Sprawą zajmuje się prokuratura, ponieważ rodzina Piotra Pawłowskiego oskarża o jego śmierć lekarzy i ratowników.
- Śledztwo obejmuje działania personelu medycznego związane z podejmowaniem próby ratowania życia pokrzywdzonego, a później procesem jego leczenia w szpitalu Bródnowskim w Warszawie – mówi Artur Oniszczuk z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga.
Relacja rodziny
Według relacji rodziny, tydzień temu rano Piotr Pawłowski stracił przytomność. Żona wezwała pogotowie i rozpoczęła ręczną resuscytację. Udało jej się przywrócić tętno, choć jej mąż był cały czas nieprzytomny. Wtedy pojawiło się pogotowie, dwóch ratowników: kobieta i mężczyzna oraz lekarz z tabletem.
- Lekarz stał w kącie i nie podszedł do pana Piotra, nie zbadał go, nie uczestniczył w akcji reanimacyjnej, po prostu był zainteresowany tabletem - opisuje Beata Bosak-Kruczek, pełnomocniczka żony pokrzywdzonego.
Akcję ratunkową miało podjąć dwoje ratowników. Intubacja, jakiej się podjęli, polega na wprowadzeniu specjalnej rurki do tchawicy. Mieli z tym kłopot.
- Ratownik krzyczał do tego stojącego lekarza pod oknem, że jesteśmy w przełyku, że jesteśmy w żołądku, że nie może zaintubować pana Piotra – przytaczała relację żony Beata Bosak-Kruczek .
Jak dodała, lekarz nie reagował do tego stopnia, że ratownik w pewnym momencie miał powiedzieć: - Panie doktorze, pan zostawi ten tablet, proszę o decyzję.
Kwalifikacja prawna: nieumyślne spowodowanie śmierci
Później miało się okazać, że sprzęt nie był kompletny. Ratowniczka musiała poszukać brakującej części w samochodzie. – To wszystko jest czas. Mamy do czynienia z nieprzytomnym człowiekiem, który wymaga natychmiastowej intubacji. W przypadku osób nieprzytomnych intubacja to jest czynność, która ratuje życie – twierdzi pełnomocniczka.
Nieprzytomny wciąż pacjent został przewieziony do szpitala Bródnowskiego. Tu – jak wynika z dokumentacji - został zaintubowany dopiero po 21 minutach. Zmarł w wyniku trwałego uszkodzenia mózgu spowodowanego niedotlenieniem.
- Kwalifikacja prawna, którą prokurator przyjął, to jest nieumyślne spowodowanie śmierci – informuje Artur Oniszczuk.
Piotr Pawłowski od 36 lat poruszał się na wózku inwalidzkim. Jako nastolatek skoczył do płytkiej wody i złamał kręgosłup.
Reporter "Faktów" poprosił dyrekcję szpitala o odniesienie się do zarzutów. Odmówiła. W placówce trwa wewnętrzne postępowanie.
Marek Nowicki, "Fakty" TVN / kz