Mam taką zasadę: biorę udział w demokratycznych wyborach, które są zgodne z konstytucją. Tak jak nie brałam udziały w tak zwanych wyborach w czasach PRL-u i brałam udział we wszystkich wyborach w czasach demokratycznej Polski, tak uważam, że teraz my nie mamy wyborów - oceniła w "Faktach po Faktach" profesor Magdalena Środa, etyk i filozofka. Psycholog Wojciech Eichelberger przyznał, że "najlepszą strategią" byłoby, gdyby pozostali kandydaci zrezygnowali z wyborów. - Inaczej wprowadzą ludzi w kompletne pomieszanie - powiedział.
W ubiegłym tygodniu Sejm uchwalił ustawę, zgodnie z którą wybory prezydenckie w 2020 roku mają zostać przeprowadzone wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego. Przepisy stanowią też, że w stanie epidemii marszałek Sejmu może zarządzić zmianę terminu wyborów określonego wcześniej w postanowieniu. Obecnie ustawą zajmuje się Senat. Marszałek Senatu Tomasz Grodzki poinformował, że izba wyższa na rozpatrzenie ustawy wykorzysta zapewne całe przysługujące jej 30 dni.
Wybory prezydenckie są zaplanowane na 10 maja.
Pod koniec marca kandydatka Koalicji Obywatelskiej Małgorzata Kidawa-Błońska zawiesiła kampanię i wezwała do bojkotu wyborów w tym terminie.
RAPORT TVN24.PL: WYBORY PREZYDENCKIE 2020 >>>
"Kaprys despoty, który nami rządzi, nie ma nic wspólnego z wyborami"
W "Faktach po Faktach" gośćmi byli profesor Magdalena Środa, etyk, filozofka, publicystka oraz Wojciech Eichelberger, psycholog, psychoterapeuta i pisarz. Goście pytani byli, czy zdecydowali już w sprawie udziału w wyborach, jeżeli rzeczywiście się odbędą.
- Mam taką zasadę od wielu, wielu lat. Biorę udział w demokratycznych wyborach, które są zgodne z konstytucją, są powszechne, wolne i jawne. Tak, jak nie brałam udziały w tak zwanych wyborach w czasach PRL-u i brałam udział we wszystkich wyborach w czasach demokratycznej Polski, tak uważam, że teraz tak na dobrą sprawę, my nie mamy wyborów - powiedziała profesor Środa.
Jej zdaniem "to jest kaprys jakiegoś despoty, który nami rządzi i to nie ma nic wspólnego z wyborami". - Jeśli sprawdzimy wszystkie uwarunkowania - to, że nie będą ani tajne, ani powszechne, ani dotyczące osób, które znajdują się poza granicami Polski, to nie są wybory - oceniła.
- Ja nawet nie mam takiego wyrzutu sumienia, że nie biorę udziału w wyborach. Po prostu nie biorę udziału w przedsięwzięciu tego rządu, który działa w sposób pozakonstytucyjny, pozademokratyczny, i który organizuje nam coś takiego głównie po to, żeby umocnić swoją władzę. Nie mam dylematu moralnego - mówiła.
Pozostali kandydaci powinni się wycofać? "Najlepsza strategia"
Wojciech Eichelberger przyznał, że nie wie jeszcze, jak się zachowa. - Będę w kłopocie, jeśli kandydaci spoza obozu władzy nie wycofają się z wyborów i będą chcieli jednak wystartować w tym dziwnym konkursie, bo wtedy wypadałoby właściwie na któregoś z nich głosować - powiedział.
Na pytanie, czy może pozostali kandydaci powinni się wycofać, odparł: - Tak mi się wydaje, że to byłaby najlepsza strategia w tej sytuacji. Inaczej wprowadzą ludzi w kompletne pomieszanie. Jeśli zdecydują się startować, to właściwie uwiarygodnią te wybory w jakiś sposób. Wtedy nie głosować na nich to będzie znaczyło oddać całkowitą inicjatywę obozowi władzy.
"To jest jakieś mistrzostwo świata"
Profesor Środa przyznała, że jest najbardziej zaskoczona "tym, jak władza w Polsce wykorzystuje tę sytuację do ograniczania praw indywidualnych". - To jest jakieś mistrzostwo świata. Jesteśmy chyba jedynym rządem, który wykorzystuje pandemię do umacniania obecnej władzy - mówiła.
Na uwagę, że jest lista 30 krajów, które wykorzystują pandemię do ograniczania wolności obywateli i Polska jest obok Chin, Rosji, odpowiedziała, że "jesteśmy w towarzystwie nie najlepszym".
"Trzeba zrobić wszystko, żeby nigdy nie pozwolić sobie na ten rodzaj despotyzmu władzy"
Odniosła się do ostatnich wydarzeń z 10 i 11 kwietnia. W czasie zakazu zgromadzeń przedstawiciele rządu 10 kwietnia pojawili się na uroczystościach rocznicy katastrofy smoleńskiej. Oficjalnie realizowali w ten sposób swoje obowiązki służbowe. Dzień później Polacy, którzy sami nie w każdym przypadku mogą odwiedzić bliskich na cmentarzach, zobaczyli w mediach zdjęcia prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, który na warszawskie Powązki wjechał limuzyną.
- Mam wrażenie, że to, czego się nauczymy dzięki temu wirusowi i pandemii i tragedii, z którą mamy do czynienia, to jest, że trzeba zrobić wszystko, żeby nigdy nie pozwolić sobie na ten rodzaj despotyzmu władzy - podkreśliła Środa.
- To, co robi Kaczyński to już nawet nie jest władza autorytarna, to już nawet nie jest wykorzystywanie pandemii, żeby umocnić swoje panowanie, to jest naprawdę zakładanie republiki bananowej. To jest niewiarygodne, że ludzie nie mogli iść na cmentarz - a znam wielu, którzy bardzo pragnęli w tych dniach odwiedzić swoich bliskich na grobach - a on się pojawia na cmentarzu w towarzystwie ogromnej obstawy, która kosztuje nas obywateli niemało. Jest w tym coś takiego, co przekracza granice nawet tego, co się nazywa władzą autorytarną - skomentowała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24