Prokuratura Okręgowa w Koszalinie, która prowadzi śledztwo w sprawie pożaru w escape roomie, gdzie 4 stycznia 2019 roku zginęło pięć 15-letnich dziewcząt, poszukuje klientów tego obiektu. Prosi o zgłaszanie się osób, które brały udział w oferowanych tam grach.
Prokuratura w oficjalnym komunikacie poinformowała, że poszukuje świadków, którzy w okresie od lutego 2018 roku do 4 stycznia 2019 roku korzystali z usług escape roomu "To Nie Pokój" przy ul. Piłsudskiego 88 w Koszalinie. Czwartego stycznia śmierć w nim poniosło pięć małoletnich dziewczyn.
Śledczym zależy na kontakcie z osobami, które "posiadają wiedzę na temat scenariuszy poszczególnych gier, wyposażenia pomieszczeń, a także działań osób odpowiedzialnych za kontakt z klientami i ich obsługę w trakcie realizowania usług".
Nagrania, zdjęcia, zeznania
O kontakt proszone są także osoby, które "dysponują nagraniami z przebiegu gier lub ich fragmentów albo zdjęciami zarejestrowanymi przy pomocy telefonów komórkowych, aparatów lub innych nośników informatycznych".
Świadkowie powinni się zgłaszać do koszalińskich siedzib prokuratury okręgowej oraz komendy miejskiej policji lub do Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. Osoby małoletnie proszone są o kontakt wraz z opiekunami prawnymi. Informacje można również przekazywać telefonicznie pod numerami: 94 34-28-697, 94 34-29-102 lub 91 82-11-900, a także drogą elektroniczną na adres: po.koszalin@prokuratura.koszalin.pl.
14 lutego w miejscu tragedii i czasie, w którym do niej doszło, przeprowadzona została wizja lokalna z udziałem pracownika escape roomu Radosława D., który został poparzony w wyniku pożaru. W tych czynnościach brali udział także strażacy uczestniczący w akcji ratowniczo-gaśniczej. Na miejscu byli również rodzice zmarłych dziewcząt i ich pełnomocnicy prawni.
Opowieść pracownika
25-letni pracownik escape roomu był już wcześniej przesłuchiwany w charakterze świadka. Złożył zeznania 6 stycznia, jeszcze będąc pacjentem specjalistycznego szpitala w Gryficach. Pozwolił na to jego stan zdrowia.
Według relacji świadka, miał on usłyszeć, że coś się dzieje z jedną z butli gazowych, znajdujących się w pomieszczeniach. Zauważył, że ulatnia się gaz i próbował to opanować. Myślał, że uda mu się ją dokręcić. W tym czasie w pokoju zagadek zamkniętych było pięć 15-latek, uczennic klasy 3d Gimnazjum nr 9, obecnie SP nr 18.
Nic to nie dało. Nagle wybuchły płomienie. Gdy zorientował się, że przez ogień nie będzie miał już dostępu do drzwi, które należałoby otworzyć, by dziewczęta mogły opuścić pomieszczenie, będąc poparzonym, odczuwając ból, wybiegł na zewnątrz. Dobiegł do pierwszych osób, które przebywały na zewnątrz i krzyczał, by wzywano pomoc, straż pożarną.
Zarzut nieumyślnego doprowadzenia do śmierci
Prokuratura Okręgowa w Koszalinie przesłuchała rodziców zmarłych nastolatek. Dysponuje opinią biegłego z zakresu medycyny sądowej sporządzoną po badaniach sekcyjnych pięciu 15-latek, które zginęły 4 stycznia w escape roomie w Koszalinie. Opinia jednoznacznie wskazuje na to, że przyczyną śmierci pokrzywdzonych było zatrucie tlenkiem węgla.
W tej sprawie zlecona została także opinia z zakresu pożarnictwa. Śledczy jeszcze na nią czekają. Według ustaleń prokuratury to 28-letni Miłosz S. z Poznania faktycznie organizował i prowadził escape room w Koszalinie, choć działalność gospodarcza zarejestrowana była na jego babcię. Zajmował się zawodowo obsługą tego typu pokoi zagadek.
Prokuratura postawiła mu zarzut umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci pięciu osób, które w nim zginęły. Podejrzany został aresztowany tymczasowo na trzy miesiące. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: PAP/TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź