Pani Anna kieruje autobusami w Warszawie od 17 lat. Pracowała przez 14 lat w Miejskich Zakładach Autobusowych, a obecnie jeździ u jednego z ajentów wykonujących przewozy w stolicy - PKS Grodzisk Mazowiecki.
- Od sześciu lat w pracy towarzyszy mi pluszowy jamnik marki Solaris. Zostałam jednak właśnie ukarana za "działanie na szkodę estetyki pojazdu". Upomnienie przyszło od Zarządu Transportu Miejskiego (Warszawski Transport Publiczny) do mojej firmy - PKS Grodzisk Mazowiecki - na kwotę 799 złotych - mówi pani Anna.
- Walczę o to, by jamnik, którego uwielbiają pasażerowie duzi i mali, nadal mógł jeździć tam, gdzie najlepiej wygląda. Aby każdy kierowca miał możliwość umieszczenia jamnika na szybie, by w ten sposób działać dobrze na humory pasażerów. Żeby nie było za to absurdalnych kar - dodaje nasza rozmówczyni.
Kwotę mandatu potrącą jej z pensji
Jak wytłumaczyła nam pani Anna, upomnienie ZTM wysyła do firmy, w której jest zatrudniona. W tym przypadku kwota zostanie ściągnięta z jej pensji. - Po prostu z ZTM nie ma żadnej dyskusji. Mają wewnętrzny regulamin i taryfikator, do którego żaden z kierowców nie ma wglądu, i na tej podstawie potrafią działać w tak absurdalny sposób - tłumaczy nam. I dodaje: - Chciałabym, żeby każdy kierowca mógł z takim jamnikiem podróżować. To jest jamnik marki Solaris, kiedyś dostępny w sklepie tego producenta autobusów. Kierowcy boją się kar, a jamniki wspaniale działają na pasażerów. Nie robimy przecież żadnej "wystawy", nie obrażamy niczyich uczuć taką maskotką. I na pewno nie psujemy estetyki pojazdu, jak stwierdził ZTM.
Pani Anna prowadzi też stronę na Facebooku "Ania kierowniczka", gdzie jej zdaniem jamnik jest znakomicie odbierany. To widać również po komentarzach. Gdy udostępniła post w tej sprawie, fani stanęli w jej obronie. Dopytują, czy jest już zgoda na powrót jamnika i czy ZTM wycofał się z kary. Udostępniła tam również petycję, którą zatytułowała "TAK dla zielonego jamnika na szybie autobusu w Warszawie!". Do tej pory podpisało się pod nią ponad 230 osób.
ZTM: nie nakładamy kar dla kierowców
O sprawę zapytaliśmy w ZTM.
- Zarząd Transportu Miejskiego nie karze kierowców, tak więc pani kierowca nie otrzymała od nas żadnej kary, nie mówiąc już o mandacie. ZTM nie ma uprawnień do nakładania mandatów - zaznaczył rzecznik ZTM Tomasz Kunert.
Kto zatem odpowiada za karanie kierowców w tym przypadku? - Stroną umowy na świadczenie usług przewozowych jest operator wybrany w postępowaniu przetargowym. Integralną częścią umowy są załączniki, które regulują m.in. zasady oceny jakości funkcjonowania linii, oceny jakości wykonania usług przewozowych, ocenę punktualności, oznakowania, rozliczania usług oraz aspekt wizualny autobusów. Załączniki zawierają także katalog uchybień (czyli nieprawidłowości) w świadczeniu usług wraz wysokością możliwej kary dla operatora za owo uchybienie. Nie jest dozwolone ozdabianie kabiny kierowcy jakimikolwiek elementami nieuzgodnionymi z ZTM takimi jak. np. naklejki, folie, proporczyki, plakaty lub inne przedmioty, w tym maskotki - wyjaśnił rzecznik.
Jak słyszymy, wszelkie nieprawidłowości zauważają pracownicy ZTM przeprowadzający kontrole w autobusach. Następnie przekazują je drogą formalną do przewoźnika. Tak też było w przypadku jamnika. Rzecznik zaznaczył, że przewożenie maskotki w taki sposób jest podobnym uchybieniem jak np. spóźnianie się kierowcy czy podjeżdżanie na przystanek w niewłaściwy sposób. I wniosek o ukaranie w tej kwestii trafił do przewoźnika.
- Co się dzieje z kierowcą w takim przypadku, jeśli to kwestia finansowa, to są już wewnętrzne sprawy firm, które pełnią nasze usługi - wyjaśnił nam Kunert. Podkreślił też, że ZTM nie ma związku z żadnymi sprawami kadrowo-finansowymi zewnętrznych przewoźników.
Z jego wyjaśnień wynika również, że o wysokości kary dla swojego kierowcy decyduje już sam przewoźnik. W tym przypadku PKS Grodzisk Mazowiecki.
Rzecznik wskazał też, że jest także procedura odwołania się od nałożonej sankcji. - Do dziś nie wpłynęło żadne odwołanie operatora tego uchybienia - przekazał nam w piątek.
Jak wskazała pani Ania, taryfikator jest ustalany przez przewoźnika z ZTM. - Dla porównania MZA - największy przewoźnik - ma podobno karę za maskotkę w wysokości 60 złotych - podsumowuje.
Przewoźnik odwołał się od decyzji ZTM
O wyjaśnienie poprosiliśmy też w PKS Grodzisk Mazowiecki. Zapytaliśmy o zasadność wysokości nałożonej kary.
Wojciech Zalewski, dyrektor warszawskiej bazy PKS Grodzisk Mazowiecki, jednak uspokaja: - Nikt póki co nie nałożył na panią Anię żadnego mandatu. To uchybienie jak najbardziej do nas wpłynęło. Natomiast zostało złożone odwołanie w tej sprawie do ZTM. Do czasu wyjaśnienia nic się tutaj złego nie dzieje.
Dyrektor wskazał, że rzeczywiście jest taka procedura, że w zależności, kto i jakiego uchybienia się dopuścił, to na tej podstawie firma przewozowa proceduje sprawę. Jak przyznał, sprawa jamnika nie podchodziła jednak pod katalog uchybień, do którego została dopisana i było to niewspółmierne co do szkodliwości, stąd decyzja o odwołaniu. - Zostało to potraktowane jako rażące uchybienie w estetyce pojazdu. Nie można przewozić różnego rodzaju maskotek, precjozów, ponieważ autobusy są certyfikowane i one muszą wyglądać tak, jak w momencie certyfikowania. Bez zgody ZTM kierowca nie może niczego zawiesić - wytłumaczył nam Zalewski.
Jaka kara czeka panią Annę, jeśli odwołanie zostanie odrzucone? - Do ukarania jeszcze daleka droga, ale za takie uchybienie są nakładane kary w zależności od współczynnika i one są liczone najczęściej razy krotność stawki za kilometr. Każdorazowo, jeśli wpłynie taki raport o nieprawidłowościach, to kontaktujemy się z kierowcą i wyjaśniamy sprawę. Wiedzą, co za to grozi. Dla przykładu, za palenie papierosów w autobusie - zapewnił dyrektor.
Jak podsumował, na ostateczną decyzję ZTM będzie trzeba poczekać około tydzień.
Autorka/Autor: Katarzyna Kędra
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Anna kierowniczka, Facebook