Grupa inżynierów z Gdańska będzie uwalniać ze skalnej pułapki wrak wycieczkowca Costa Concordia. Szczegóły operacji owiane są tajemnicą, ale statek powinien się unieść już jesienią. - To jest przeżycie jedno na życie, że się taka przygoda techniczna zdarza wszystkim zaangażowanym - mówi w rozmowie z reporterem magazynu "Polska i świat", Jerzy Pietrzak, dyrektor techniczny, członek zarządu firmy Ned Project.
- Największą może niepewnością w tej chwili jest to, że nie do końca znamy stan prawej burty, na której leży Costa Concordia. Może się okazać, że ona jest tak poniszczona, że może grozić nawet uszkodzeniem czy złamaniem całego statku w procesie podnoszenia. Tutaj rzeczywiście trudno to przewidzieć i zdania na temat tego, jak to będzie, są mocno podzielone - mówi Jerzy Pietrzak z Ned Project Sp. z o.o.
To właśnie gdańska firma projektowa Ned zajmie się uwolnieniem ze skalnej pułapki wraku wycieczkowca. W projekt zaangażowanych jest dziesięciu pracowników. - Ośmiu pracuje we Włoszech, dwójka praktycznie cały czas wspomaga tu w biurze w Gdańsku - wyjaśnia Pietrzak.
Najpierw postawią statek do pionu
Szczegóły techniczne operacji podnoszenia wraku są owiane tajemnicą, ale o jej pewnych etapach można mówić. Najpierw inżynierowie z Gdańska chcą postawić statek do pionu. - Na lewej burcie tego statku montowane są w tej chwili takie duże pontony. Dosyć duże, bo wysokości tam można przeliczyć 30 metrów, czyli dziesięciopiętrowy budyneczek taki. Takich budyneczków jest przynajmniej osiem - wyjaśnia Pietrzak. Każdy z nich będzie przyspawany do konstrukcji pośredniej, łączącej je z burtą. - Do pontonów z kolei przymocowane będą łańcuchy i za pomocą podnośników hydraulicznych statek powinien podnieść się na zainstalowaną obok platformę - mówi Pietrzak.
"To jest przeżycie jedno na życie"
Kiedy to się stanie, przyjdzie pora na kolejne pontonowe bloczki, tym razem po stronie prawej burty. - Po tym nastąpi taki, można powiedzieć, krytyczny moment operacji. Poprzez jednoczesne wypompowanie wody z pontonów, statek powinien się unieść i zacząć pływać - przekonuje Pietrzak. Ma się to wydarzyć już jesienią.
Ostatni raz tak dużą operację podnoszenia statku wykonywano w Pearl Harbor. Nic więc dziwnego, że zaangażowanym w projekt Polakom towarzyszą duże emocje. - To jest przeżycie jedno na życie, że się taka przygoda techniczna zdarza wszystkim zaangażowanym. Mam nadzieję, że nie będzie potrzeby powtarzania na taką skalę tego typu operacji - mówi Pietrzak.
Proces kapitana Schettino
Tymczasem przed sądem w Grosseto w Toskanii ruszył proces kapitana statku Costa Concordia Francesco Schettino. Mężczyzna jest oskarżony o doprowadzenie do katastrofy wielkiego wycieczkowca, nieumyślne spowodowanie śmierci 32 osób i ucieczkę z pokładu. Grozi mu do 20 lat więzienia. Do katastrofy statku wycieczkowego z ponad 4 tysiącami pasażerów i członków załogi doszło w rejonie Toskanii 13 stycznia zeszłego roku, gdy jednostka podpłynęła za blisko brzegów wyspy Giglio i uderzyła o podmorskie skały. W rezultacie Concordia zaczęła gwałtownie nabierać wody i przechylać się. Ostatecznie jednostka przewróciła się na bok koło wyspy, gdzie dalej leży. Kapitan Schettino, który kazał zbliżyć się do wyspy, by pokazać jej uroki swojej młodej przyjaciółce, początkowo usiłował zataić wypadek przed władzami portowymi. Ewakuację rozpoczęto z kilkudziesięciominutowym opóźnieniem i przebiegała ona chaotycznie.
Autor: kde/ja/zp / Źródło: tvn24,PAP