskich. Aktualny pozostaje projekt rewitalizacji Parku Skaryszewskiego, który również zakłada odtworzenie historycznego ogrodzenia. Zasadnym wydaje się więc postawienie pytania czy następny w kolejce do grodzenia nie powinien być Ogród Saski. Maciej Figurski z Zespołu Opiekunów Kulturowego Dziedzictwa Warszawy (ZOK) na tak postawione pytanie odpowiada twierdząco. Dlaczego?

- Parki muszą być grodzone, bo samo ogrodzenie może mieć wartość zabytkową lub estetyczną, bo uczy to szacunku dla własności publicznej, bo parki nie są noclegownią "elementu", bo ułatwia to utrzymywanie ich w zadbaniu, bo zniechęca to do prób okrajania ich przez zabudowę, bo tak było i ma pozostać – wylicza varsavianista. Zastrzega przy tym, że te argumenty dotyczą parków historycznych, a nie wszystkich terenów zielonych w graniach miasta.

Historyczne zdjęcia ogrodzenia

Oddzielał handlarzy od "towarzystwa"

Co do historyczności Ogrodu Saskiego wątpliwości nie ma. Ten pierwszy park miejski stolicy otwarto dla publiczności 17 maja 1727 roku. Wejście możliwe było tylko przez jedną z dwóch bram: od strony wschodniej, czyli Pałacu Saskiego, oraz zachodniej – przez plac Żelaznej Bramy. Plac istnieje do dziś (zajmuje teren wokół pomnika Tadeusz Kościuszki), ale wyglądem i charakterem zupełnie nie przypomina miejsca sprzed lat. Wówczas tamta okolica tętniła handlem znacznie bardziej niż dziś. Dwie potężna Hale Mirowskie, obok Bazar Janasza i Gościnny Dwór. Setki sklepów, stoisk, kramów, tysiące kłębiących się ludzi. Rzeczywistość wytwornego Ogrodu Saskiego z barokowymi rzeźbami i wypielęgnowanymi kwiatami nieco do tego nie przystawała. Stąd masywna brama a przed nią strażnik.

- Strażnicy mieli za zadanie pilnować wejść, by nie dopuścić osób niestosownie ubranych – wyglądających na służbę, bądź z pakunkami. Chodziło o to, by przez ogród nie skracali sobie drogi służący, załatwiający różne sprawy. Spieszący się, pchający wózki, dźwigający zakupy subiekci, zakłócaliby spokój "towarzystwu" – tłumaczy varsavianista Ryszard Mączewski z fundacji Warszawa1939.pl.

Zburzyli mur, dostawili bramy

Pierwotnie od strony ul. Królewskiej park ogrodzony był masywnym murem, co miało związek z mieszczącymi się tam ujeżdżalnią, stajniami czy lazaretem wojskowym. Kilkadziesiąt lat później, w ramach modernizacji parku, mur zastąpiono metalowym parkanem z podmurówką. Z czasem przybyło też kilka bram.

Ogród stał się bardziej demokratycznym gdyż oprócz osób przybywających dla przechadzki, oraz dzieci z bonami i piastunkami, stanowi on niezmiernie ważny punkt komunikacyi: znakomicie skraca drogę przy przejściu z jednych do drugich dzielnic miasta – pisali w "Przewodniku po Warszawie i jej okolicach na rok 1873/74" Feliks Fryze i Ignacy Hodorowicz.

Ryszard Mączewski zwraca uwagę, że z demokracją w zabytkowych parkach nie należy jednak przesadzać. – Nie powinno być tak, że wszędzie można wydeptywać wygodne ścieżki przez trawnik – przekonuje. – Nie miałbym nic przeciwko ogrodzeniu Saskiego, ale taką decyzję należy poprzedzić szczegółową analizą. Trzeba się zastanowić, czy przez park nie biegnie uczęszczany szlak komunikacyjny, którego zamknięcie utrudni życie relatywnie dużej grupie ludzi – zwraca uwagę.

