Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro w wywiadzie dla sobotniego wydania "Frankfurter Allgemeine Zeitung" wytknął niemieckim politykom brak "historycznej wrażliwości" wobec Polski i "agresywne wypowiedzi". Jak powiedział, on sam nigdy nie użyłby tak ostrych słów mówiąc o Niemczech.
W rozmowie z warszawskim korespondentem "FAZ" Konradem Schullerem Ziobro ustosunkował się do krytycznych wobec rządu PiS niedawnych wypowiedzi niemieckich polityków. - Chodzi o wrażliwość historyczną. W minionych miesiącach doszło do agresywnych wypowiedzi - powiedział minister sprawiedliwości. Przypomniał m.in. słowa przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, polityka niemieckiej SPD Martina Schulza, który porównał Polskę do Rosji Władimira Putina i mówił o zamachu stanu w Polsce. - To nie był zamach stanu, to były demokratyczne wybory - podkreślił minister sprawiedliwości. - Jesteśmy w Warszawie. 1 sierpnia, w rocznicę Powstania Warszawskiego z 1944 roku, jest tutaj tak, jak w Hiroszimie. Całe miasto stoi i oddaje hołd 200 tys. Polaków, którzy zostali wtedy zamordowani na rozkaz Hitlera - powiedział Ziobro. - Ze względu na ogromne straty, których doznaliśmy od hitlerowskich Niemiec, jesteśmy bardzo wrażliwi, gdy ktoś usiłuje nam coś narzucić - wyjaśnił minister.
Problem z wolnością słowa
Zwrócił uwagę, że strona niemiecka mówiła o "rzekomym zagrożeniu wolności słowa" w Polsce, gdy "niemieckie media wstrzymywały publikację ważnych informacji o napaściach seksualnych na kobiety w Kolonii". - Czy polscy politycy domagali się sankcji wobec Niemiec? - pyta Ziobro. Polski polityk powiedział, że podczas mistrzostw świata w piłce nożnej w 2010 roku trzymał kciuki za niemiecką reprezentację. - Nie zmienia to faktu, że pewne brutalne, agresywne wypowiedzi nas ranią. Ja nigdy nie użyłbym tak ostrych słów (mówiąc) o Niemczech - powiedział Ziobro. Minister przypomniał, że niemieccy politycy stale powtarzają, iż trudna przeszłość jest dla nich zobowiązaniem. - Zapraszam ich do Warszawy. W pierwszych dniach Powstania Warszawskiego rozstrzelano tutaj 65 tys. osób cywilnych - podkreślił.
Milczenie Europy
Ziobro zarzucił niemieckim i europejskim politykom, że milczeli, gdy "poprzednia koalicja, kierowana przez Donalda Tuska, zwolniła 500 dziennikarzy z mediów publicznych". Wspomniał też o rewizji w redakcji tygodnika "Wprost". Polski polityk zwrócił uwagę, że w Europie istnieje wiele różnych systemów mediów publicznych, dlatego "interwencja Brukseli" nie była konieczna. - Dla niektórych przedstawicieli europejskiej elity nasz rząd jest niewygodny, gdyż jest sceptycznie nastawiony do polityki imigracyjnej pani kanclerz (Angeli Merkel - przyp. red.) - powiedział Ziobro. - Rzeczywiście bliżej nam do Budapesztu niż do Berlina, ale mimo to przejmiemy odpowiedzialność - zapewnił. Odnosząc się do wznowienia śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej Ziobro podkreślił, że żaden przedstawiciel polskiego rządu nie przesądza tego, czy pod Smoleńskiem rzeczywiście doszło do zamachu. - Jako prokurator generalny mam obowiązek zadbać o rzetelne i obiektywne śledztwo, które da odpowiedź na wszystkie pytania - powiedział minister sprawiedliwości w wywiadzie dla "FAZ".
Autor: dln/ja / Źródło: PAP