Gratka dla miłośników wojskowego sprzętu. Oprócz polskich czołgów, samolotów, śmigłowców i pojazdów opancerzonych w defiladzie wzięły udział uznawane za jedne z najlepszych na świecie amerykańskie czołgi M1 Abrams. "Abramsy" zobaczyliśmy na ulicach Warszawy po raz pierwszy w historii.
- Będą polskie śmigłowce: Sokół, Głuszec, Puszczyk. Potem MI-8 MI-17 MI-24, to są śmigłowce transportowe i bojowe. Potem będzie to wszystko czym dysponujemy czyli SU-22, MI-29 i F-16 - zapowiadał jeszcze przed defiladą na antenie TVN24 Wojciech Łuczak, wydawca magazynu Raport - Wojsko Technika Obronność.
Na defiladzie oprócz śmigłowców i samolotów pojawiły się również czołgi.
- Czołgi Leopard po raz pierwszy przywieziono na platformach kolejowych ze Świętoszowa, wzorem ćwiczeń NATO. To jest element szybkiego przerzutu - mówił Łuczak.
"Abramsy i Bradleye"
Co ciekawe, po raz pierwszy w defiladzie wzięły udział formacje amerykańskie. - Czołgi Abrams wywieziono na stałe z Europy, ale przywieziono tutaj ponownie specjalnie na tę okazję - kontynuował Łuczak. Te czołgi również przywieziono transportem kolejowym.
- Amerykanie uznali, że stałe stacjonowanie jednostek jest marnotrawstwem pieniędzy. Przypłynęły do Europy i zostały rozwiezione transportem kolejowym. Wcześniej były na Gruzińskich ćwiczeniach. Będą również transportery opancerzone Bradley, które pierwszy raz przyjechały na pokaz do Polski - mówił Wojciech Łuczak.
Oprócz amerykańskich gości, ulicami Warszawy przejechały polskie czołgi. Niektóre z nich są oznaczone specjalną odznaką. Odznaka husarska jest historyczną odznaką 1 Dywizji Pancernej generała Maczka. Oznaczone zostały nimi czołgi Leopardy A5 i A4.
md//ec