"Grodzenie byłoby ryzykowne"

Zalety grodzenia parków dostrzega też inny varsavianista Jarosław Zieliński. – Taki park staje się bytem skończonym. Ogrodzenie pozwala utrzymać porządek i bezpieczeństwo. Teren ogrodzony jest na pewno mniej narażony na dewastację. Jestem zwolennikiem grodzenia parków, które historycznie były grodzone, i które dziś da się ogrodzić w sensownych granicach – argumentuje, ale zaraz dodaje, że w przypadku Saskiego ma poważne wątpliwości. - Ogród Saski w dawnych granicach nie istnieje – jego część poszła pod Pałac Zamoyskich, okroiła go także budowa Marszałkowskiej. Ponadto niejasna jest przyszłość pod teren, na którym stał Pałac Brühla, nie wiadomo w czyje przejdzie ręce. Na tym etapie grodzenie byłoby ryzykowne – przekonuje varsavianista.

- Widzę sporę problemy w sensie funkcjonalnym, bo jeśli grodzić, to całość, a rzeczywistość przestrzenna, relacje jakie występują nie do końca na to pozwalają. Zmieniły się granice parku, więc nawet nie byłoby to odtwarzanie, a nowa koncepcja – zwraca uwagę Piotr Brabander, stołeczny konserwator zabytków.

Rzeczywiście, chcąc zachować wierność historii, Żelazną Bramę należałoby ustawić na trawniku oddzielającym jezdnie Marszałkowskiej. Zdaniem przedstawicieli ruchów miejskich dowodzi to absurdalności pomysłu grodzenia.

Przyjazna przestrzeń czy skansen?

- Parki są przestrzenią publiczną i elementem szlaków komunikacyjnych, dlatego powinny być rozgrodzone. Na czym powinno nam zależeć, na przyjaznej przestrzeni do życia, czy robieniu skansenu? – pyta Joanna Erbel, miejska aktywiska. Nie przekonują jej także argumenty, że parkan to sposób na poprawę bezpieczeństwa i antidotum na zakusy deweloperów. – Lepszym sposobem na bezpieczeństwo jest oświetlenie, a odpowiedzią na zapędy deweloperów powinien być plan miejscowy, nie płot – twierdzi.

W podobnym tonie wypowiada się Jan Śpiewak ze stowarzyszenia Miasto jest Nasze. – Parki są dla ludzi i to ich potrzeby powinny być głównie brane pod uwagę. Park ogrodzony zostaje wycięty z tkanki miejskiej, przestaje być zintegrowany z otoczeniem – wyjaśnia i, podobnie jak Erbel, zdecydowanie odrzuca argument deweloperski. – To byłby symptom głębokiej choroby państwa. Takie sprawy należy regulować planami zagospodarowania przestrzennego czy ustawą reprywatyzacyjną, a nie płotami. Przyjęcie takiego argumentu oznaczałoby poddanie się jakiemuś brutalnemu dyktatowi – dodaje.

Śpiewak zwraca również uwagę, że parkan może pociągać za sobą szereg restrykcji. – Zamykanie na noc, zakaz wprowadzania psów, jeżdżenia na rowerze czy rolkach. Jestem pewien, że szybko ujawniłaby się mania regulowania – podsumowuje.

Ogród Saski

"Taki wniosek nie wpłynął”

Dyskusji na temat grodzenia parku unika jego gospodarz Zarząd Oczyszczania Miasta. - O tym jak w przyszłości miałby wyglądać Ogród Saski decyduje stołeczny konserwator zabytków, który to wydając wytyczne do projektu rewaloryzacji i akceptując ten projekt określa zakres prac i elementy mające odtwarzać historyczny kształt parku – mówi Iwona Fryczyńska, rzeczniczka ZOM.

Jednak stołeczny konserwator przekonuje, że w tej kwestii inicjatywa nie należy do niego. - Nie widzę podstawy, aby występować z taką inicjatywą. Ogród Saski ma swojego właściciela i taka decyzja leży po jego stronie. Oczywiście, gdyby projekt się pojawił musiałby zostać zaakceptowany przez konserwatora. Na razie taki wniosek do mnie nie wpłynął – informuje Piotr Brabander. Wygląda na to, że prędko taki dokument na jego biurko nie trafi. - W najbliższych planach ZOM nie ma wystąpienia do stołecznego konserwatora zabytków o wytyczne do projektu rewaloryzacji Ogrodu Saskiego – przyznaje Fryczyńska.

A co Wy myślicie o ogrodzeniu Ogrodu Saskiego? Zachęcamy do udziału w sondzie i dyskusji na forum tvnwarszawa.pl.

Grodzić czy nie grodzić? Pytaliśmy w Parku Skaryszewskim:

Grodzić czy nie grodzić?

Piotr Bakalarski

Czytaj także: