Urząd ukarał mieszkankę za zielone rabaty przy wejściu do kamienicy

Ogródek fasadowy na ulicy Bałuckiego na Mokotowie
Ogródek fasadowy na Mokotowie
Źródło: Klemens Leczkowski / tvnwarszawa.pl

Mieszkanka Mokotowa stworzyła przed kamienicą ogródek fasadowy. Jej zielona inicjatywa jest według urzędników nielegalna. Kobieta została ukarana za zajęcie pasa drogowego. - Poczułam się jak obywatelka opresyjnego państwa, które karze ludzi za rzeczy niebędące żadną uciążliwością. Nie są to działania, które komukolwiek szkodzą, ograniczają jego prawa czy przeszkadzają. Ręce mi opadły, jak to zobaczyłam - przyznaje pani Sylwia w rozmowie z TVN24.

Na Starym Mokotowie, w bezpośrednim sąsiedztwie parku Generała Orlicz-Dreszera, znajduje się niewielka uliczka Michała Bałuckiego. Przed jedną z kamienic powstał ogródek fasadowy. Własnymi siłami stworzyła go pani Sylwia Jedyńska, mieszkanka budynku. Najpierw przygotowała rabaty przy wejściu do klatki, gdzie rosną dziś hortensje. W kolejnych latach powstały kolejne, wzdłuż ściany budynku. Zasadziła w nich malwy, floksy, maciejkę i tulipany. W sumie jest tam pięć niewielkich kwietników wygrodzonych niskimi płotkami.

Pani Sylwia pod koniec kwietnia dostała pismo z Urzędu Dzielnicy Mokotów. Nałożono na nią karę w wysokości tysiąca złotych za nielegalne zajęcia pasa drogowego, polegające na wygrodzeniu części chodnika pod rabaty.

- Poczułam się jak "obywatel kafkowski", jak obywatelka opresyjnego państwa, które karze ludzi za rzeczy niebędące żadną uciążliwością. Nie są to działania, które komukolwiek szkodzą, ograniczają jego prawa czy przeszkadzają. Ręce mi opadły, jak to zobaczyłam - przyznaje pani Sylwia w rozmowie z TVN24.

Kobieta zauważa, że jej "partyzancki ogródek fasadowy" nie zajmuje chodnika w sposób uciążliwy dla pieszych. - Jest zrobiony na głębokość wnęk przy oknach piwnicznych, więc nie przeszkadza w poruszaniu się - mówi.

Walka z urzędnikami o "partyzancki ogródek"

Sprawę opisała na facebookowym profilu "Zieleń zamiast betonu", gdzie - jak pisze - "walczy z betonozą na Górnym Mokotowie i zamienia betonowe nieużytki na drzewa, kwiaty i krzaki".  

Kobieta podejrzewa, że urzędnicy dowiedzieli się o ogródku za sprawą jednej z sąsiadek, której nie spodobał się jej pomysł. Na początku 2024 roku dostała pierwsze pismo z urzędu w tej sprawie. Wkrótce spotkała się z przedstawicielkami mokotowskiego wydziału infrastruktury.

- Przyniosłam ze sobą dużo materiałów, pozycje naukowe zalecające wykonywanie takich ogródków. Zabrałam między innymi miejski przewodnik po rewitalizacji na Pradze. Pokazałam, że takie rozwiązania są rekomendowane przez samo miasto. Obie panie były bardzo niepochlebnie nastawione wobec tego pomysłu. Utwierdziły się od początku w przekonaniu, że moje działanie było niezgodne z przepisami. Nie trafiał do nich żaden argument - relacjonuje pani Sylwia.

Jak wylicza, nie pomogły argumenty o retencji wody deszczowej, o obniżaniu temperatury, o estetyce, o tym, że kamienica ma izolację przeciwwodną, o tym, że jest to rozwiązanie sprawdzone i rekomendowane przez naukowców zajmujących się zielenią, czy w końcu o tym, że w innych miastach europejskich mieszkańcy mogą zakładać ogrody fasadowe bez zgód urzędników.

Dodaje, że rozmawiała też z naczelnikiem mokotowskiego wydziału ochrony środowiska, który poradził jej, aby spróbowała zalegalizować ogródek. Podjęła taką próbę, jednak bez skutku. Wyjaśnia, że wniosek został odrzucony, bo nie przedstawiła zatwierdzonego projektu stałej organizacji ruchu, uzgodnień z różnymi miejskimi jednostkami oraz planu zagospodarowania terenu.

- Cały czas przekonywano mnie, że wniosek powinien dotyczyć nie legalizacji ogródka, tylko zajęcia pasa drogowego. Tak żeby ustalić jego powierzchnię i naliczyć opłatę. Tak jakbym dzierżawiła teren pod ogródek - opisuje mieszkanka Mokotowa.

