Są wstępne wyniki kontroli warszawskich przewoźników wykonanej przez Główny Inspektorat Transportu Drogowego. - Możemy potwierdzić, że ujawniane są nieprawidłowości dotyczące czasu pracy kierowców oraz eksploatacji taboru autobusowego – powiedziała Monika Niżniak z GITD. Kontrole potrwają do końca września.
Kontrole to pokłosie dwóch groźnych wypadków, w których brały udział autobusy firmy Arriva, pracującej na zlecenie miasta. Pod koniec czerwca kierowca autobusu linii 186 będący pod wpływem amfetaminy miał wypadek na moście Grota-Roweckiego. Autobus spadł z estakady. Zginęła jedna osoba, a kilkunastu pasażerów przewieziono do szpitala. Kilka dni później doszło do kolejnego zdarzenia. Na ulicy Klaudyny kierowca autobusu linii 181 uderzył w cztery zaparkowane samochody i latarnię. Z ogólnymi obrażeniami do szpitala została przewieziona jedna z pasażerek.
Po tych zdarzeniach Generalna Inspekcja Transportu Drogowego rozpoczęła kontrolę, w ramach której sprawdza m.in. uprawnienia przedsiębiorstwa do wykonywania transportu drogowego; uprawnienia, badania i szkolenia zawodowe kierowców. Prześwietla również oświadczenia składane przez kierowców o "niepozostawaniu w stosunku zatrudnienia u innych przewoźników", czas ich pracy, a także dokumentację wozów.
Praca kilkanaście godzin na dobę
- Kontrole mają charakter krzyżowy, inspektorzy sprawdzają, czy nie dochodzi do sytuacji, kiedy świadczenie pracy przez kierowcę u kilku przewoźników równocześnie, może prowadzić do naruszenia norm czasu pracy – mówi nam Monika Niżniak, rzeczniczka GITD. - Wstępne wyniki kontroli potwierdzają tego typu praktyki. Część kierowców pracując u kilku przewoźników jednocześnie, nie stosuje się do norm i prowadzi pojazdy przez kilkanaście godzin w ciągu doby. W takich przypadkach kierowcy prowadzą pojazdy przemęczeni, a przez to mogą stwarzać zagrożenie dla pasażerów oraz innych uczestników ruchu drogowego – dodała.
Podała nam również przykładową rozpiskę godzin pracy kierowcy "w firmie X i Y" (nie chce podawać nazw przewoźników). Kierowca 4 maja pracował od godziny 3:57 do godziny 14:16 w firmie X, a później od 15:07 do 0:23 w firmie Y, co daje łącznie ponad 19 godzin za kierownicą. Ale to nie koniec, bo już 5 maja dla firmy Y znów prowadził autobus od godziny 15:10 do 00:10.
Z rozpiski wynika, że kierowca pracował tak naprzemiennie w obu firmach od 4 do 10 maja. Bez wolnego dnia, łącznie nawet po kilkanaście godzin dziennie.
- Zwracamy również uwagę, że to organizator transportu publicznego (Zarząd Transportu Miejskiego - red.) zgodnie z przepisami, planując, organizując i zarządzając publicznym transportem zbiorowym, ma zapewnić odpowiednie warunki jego funkcjonowania. Jest odpowiedzialny za organizację przewozów tak, aby były one realizowane nie tylko w sposób maksymalnie komfortowy, ale przede wszystkim bezpieczny – zaznaczyła Niżniak.
ZTM: nie mamy prawa do wglądu do dokumentów kadrowych
O komentarz do nieprawidłowości wytkniętych przez GITD poprosiliśmy Zarząd Transportu Miejskiego.
- GITD nie informuje nas o swoich kontrolach dlatego, że my nie jesteśmy stroną tych kontroli. Kontroluje przewoźników, a nie Zarząd Transportu Miejskiego – podkreślił rzecznik ZTM Tomasz Kunert. - My, jako organizator transportu, nie regulujemy czasu pracy kierowców, jak również nie mamy prawa do ingerowania czy na przykład wglądu do dokumentów kadrowych przewoźników, którzy zatrudniają kierowców - stwierdził.
Jednocześnie zastrzegł, że kontrola czasu pracy spoczywa zarówno na samym kierowcy i na jego pracodawcy.
- Kierowca, pracując w jakiejś firmie, musi złożyć oświadczenie o tym, że jest zatrudniony równocześnie gdzieś indziej i wskazać, w jakim wymiarze czasu. Pracodawca przygotowuje wówczas grafik pracy, uwzględniając godziny pracy w równoległej firmie. Nam przepisy prawa na to nie zezwalają. Kierowcy nie są naszymi pracownikami, są pracownikami firm operatorskich. Ani ustawa o czasie pracy kierowców, ani ustawa o transporcie publicznym czy o transporcie drogowym, nam jako operatorowi nie daje prawa do wglądu do dokumentów kadrowych kierowców, a tym samym do sprawdzania ich czasu pracy. Takie prawo ma inspekcja transportu drogowego i dobrze, że to robi, bo to są jej uprawnienia i to leży w zakresie jej kompetencji. To oni mogą sprawdzić, czy dany kierowca pracuje w więcej niż jednym miejscu - wyjaśnił Kunert. - Obarczanie nas odpowiedzialnością jest w tym przypadku nieuzasadnione - stwierdził.
Czy zatem ZTM jest całkiem bezradny? Nie do końca. Są kwestie, które próbuje regulować w umowach z przewoźnikami. - W umowach zastrzegamy sobie prawo do kontroli stanu technicznego pojazdów, do wysyłania w trakcie wątpliwości pojazdu do stacji diagnostycznej, mamy prawo do kontroli zaplecza technicznego, do sprawdzania uprawnień kierowców, ich trzeźwości i stanu psychofizycznego. Tutaj podkreślam słowo "sprawdzania", dlatego że nie jest to kontrola. Organem kontrolnym w tym przypadku jest na przykład policja, my możemy dokonać jedynie sprawdzenia. Jeśli uznamy, że kierowca jest naszym zdaniem pod wpływem jakichś substancji: psychotropowych czy innych, i tak musimy w takim przypadku wezwać policję – powiedział Kunert.
ZTM przeprowadza także testy dla nowo zatrudnionych kierowców, m.in. z topografii, przepisów czy znajomości angielskiego. W przypadku cudzoziemców wymaga posługiwania się językiem polskim, o czym świadczy też Karta Polaka. Prowadzi także rejestr kierowców, w którym są podstawowe dane osobowe i informacje o aktualnych uprawnieniach.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl