Miyuki Konnai mogłaby być kolejną ofiarą śmiertelną trzęsienia ziemi, które w środowy wieczór nawiedziło Turcję, gdyby nie jej laptop. Japońska wolontariuszka została uwięziona pod gruzami hotelu, w którym się zatrzymała. Bojąca się ciemności kobieta straciłaby nadzieję na przetrwanie, gdyby nie promień światła dobiegający z jej komputera.
Konnai przyjechała do Wan, miasta na wschodzie Turcji, wraz z innymi wolontariuszami z Japonii, żeby pomóc ofiarom trzęsienia ziemi, do którego doszło 23 października.
Niestety i ona stała się ofiarą żywiołu. Hotel, w którym się zatrzymała, zawalił się podczas czwartkowego wstrząsu i Konnai znalazła się pod gruzami. Przytomną 32-latkę uwolniono po pięciu godzinach.
Bała się otworzyć oczy
- Kiedy czekałam na pomoc, powtarzałam sobie, że nie mogę tu umrzeć, ponieważ jest wiele rzeczy, które chciałabym zrobić w przyszłości. Po prostu podnosiłam się na duchu i czekałam - powiedziała Konnai dziennikarzom agencji informacyjnej Reuters.
- Bardzo boję się ciemności, dlatego byłam przerażona perspektywą otwarcia oczu i zobaczenia, że znajduję się w kompletnej ciemności. Jednocześnie bałam się również tego, że nie wiem, co dzieje się na zewnątrz, więc postanowiłam jednak otworzyć oczy. Nie mogłam tego zrobić, ponieważ dostało się do nich dużo kurzu - mówiła.
- Kiedy w końcu zdecydowałam się na to, żeby powoli otworzyć lewe oko, zobaczyłam promień światła. W jednej chwili przepełniła mnie radość, to światło dało mi nadzieję na przeżycie. Pochodziło ono z kompuetra, z którego korzystałam - relacjonowała Konnai.
Chce dalej pomagać
Kobieta, roztrzęsiona i z licznymi zadrapaniami, trafiła do miejscowego szpitala, w którym odwiedził ją wicepremier Turcji Besir Atalay. Zapytał, czy chciałaby wrócić do Japonii i zaproponował, że jej w tym pomoże. - Chcę zostać tu i dalej pracować – odpowiedziała, podkreślając, że jest bardzo poruszona, tym, jak bardzo Turcy pomogli Japończykom po tsunami, które nawiedziło ich w marcu.
Autor: map//aq / Źródło: Reuters