Chciała przywrócić dawny zieleniec

Przed kamienicą, gdzie mieszka pani Sylwia, istniał podobny ogródek, lecz nieco większych rozmiarów. Kobieta ustaliła, że zlikwidowano go na przełomie XX i XXI wieku. Wyszła więc z inicjatywą, by go odtworzyć.

- Złożyłam taki projekt do budżetu obywatelskiego na rok 2024. Został odrzucony, ponieważ odtworzenie zieleńca w pierwotnym kształcie wiązałoby się z likwidacją miejsc postojowych na chodniku. Nie został w ogóle dopuszczony do głosowania - wspomina nasza rozmówczyni.

"Nie było dialogu ani próby porozumienia się"

Pani Sylwia ubolewa nad tym, jak wyglądały jej dotychczasowe kontakty z mokotowskimi urzędnikami. - Nie było dialogu ani próby porozumienia się. Było udowadnianie, że złamałam prawo i trzeba mnie ukarać, żeby nikomu nie przyszło do głowy, aby robić podobne rzeczy. Czułam się przez te półtora roku zastraszana - przyznaje.

- Ten ogródek przynosi same pozytywne rzeczy. Ludzie się zatrzymują i dziękują mi za to, że to zrobiłam - dodaje.

Pytamy naszą rozmówczynię, jakiego rozwiązania tej sprawy oczekiwałaby od Urzędu Dzielnicy Mokotów.

- Oczekiwałabym dialogu, a nie opresyjnego straszenia. Po drugie, żeby urzędnicy wykazali się refleksją i dostrzegli, że takich inicjatyw mieszkańców nie należy dusić, bo to są bardzo dobre inicjatywy. Jeżeli mieszkańcy sami chcą podjąć takie działania, to angażują się w nie i czują się za nie odpowiedzialni, więc dbają o wspólną przestrzeń. Zamiast doceniać ruchy oddolne, urząd za nie karze. Oczekiwałabym wypracowania systemowych rozwiązań takich inicjatyw. Miasto powinno je wspierać - podkreśla pani Sylwia.

Uzasadnienie urzędników

O stanowisko w sprawie ogródka stworzonego przez mieszkankę ulicy Bałuckiego zwróciliśmy się do Urzędu Dzielnicy Mokotów. Jak wyjaśnił nam jego rzecznik Tomasz Keller, zarządca drogi podjął sprawę z urzędu po zgłoszeniu mieszkańca. "Równocześnie należy podkreślić, że wspólnota mieszkaniowa Bałuckiego 4 wskazuje, że nie jest inicjatorem przeprowadzonych prac" i "zostały one wykonane jako oddolna inicjatywa" - czytamy w odpowiedzi na nasze pytania.

"W czasie kontroli przeprowadzonej w dniu 04.01.2024r., stwierdzono trwające prace polegające na rozebraniu części chodnika i w jego miejscu wykonania nasadzenia roślin. Zgodnie z art. 40 ust. 12 ustawy z dnia 21 marca 1985 roku o drogach publicznych (Dz. U. z 2024 r., poz. 320) w przypadku każdego zajęcia pasa drogowego bez zgody zarządcy drogi wymierzana jest administracyjna kara pieniężna" - przekazał w nadesłanym do nas komunikacie rzecznik urzędu dzielnicy.

Dalej czytamy, że do zarządcy drogi dopiero "w dniu 04.03 2024 roku wpłynął wniosek osoby fizycznej o wydanie zezwolenie na zajęcie pasa drogowego ul. Bałuckiego w celu umieszczenia jak wskazano ogródka fasadowego". "Z uwagi na fakt, iż przedmiotowy wniosek zawierał braki formalne, których wnioskodawczyni nie usunęła we wskazanym jej terminie, zarządca drogi pozostawił go bez rozpoznania, o czym poinformował w dniu 24 kwietnia 2024 skutecznie wnioskodawczynię" - poinformował rzecznik.

Wskazał też, że swoją negatywną opinię wobec wykonanego zagospodarowania terenu wyraziło w dniu 21 sierpnia 2024 roku Biuro Stołecznego Konserwatora Zabytków. "Biuro wskazało jednoznacznie, że proponowane rozwiązanie tj. rozpłytowanie chodnika przy elewacji budynku Bałuckiego 4 jest ahistoryczne dla obszaru Starego Mokotowa i północnej części Wierzbna, gdyż w przypadku zabytkowych obszarów urbanistycznych istotne jest zachowanie ich pierwotnych cech, a zatem zmiana zagospodarowania terenu powinna być wzorowana na historycznych rozwiązaniach" - przekazał urzędnik. Nasza rozmówczyni wspominała, że kiedyś przed budynkiem był już podobny ogródek. Mimo tego urząd powołuje się teraz na stanowisko konserwatora i historyczny wygląd tego miejsca, zupełnie o tym pierwotnym ogródku nie wspominając. 

Czytaj także: