Uważaj na okazje, unikaj zaliczek. Jak nie dać się oszukać przy wynajmie mieszkania

klucz wynajem mieszkanie shutterstock_1685909149
Bartosz Turek: nie spodziewał jakichś gwałtownych przecen
Źródło: TVN24 Biznes
Początek roku akademickiego to boom na rynku mieszkań na wynajem. W tym roku mniejszy przez pandemię. Część biznesu przeniosła się do internetu. W ślad za poszukującymi lokum, powędrowali tam oszuści.

Kawalerka na Mokotowie, blisko stacji metra. 1400 złotych z opłatami. Opis jakby znajomy, ogłoszenie pojawiało się na jednym z portali już kilka razy. Zmieniały się za to zdjęcia, tym razem to przestronny salon z aneksem kuchennym, do tego mała sypialnia zasłaniana kotarą. Meble i wszystkie sprzęty nowe, jest też balkon. Kontakt z właścicielem - tylko przez Whatsappa. Cena - atrakcyjna jak na tę lokalizację, więc zgłaszam się - jak czytam w ogłoszeniu - do właścicielki, pani Agnieszki.

Odpowiada błyskawicznie. Mieszkanie przy Madalińskiego, "w pełni zgodne ze zdjęciami" - zaznacza pani Agnieszka w wiadomości. Od razu wspominam, że mam kota i pytam, czy to nie problem. Kot może być. Natomiast pani Agnieszka jest aktualnie za granicą i może w tej chwili jedynie zarezerwować mi mieszkanie. "Możemy zdalnie podpisać umowę wstępnej rezerwacji, po której prześlesz przedpłatę jako gwarancję, że nie znajdziesz innego mieszkania. Potem przyjadę do Warszawy zawrzeć z tobą umowę najmu" - pisze właścicielka. Przedpłata niemała - 800 złotych.

Tyle, że ja jeszcze nawet nie widziałam mieszkania. Jaką mam gwarancję, że w ogóle istnieje i komu płacę? Pani Agnieszka twierdzi, że tylko ona ma klucze, a nie chce tracić czasu i pieniędzy. Z wynajmem jej się spieszy, ale wrócić do Polski w tej chwili nie może. Dodaje, że dośle dodatkowe zdjęcia. Gdy dopytuję dalej i chcę umówić się na obejrzenie mieszkania, kontakt się urywa. Znika także zdjęcie uśmiechniętej brunetki w kontakcie w komunikatorze. Za to usunięte w czasie naszej konwersacji ogłoszenie... wraca na stronę internetową. Ale pani Agnieszka już mi nie odpowiada.

Najpierw kaucja, potem problemy

Takich ogłoszeń jest mnóstwo. Jak podkreśla Robert Koniuszy z mokotowskiej policji, zdalne podpisywanie umowy czy dogadywanie warunków nie wydaje się niczym podejrzanym. Szczególnie teraz, gdy każdy ogranicza wychodzenie z domu z powodu pandemii. Ale oszuści też przenieśli się do internetu. - Od początku roku zgłoszono na Mokotowie 54 przypadki oszustw w transakcjach internetowych przy wynajmowaniu mieszkań. Do tego dochodzi też 15 fizycznych oszustw - wylicza policjant.

Zastrzega, że trudno porównać dane z ubiegłym rokiem. Pojęcie oszustwa jest szerokie (art. 286 Kodeksu karnego: kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd (…), podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8). W tym katalogu znajdą się oszustwa kredytowe itp. Te dotyczące wynajmu mieszkań to niewielki odsetek wszystkich. - To i tak sporo, w okresie pandemii, kiedy umów generalnie zawiera się mniej. Kiedy nie trzeba, to nie wychodzimy z domu i z tego powodu przestępczość w internecie jest większa – przestrzega Koniuszy.

A dlaczego oszuści często oferują mieszkania na Mokotowie? - To atrakcyjna lokalizacja. Wiele firm ma tu swoje siedziby, a studenci - dobry dojazd na uczelnie - tłumaczy policjant. - Na Mokotowie jest na przykład jeden pan, który ma już około 15 zarzutów dotyczących oszustwa. Pokazuje mieszkania zainteresowanym, podpisuje umowę i uzgadnia termin przekazania kluczy. Pobiera też kaucję, na przykład tysiąc złotych. Po dwóch dniach dzwoni i mówi, że w mieszkaniu trzeba jeszcze wyremontować podłogę lub jest jakaś awaria i termin trzeba przesunąć. Najemca zazwyczaj się zgadza. Ale po kilku dniach kontakt z właścicielem się urywa - relacjonuje Koniuszy.

Uwaga na atrakcyjne oferty

Kiedy powinno się zapalić czerwone światło? Na pewno wtedy, gdy pojawia się temat kaucji. - Trzeba dokładnie przestudiować umowę, zweryfikować dane z dowodem osobistym, a najlepiej z jeszcze jednym dokumentem, na przykład z paszportem. Dwa dokumenty trudniej podrobić - przestrzega policjant. - Po drugie, najlepiej nie prowadzić żadnej korespondencji na Messengerze, Whatsappie czy innych komunikatorach, których nie możemy namierzyć, bo administratorem danych jest podmiot z zagranicy. Jeśli już prowadzić rozmowy i korespondencje, to mailowo, a najlepiej przez SMS-y.

