Chodzi o proces czterech mężczyzn: Artura B., Sebastiana B., Marka F. i Norberta U. Prokurator Anna Sieradzka-Kośla z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ochota oskarżyła ich o dokonanie "wspólnie i w porozumieniu" czynnej napaści na funkcjonariusza policji, który podejmował wobec nich interwencję 8 grudnia ubiegłego roku, u zbiegu ulic Kopińskiej i Białobrzeskiej.
Padły strzały
Funkcjonariusz był po służbie, zareagował, bo - jak twierdził - mężczyźni kogoś bili. Oskarżeni mieli przewrócić policjanta, kopać go, grozić użyciem noża i szczuć psem, by zmusić go "do odstąpienia od czynności służbowych". Policjant użył broni, padły strzały.
Żaden z domniemanych sprawców nie przyznał się do zarzucanych czynów. Odmówili także składania wyjaśnień.
Sędzia Maciej Jabłoński uznał ich jednak za winnych. 27 września ogłosił wyrok w tej sprawie. Sebastian B. został skazany na 4 lata pozbawienia wolności, Artur B. i Marek F. na 6 lat pozbawienia wolności, a Norbert U. na 8 lat więzienia. Ten ostatni został ukarany najsurowiej, bo jako jedyny działał w "warunkach powrotu do przestępstwa", co zaostrzało mu maksymalny wymiar kary z 10 do 15 lat pozbawienia wolności.
Na poczet orzeczonych kar sąd zaliczył oskarżonym okres tymczasowego aresztowania od grudnia ubiegłego roku. Sędzia Jabłoński zwolnił ich także od ponoszenia kosztów sądowych.
Wyrok na drugiej rozprawie
Wyrok nie jest prawomocny. Został wydany na drugiej rozprawie. Sąd przesłuchał między innymi pokrzywdzonego funkcjonariusza oraz świadków, którzy 8 grudnia widzieli zajście przy ul. Kopińskiej i Białobrzeskiej.
26-letni kryminalny z Targówka tłumaczył, że tamtego wieczora był po służbie, jechał do narzeczonej. Na wysokości Hali Kopińskiej zauważył "mężczyzn kopiących leżącego mężczyznę". Pamiętał, że próbowała ich rozdzielić jakaś kobieta. Funkcjonariusz zatrzymał samochód, wysiadł i podjął interwencję. Mężczyźni, którzy wcześniej kogoś kopali, zniknęli. Poszedł ich szukać.
Policjant zapewnia, że zanim przystąpił do interwencji wobec dwóch mężczyzn, okazał legitymację służbową i przedstawił się. Wtedy miał usłyszeć pierwsze wyzwiska i doszło do rękoczynów. Funkcjonariusz użył gazu. Zza budynku miało wówczas wybiec dwóch kolejnych mężczyzn. Jeden trzymał nóż, a drugi biegł z psem na smyczy. "Usłyszałem: zginiesz cwelu".
Dalej sytuacja była dynamiczna. Policjant opisywał, że został przewrócony, był bity, kopany, straszony nożem i szczuty psem. Oddał strzały ostrzegawcze, ale, jak twierdzi, "nie zrobiły żadnego wrażenia na tych mężczyznach". Wtedy funkcjonariusz oddał kilka szybkich strzałów, jeden z nich drasnął Norberta U. w stopę, drugi ranił w nogę Artura B. Mężczyzna do dziś chodzi o kulach.
"Celował w stronę oskarżonych"
30 sierpnia sędzia Jabłoński odczytał także protokoły z przesłuchań oskarżonych w prokuraturze.
28-letni Artur B. któremu prokuratura, a teraz sąd, przypisały użycie noża wobec policjanta, twierdził, że funkcjonariusz zaatakował bez legitymowania się. Pamiętał, że podbiegł do nich mężczyzna, który krzyczał "policja!", a potem prysnął mu gazem w oczy i kopnął. Zapewniał, że sam nikogo nie bił. Wyjaśniał, że nie używał noża i nie wie, dlaczego funkcjonariusz postrzelił go w nogę.
40-letni Norbert U. podczas napaści na funkcjonariusza policji miał m.in. szczuć go psem należącym do Artura B. Oskarżony wyjaśniał w śledztwie, że wchodził już do klatki bloku, w którym mieszka. Zaniepokojony faktem, że koledzy nie idą za nim, wyszedł z powrotem przed budynek. Zobaczył, że Artur B. leży na chodniku, a drugi kolega siedzi. Według jego relacji, pies rzucił się na policjanta, bo miał za długą smycz, a agresję zwierzęcia wzbudził fakt, że jego właścicielowi dzieje się krzywda. Opisywał, że pokrzywdzony celował z broni w stronę oskarżonych i oddał kilka strzałów.
Pisaliśmy też o pobiciu policjanta w Śródmieściu:
Pobicie policjanta - nowe fakty
Pobicie policjanta - nowe fakty
PAP/kz/pm
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / Tvnwarszawa.pl