Filip Pelc (Wiosna) widzi to tak: tuż przy Białołęckim Ośrodku Sportu, na zaniedbanej dziś działce, stanie skocznia o punkcie konstrukcyjnym K-15. - Swoje umiejętności mogliby na niej ćwiczyć młodzi miłośnicy skoków narciarskich, ale i dorośli – przekonuje w rozmowie z tvnwarszawa.pl.
Tradycje są
Radny przekonuje, że wbrew pozorom Warszawa ma pewne tradycje w skokach narciarskich. Przez kilkadziesiąt lat funkcjonowała w stolicy skocznia narciarska przy ulicy Czerniowieckiej. Jej punkt konstrukcyjny usytuowany był na 38. metrze. Powstała w latach 50. Najczęściej była używana do treningów, ale rozgrywano na niej również zawody. Po 1989 roku była coraz rzadziej używana, a blisko 10 lat temu została rozebrana.
Ponadto w Warszawie można było oddać skoki z dwóch mniejszych obiektów: na Agrykoli i w Lesie Bielańskim. Jak przypomina portal skokinarciarskie.pl, pierwsza skocznia narciarska w Warszawie, o punkcie konstrukcyjnym 20 metrów, powstała w latach 20. właśnie na Agrykoli. A na Bielanach znajdowały się dwie mniejsze – korzystali z nich studenci Akademii Wychowania Fizycznego, a także klubu sportowego Spójnia.
- Tradycje są, dziś skoki to nasz sport narodowy. Co tydzień w sezonie pięć milionów Polaków siada przed telewizorami, żeby kibicować naszym zawodnikom. A stolica skoczni nie ma żadnej – mówi radny.
Nieprzypadkowa lokalizacja
Nieprzypadkowa jest też lokalizacja zaproponowana przez radnego. – Wtedy mielibyśmy przy okazji zaplecze sportowe, wypożyczalnię nart, dostęp do trenerów – podkreśla Pelc.
Koszt realizacji szacuje na 700 tysięcy złotych, choć dopuszcza, że będzie wyższa.
A jak na pomysł zareagowali mieszkańcy? - Część osób uważa, że to pomysł z kosmosu, a są też osoby, które już deklarują chęć oddania skoku na nowej skoczni – odpowiada radny.
Informowaliśmy o kampanii "Urzekła mnie Wisła":
Kampania "Urzeka mnie Wisła"
Kampania "Urzeka mnie Wisła"
kz/ran
Źródło zdjęcia głównego: NAC