Jak zaznaczył policjant, zdarza się, że ktoś w ogóle nie sprawdza tożsamości. Dane są już wpisane w umowie i to najemcy wystarcza. A później zaczynają się kłopoty.

Co jeszcze? - Jak umawiamy się na obejrzenie mieszkania, to dobrze jest wziąć ze sobą znajomego, który będzie w stanie zaręczyć, że był fizycznie obecny przy rozmowie. No i najlepiej unikać wpłacania kaucji przed otrzymaniem kluczy do mieszkania - dodaje Koniuszy.

I podkreśla, że podejrzliwość powinny też wzbudzać zaskakująco atrakcyjne okazje. - Rynek mieszkaniowy w Warszawie jest na tyle nasycony, że nie ma czegoś takiego jak świetna okazja. Cena 1400 złotych za wynajem mieszkania w tak atrakcyjnej lokalizacji już sama w sobie jest podejrzana - ocenia i podkreśla, że dokładnie na tym polegają oszustwa internetowe. Zainteresowany myśli, że lepszej okazji nie znajdzie, dlatego godzi się na szybkie załatwianie formalności przez internet.

Kowalskiego oszukali, teraz Kowalski oszuka

- Autor ogłoszenia twierdzi zazwyczaj, że jest za granicą, ale zapewnia, że mieszkanie jest i na nas czeka. Proponuje wysłanie dodatkowych zdjęć i prosi o podesłanie na przykład skanu dowodu osobistego, co pozwoli na spisanie wstępnej umowy na odległość. Obiecuje też wysłanie zdjęcia swojego dowodu osobistego i - w końcu - umowy. Jak już wszystko podpiszemy, wpłacimy kaucję, powiedzmy 800 złotych, to kontakt się urywa, a później okazuje się, że z naszego dowodu oszust korzysta przy korespondencji z następnym zainteresowanym. Jak dostanie dowód Kowalskiego, to w następnej umowie poda się za Kowalskiego.

Dlatego policja przestrzega, by nie zawierać umów na odległość. Trzeba zobaczyć mieszkanie i wpłacić kaucję tylko, gdy dostaniemy klucze do ręki. - Najlepiej też, by prawnik przejrzał umowę. Nie przesyłajmy też żadnych pieniędzy takimi transakcjami, których nie można później namierzyć. Jeżeli się wysyła pieniądze, bo ktoś już chce zaliczkę, to tylko i wyłącznie na konto osobiste, z podanym imieniem i nazwiskiem - radzi policjant.

To wszystko wydaje się dość oczywiste. Czemu więc wciąż nabieramy się na takie ogłoszenia? - Oszust wywołuje w człowieku poczucie straty. Najpierw coś daje, a później zabiera. Mówi, że jest kolejka chętnych. Wtedy myślimy, że okazja już się nie przytrafi i jesteśmy podatni na popełnianie błędów - tłumaczy Robert Koniuszy.

Czy odzyskanie pieniędzy jest realne? Jak przyznaje policjant, pokrzywdzony może ubiegać się o ich zwrot przed sądem, ale proces jest bardzo długi.

Gwóźdź na dnie oceanu

Kolejne atrakcyjne ogłoszenie to kawalerka na Ochocie. Również za 1400 złotych. W ogłoszeniu czytamy, że to "oferta od osoby prywatnej". Przez telefon okazuje się jednak, że to "firma" ze stroną internetową. Telefon odbiera młoda, zaspana dziewczyna. Jak tłumaczy, mieszkanie można obejrzeć pod jednym warunkiem. Trzeba wejść na podaną stronę internetową, zarejestrować się i zapłacić 200 złotych. - Oczywiście zwrócimy kwotę, jeśli nie zdecyduje się pani na wynajem - zapewnia dziewczyna, podająca się za pracownicę firmy. Te ogłoszenia rzucają się w oczy – pierwsze zdjęcie przeważnie zakrywa wielki numer telefonu.

Czy można zaufać takim stronom? - Żeby założyć taką stronę, wystarczy 15 minut. Wrzucamy zdjęcia, tworzymy profil na Facebooku. Podpisujemy się jako firma, inżynier czy specjalista. To może zrobić każdy - zaznacza policjant. I dodaje: - Trzeba sprawdzić czy firma jest w ogóle zarejestrowana, czy ma numer KRS, czy jest w Centralnej Ewidencji Działalności Gospodarczej. To są dane ogólnodostępne na rządowych stronach internetowych. Sprawdzamy, czy za tym stoi ktoś, jakiś podmiot prawny, ktoś kto ponosi odpowiedzialność. Bo strona, tak jak szybko powstała, tak szybko może zniknąć - ostrzega policjant.

Czy da się ją później namierzyć? - To tak jakby wrzucić gwóźdź do oceanu i próbować go znaleźć - podsumowuje nasz rozmówca.

Czytaj także: